[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Entliczek pêtliczek czerwony stoliczek - powiedzia³.- Trzeba turystkê z³apaæza piczkê.Podszed³ do celi, w której siedzieli Ralph i Ellie Carver.Na jego widok obojecofnêli siê, przytulili mocno do siebie.- Zostaw ich w spokoju! - krzykn¹³ zaniepokojony rozwojem sytuacji David.SiwyBillingsley uj¹³ go za ³okieæ, ale ch³opiec wyrwa³ mu siê bez problemu.-S³yszysz mnie? Zostaw ich w spokoju!- Pomarzyæ dobra rzecz, ³obuzie - odpar³ Collie Entragian.W³o¿y³ klucz w zamekw kracie; rozleg³ siê stuk obracaj¹cych siê bolców.Otworzy³ celê.- Mam dlaciebie dobr¹ nowinê, Ellie.W³aœnie zosta³aœ zwolniona warunkowo.No, wychodŸ.Ellen potrz¹snê³a g³ow¹.W areszcie tañczy³y cienie, rzucane przez zachodz¹ces³oñce; jej twarz kry³a siê w nich, blada jak papier.Ralph obj¹³ j¹ drug¹ rêk¹i przytuli³ jeszcze mocniej.- Nie wystarczy ci to, co ju¿ zrobi³eœ naszej rodzinie? - spyta³.- Mówi¹c krótko, nie.- Entragian wyj¹³ swój rewolwer wielkoœci armaty,odci¹gn¹³ kurek i wycelowa³ w Ralpha.- Albo wyjdzie pani w tej chwili,szanowna pani, albo strzelê temu nieudacznemu urzêdniczynie wprost miêdzy oczy.Wolisz mieæ jego mózg na miejscu, w g³owie, czy wysychaj¹cy na œcianie? Mniejest wszystko jedno.Bo¿e, spraw, ¿eby przesta³ - modli³ siê David.- Proszê, spraw, ¿eby przesta³.Potrafi³eœ wyci¹gn¹æ Briana z czegokolwiek go wyci¹gn¹³eœ, potrafisz dokonaæ itego.Potrafisz zmusiæ go, ¿eby przesta³.Dobry Bo¿e, nie pozwól mu zabraæmamusi.Ellen odpycha³a od siebie rêce mê¿a.- Kochanie, nie!- Muszê! Czy ty tego nie rozumiesz?Ralph wypuœci³ ¿onê z objêæ.Policjant odwiód³ kurek rewolweru i w³o¿y³ broñ doolstra.Wyci¹gn¹³ rêkê ku Ellen, jakby prosi³ j¹ do tañca, na parkiet, i Ellenpodesz³a do niego, a kiedy odezwa³a siê, mówi³a bardzo cicho.David zdawa³sobie sprawê, ¿e nie chce, ¿eby us³ysza³ jej s³owa, ale s³uch mia³ bardzodobry.- Jeœli chcesz.czegoœ, zabierz mnie gdzieœ, gdzie mój syn nie bêdzie musia³tego ogl¹daæ.- Nie obawiaj siê - odpar³ Entragian tym samym konspiracyjnym tonem.- Niechcê.czegoœ.A ju¿ zw³aszcza nie od ciebie.No, chodŸ.Zatrzasn¹³ celê.Potrz¹sn¹³ lekko krat¹, by sprawdziæ, czy zamek zaskoczy³;drug¹ rêk¹ ca³y czas trzyma³ Ellen.Potem poprowadzi³ j¹ w stronê drzwi.- Mamo! - krzykn¹³ David, z³apa³ kraty i zacz¹³ je szarpaæ.Rozleg³ siênieg³oœny trzask, nic wiêcej.- Mamo, nie! Zostaw j¹, ty sukinsynu! Zostawmamusiê!- Nie martw siê, Davidzie, wrócê - powiedzia³a Ellen, ale w jej równym,mechanicznym g³osie by³o coœ, co wystraszy³o ch³opca, bardzo go wystraszy³o, bobrzmia³ tak, jakby jego mama ju¿ odesz³a albo jakby ten gliniarz zahipnotyzowa³j¹ samym dotykiem.- Nie martw siê o mnie.- Nie! - krzycza³ David.- Tato, niech on przestanie! Tato, ka¿ mu przestaæ!W sercu czu³ rosn¹c¹ pewnoœæ - jeœli ten wielki, okrwawiony cz³owiek zabierzemu matkê, on nigdy jej ju¿ nie zobaczy.- Davidzie.- Ralph Carver cofn¹³ siê o dwa niepewne kroki, usiad³ na pryczy,ukry³ twarz w d³oniach i rozp³aka³ siê.- Bêdê siê ni¹ opiekowa³, Davidzie, nie martw siê - obieca³ Entragian.Sta³przy prowadz¹cych na schody drzwiach, œciskaj¹c ramiê Ellen Carver tu¿ nad³okciem.Jego uœmiech by³by równie szczery co cudowny, gdyby nie ciekn¹ca powyszczerzonych zêbach krew.- Jestem bardzo wra¿liwy, prawdziwy bohater "MostówMadison County", tyle ¿e nie ma tu ¿adnej kamery.- Jeœli j¹ skrzywdzisz, po¿a³ujesz - powiedzia³ David.Gliniarz przesta³ siê uœmiechaæ.Sprawia³ teraz wra¿enie rozz³oszczonego iodrobinê ura¿onego.- Byæ mo¿e, byæ mo¿e.ale w¹tpiê.Szczerze w to w¹tpiê.Lubisz siê modliæ,ch³opcze, prawda?David nie opuœci³ wzroku.Wpatrywa³ siê w niego w milczeniu.- Tak, tak, lubisz siê modliæ.Wygl¹dasz na takiego, wielkie niewinne oczy,gêba rozdziawiona st¹d do nieba.Ma³y Bo¿y Ch³opczyk w baseballowej koszulce.Jejku jej! - Entragian zbli¿y³ g³owê do g³owy Ellen.Spojrza³ na Davidachytrze, przez pasmo jej w³osów.- Módl siê, ile chcesz, Davidzie, tylko niespodziewaj siê, ¿e modlitwa ci pomo¿e.Twojego Boga tu nie ma, tak jak nie by³ogo u boku Jezusa, kiedy umiera³ na krzy¿u, a muchy obsiad³y mu oczy.Tak!Ellen dostrzeg³a, co idzie po schodach.Wrzasnê³a i próbowa³a siê wyrwaæ, aleEntragian trzyma³ j¹ mocno.Przez drzwi do aresztu jednym p³ynnym ruchem wsun¹³ siê kojot.Nie spojrza³nawet na krzycz¹c¹ kobietê trzyman¹ za ramiê przez gigantycznego okrwawionegopolicjanta, po prostu poszed³ na œrodek aresztu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]