[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tozier podniós³ broñ i dwukrotnie wystrzeli³, Rozleg³ siê zd³awionykrzyk.Kiedy móg³ na chwilê oderwaæ wzrok od drogi, rozejrza³ siê ostro¿nie ispostrzeg³, ¿e napastnik znikn¹³.Rzuci³ okiem we wsteczne lusterko i zobaczy³ za sob¹ w ciemnoœciach b³yskwystrza³u z karabinu.Obraz znikn¹³ raptownie, gdy obok g³owy przemkn¹³ mupocisk, rozbijaj¹c lusterko na kawa³ki.Obróci³ kierownicê, aby skrêciæ za rógi siêgn¹³ rêk¹ do czo³a, próbuj¹c zetrzeæ z oczu lepk¹ plamê krwi, s¹cz¹cejsiê z g³êbokiej rany.Potem nagle zahamowa³, natrafiaj¹c na ten sam zwalony mur, na który natknêlisiê Follet i Warren.Zakl¹³, wrzucaj¹c wsteczny bieg i pochyli³ siê, gdy kul¹trafi³a w bok karoserii.Krótka, ostra salwa kilku strzelaj¹cych równoczeœniekarabinów sprawi³a, ¿e chwyci³ automat, prze³¹czy³ go na ogieñ ci¹g³y i wypru³ca³y magazynek œmiercionoœnych pocisków w kierunku znajduj¹cych siê za nimniewidocznych postaci.Follet przys³uchiwa³ siê w napiêciu dochodz¹cym z osady coraz g³oœniejszymodg³osom strzelaniny.Kiedy us³ysza³ terkot automatu, powiedzia³:- Andy jest otoczony.Trzeba go wydostaæ.Warren, który zd¹¿y³ ju¿ zawróciæ wóz, aby byæ przygotowanym na tê chwilê,przyst¹pi³ do akcji i natychmiast ruszyli z powrotem.- Myœlê, ¿e osaczyli go w tym samym miejscu, gdzie o ma³o i nas nie dostali -stwierdzi³ Follet.- Wie pan, dok¹d jechaæ.Warren popêdzi³ w¹sk¹ uliczk¹, mijaj¹c skrêcone cia³o cz³owieka, któregowczeœniej przejecha³.Za rogiem natknêli siê na grupê Kurdów, kryj¹cych siêprzed ogniem Toziera i zaskoczonych niespodziewanym atakiem od ty³u.Folletwychyli³ siê przez okno i nacisn¹³ spust, zmuszaj¹c ich do ucieczki.Jednemusiê nie uda³o.Potykaj¹c siê jakby o jakiœ niewidzialny przedmiot, upad³ ile¿a³ nieruchomo.- Prosto! - krzykn¹³ Follet.- A potem w bok.Zapiszcza³y opony, gdy Warren ze zbyt du¿¹ prêdkoœci¹ wprowadzi³ land-rovera wostry zakrêt.W œwietle reflektorów zobaczyli drugi wóz.Follet wychyli³ siê ikrzykn¹³:- Jazda, Andy, na co czekasz, do cholery!Tozier raptownie cofn¹³ land-rovera, wykorzystuj¹c wolny teren i popêdzi³ w¹sk¹uliczk¹, maj¹c tu¿ za sob¹ Warrena.Follet wystrzeliwa³ tymczasem w ty³regularne serie, by powstrzymaæ ewentualny poœcig.Warren siedzia³ ca³y czasTozierowi na kole i w ten sposób wyniknêli siê z osady, zatrzymuj¹c siê dopieroca³e trzy mile dalej, na szczycie góruj¹cej nad dolin¹ prze³êczy.Follet popatrzy³ na œwiat³a w dole, ale ¿adne z nich siê nie porusza³o.- Nie jad¹ za nami - stwierdzi³.- Nie œcigaliby nas po ciemku.Warren czu³ ucisk w ¿o³¹dku i pustkê.Pierwszy raz w ¿yciu ktoœ chcia³ gozastrzeliæ.Podniós³ dr¿¹ce d³onie, po czym spojrza³ w kierunku drugiego wozu.- Nie widzia³em Bena - powiedzia³.Us³ysza³ skrzypienie butów na ¿wirze i w oknie po jego stronie ukaza³a siêzakrwawiona twarz Toziera.- Ben nie przyjdzie - powiedzia³ cicho.- Ju¿ po nim.- Sam sobie winien, do cholery - odezwa³ siê podniesionym g³osem Follet.- Tak - przyzna³ ze smutkiem Warren.- Sam sobie winien.Jesteœ tego pewien,Andy?- Ca³kowicie - odpar³ zdecydowanie Tozier.Obejrza³ siê, patrz¹c w dolinê.-Lepiej ju¿ jedŸmy.Chcê byæ za irack¹ granic¹, zanim Ahmed zda sobie sprawê, cosiê naprawdê sta³o.Odszed³ i po chwili Warren us³ysza³ trzaœniecie drzwiczek.Oba pojazdy powoliruszy³y w drogê.7Dan Parker z luboœci¹ przesun¹³ rêkê po g³adkiej powierzchni torpedy.Na d³onizosta³a mu warstwa lepkiego smaru.- Stary Mark XI.- powiedzia³.- Nie s¹dzi³em, ¿e znowu go zobaczê.- Radzê, ¿eby wszystko gra³o - ostrzeg³ Eastman.- Te rzeczy kosztuj¹ sporoforsy.- Zanim skoñczê, wydacie o wiele wiêcej - odpar³ spokojnie Parker.- Bêdêpotrzebowa³ trochê sprzêtu.- Rozejrza³ siê po pustej szopie.- Jest tu dosyæmiejsca.- Co bêdzie potrzebne? - zapyta³a Jeanette Delorme.- Przede wszystkim trochê maszyn: obrabiarka, niewielka frezarka - najlepiejogólnego u¿ytku - i pionowa wiertarka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]