[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oddał Davidowi miecz.– Kiedy następnym razem zobaczysz tego człowieka, nie rań go, lecz zabij – powiedział.– Bez względu na to co mówi, nie życzy ci nic dobrego.Podeszli razem do miejsca, w którym Scylla skubała trawę.– Co tam widziałeś? – zapytał David.– Mniej więcej to samo co ty – odparł Roland.Pokręcił głową lekko rozdrażniony nieposłuszeństwem Davida.– To coś, co zabiło tych ludzi, odarło ich kości z mięsa i zostawiło na drzewach.Cały las, jak okiem sięgnąć, jest pełen ciał.Ziemia jest nadal przesiąknięta krwią.Zanim umarli, zranili jednak tę Bestię.Na ziemi widać ślad jakiejś czarnej, paskudnej substancji, w której stopiły się końce ich włóczni i mieczy.Jeśli to coś można zranić, to można też zabić, ale to przekracza siły jednego żołnierza i chłopca.To nie nasza sprawa.Ruszamy dalej.– Ale.– zaczął David.Nie był pewny, co chce powiedzieć.W historiach było inaczej.Żołnierze i rycerze zabijali smoki i potwory.Nie bali się i nie uciekali przed groźbą śmierci.Roland siedział już na grzbiecie Scylli.Wyciągnął rękę, czekając, by David ją chwycił.– Jeśli masz coś do powiedzenia, to powiedz, David.Chłopiec próbował znaleźć właściwe słowa.Nie chciał urazić Rolanda.– Ci wszyscy ludzie zginęli, a to, co ich zabiło, nadal żyje, nawet jeśli jest ranne – powiedział.– Znów będzie zabijać, prawda? Zginie więcej ludzi.– Być może – odparł Roland.– Nie powinno się więc czegoś zrobić?– Sugerujesz, że powinniśmy to coś ścigać, mając przy boku półtora miecza? W tym życiu pełno jest zagrożeń i niebezpieczeństw, David.Stawiamy czoło tym, którym musimy stawić.Nadejdą też takie chwile, kiedy będziemy musieli podjąć decyzję, czy działać w imię większego dobra, nawet ryzykując przy tym życie, ale nie będziemy niepotrzebnie składać z niego ofiary.Każdy z nas ma tylko jedno życie.Tylko jedno możemy ofiarować.Rzucanie go na szalę, gdy nie ma żadnej nadziei, nie przyniesie nam chwały.Chodź.Robi się coraz ciemniej.Musimy przed nocą znaleźć jakąś kryjówkę.David wahał się jeszcze przez chwilę, potem chwycił Rolanda za rękę i wskoczył na siodło.Myślał o tych wszystkich poległych w bitwie i zastanawiał się, jak mógł wyglądać stwór, który potrafił zrobić tak straszne rzeczy.Czołg nadal stał na środku pola walki, porzucony i niemy.Jakimś cudem znalazł drogę z jego świata do tego, lecz nie miał załogi.Nikt nim nawet nie jechał.Kiedy zostawili go za sobą, David przypomniał sobie wizje w kałuży śliny Garbusa i słowa, które usłyszał.„Wcale za tobą nie tęsknią.Cieszą się, że zniknąłeś”.To przecież nie mogła być prawda.A jednak David widział, jak ojciec hołubił Georgiego, jak patrzył na Rose, trzymał ją za rękę, gdy szli razem, i domyślał się, co robili w nocy, kiedy zamykały się za nimi drzwi sypialni.Co się stanie, jeśli znajdzie drogę powrotną, a oni nie będą chcieli, żeby wrócił? Jeśli naprawdę żyje im się lepiej bez niego?Jednak Garbus powiedział, że potrafi wszystko naprawić, że zwróci mu matkę i odprowadzi ich oboje do domu w zamian za jedną niewielką przysługę.David zastanawiał się, co to może być takiego, podczas gdy Roland spiął Scyllę.Tymczasem daleko na zachodzie, poza zasięgiem wzroku i słuchu, powietrze rozdarło przeciągłe wycie dobywające się z wielu gardeł.Wilki znalazły most przerzucony przez przepaść.O opowieści Rolandai zwiadowcy wilkówRoland pragnął jak najszybciej wypełnić swoją misję.Nie dawały mu też spokoju wilki, które ścigały Davida.Nie chciał więc zatrzymywać się na noc, ale Scylla była zmęczona, a David tak wykończony, że z trudem trzymał go w pasie.W końcu dotarli do ruin czegoś, co przypominało kościół, i tam zgodził się odpocząć przez kilka godzin.Nie pozwolił jednak rozpalić ogniska, mimo że było zimno, lecz dał Davidowi koc, którym mógł się okryć, i pozwolił mu pociągnąć łyk ze srebrnej butelki.Płyn najpierw spalił chłopcu gardło, a potem rozlał się przyjemnym ciepłem po całym ciele.David położył się i zaczął wpatrywać w gwiazdy.Wysoko nad nim majaczyła wieża kościoła, z oknami pustymi jak oczy zmarłego.– Nowa religia – rzucił z lekceważeniem Roland.– Król starał się, by inni ją zrozumieli, gdy miał jeszcze na to ochotę i moc, by przeprowadzić swoją wolę.Teraz, gdy siedzi zamknięty w swoim zamku, jego kaplice są puste.– W co więc wierzysz? – zapytał David.– W ludzi, których kocham i którym ufam.Cała reszta to głupota.Ten bóg jest tak pusty jak jego kościół.Jego wyznawcy przypisują mu całe dobro, jakie ich spotyka, lecz kiedy ignoruje ich błagania lub każe im cierpieć, mówią tylko, że nie potrafią go pojąć i czekają, aż stanie się jego wola.Co to za bóg?Roland mówił z taką złością i goryczą, że David zaczął się zastanawiać, czy i on nie był kiedyś wyznawcą „nowej religii”, od której się odwrócił, gdy przytrafiło mu się coś złego.Sam miał podobne odczucia, kiedy kilka tygodni i miesięcy po śmierci matki siedział w kościele, słuchając, jak pastor opowiada o Bogu i o tym, jak bardzo kocha swój lud.Z trudem przychodziło mu utożsamić Boga z opowieści pastora z Bogiem, który pozwolił, by jego matka umierała długo i boleśnie.– A kogo kochasz? – zapytał Rolanda.Roland udawał jednak, że nie słyszy.– Opowiedz mi o swoim domu – powiedział.– O swojej rodzinie.Opowiedz mi o czymkolwiek, byle nie o fałszywych bogach.David opowiedział mu więc o swoich rodzicach, o starym ogrodzie, o Jonathanie Tulveyu i jego starych książkach, o tym, że słyszał głos matki i ruszył za nim do tego dziwnego kraju, o Rose i narodzinach Georgiego.Nie potrafił ukryć niechęci do Rose i jej dziecka.Zawstydził się, bo poczuł się jak dziecko, a nie chciał za nie uchodzić w oczach Rolanda.– To rzeczywiście trudna sprawa – powiedział żołnierz.– Tyle ci odebrano.Ale chyba równie dużo ofiarowano.Nie powiedział już nic więcej, w obawie, że chłopiec uzna, iż go poucza.Oparł się tylko o siodło Scylli i opowiedział Davidowi historię.Pierwsza opowieść RolandaDawno, dawno temu żył król, który obiecał, że jego jedyny syn ożeni się z księżniczką z dalekiego kraju
[ Pobierz całość w formacie PDF ]