[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kipiący zimną furią Watts – w asyście przygnębionych agentów Matta Wildera i Lilly Raines – właśnie poinformował Horrigana, że szef sztabu Białego Domu, Harry Sargent, jest w drodze.– Nie stawiaj się – ostrzegł Watts, grożąc mu palcem.Zrozumiano?Horrigan czuł się parszywiej na jego czole można było smażyć jajka, chociaż on sam nie mógłby nic przełknąć.– Nie mam dziesięciu lat – wydusił z siebie.– Staraj się o tym pamiętać – warknął Watts.Sargent wtoczył się do pokoju z rozwianym krawatem.Nie przejmował się ceremonią powitania; ruszył prosto do Horrigana i zaczął od razu: – Czy ty masz pojęcie, ile cholernych głosów dzisiaj nam odebrałeś?– Nie.Sargent podniósł ręce do nieba, podczas gdy Horrigan starał się zwalczyć mdłości.– Prezydent wyszedł dzisiaj na zasranego tchórza ciskał się Sargent – i to w krajowej telewizji!– Myślałem, że prezydent nieźle się spisał.– Tak jak ty, co?– Lepiej od niektórych.Sargent pochylił się do przodu; oczy miał nabiegłe krwią, worki pod oczami czarne ze zmęczenia.Wyglądał tak, jak Horrigan się czuł.– Co chcesz przez to powiedzieć, agencie Horrigan?– Co chcę przez to powiedzieć?Lilly zamrugała i dotknęła dłonią czoła.– No – zaczął Horrigan – chcę powiedzieć, że to pan wyszedł na zasranego tchórza.Sir.Sargent krążył wokół fotela Horrigana jak głodny lew; parsknął, obnażył zęby.– Myślisz, że taki cwaniak z ciebie, Horrigan? Taki twardziel? Myślisz, że to jakiś cholernie śmieszny dowcip?– Nie, nie myślę, że to jakiś cholerny dowcip.– Horrigan podniósł się i stanął twarzą w twarz z tym draniem.dostatecznie blisko, miał nadzieję, żeby zarazić go grypą.To pan jest śmieszny, ponieważ pan nie ma bladego pojęcia, co musimy robić, żeby utrzymać pańskiego szefa przy życiu.Z odległości kilku cali Horrigan przeszył przeciwnika zabójczym wzrokiem nastawionym na pełną moc, a Sargent od razu zaczął mięknąć; jego tchórzostwo dawało o sobie znać.Watts przerwał ten pojedynek spojrzeń, odciągając Horrigana.– Wystarczy.Wystarczy! Zrozumiano?Sargent spiorunował Wattsa wściekłym wzrokiem.– Trzymajcie tego wariata z dala od prezydenta i z dala od Białego Domu.Wycelował tłustym palcem w Horrigana, który wciąż na niego patrzył.– I lepiej trzymajcie go z dala ode mnie, do cholery! Półprzytomny z gorączki Horrigan roześmiał się, ale to zabrzmiało jak kaszel.– Spróbuj sobie wyobrazić, że mnie nastraszyłeś, Harry.Sargent, tracąc panowanie nad sobą, zamachał tłustym palcem.– Jeszcze raz powiesz do mnie „Harry” i będziesz łapał fałszerzy w jakiejś zasranej dziurze na Alasce!Wypadł z pokoju zionąc ogniem, a po drodze o mało nie przewrócił młodego agenta, dźwigającego pudło ze sprzętem.– Czyś ty zwariował? – zapytał Watts z niedowierzaniem.– Nie możesz tak się odzywać do szefa sztabu Białego Domu!– Nie pracuję dla niego.– Tak.pracujesz dla mnie.A raczej pracowałeś dla mnie.Jesteś zwolniony z obowiązków.– Spojrzał na zegarek i powiedział do reszty: – Za dwie minuty na dole.Wyjeżdżamy.Watts wyszedł, a za nim reszta młodych agentów niosących sprzęt.Matt Wilder westchnął.Lilly stała z założonymi rękami i wzrokiem wbitym w podłogę.Horrigan opadł z powrotem na fotel.Bolały go wszystkie mięśnie i kości.– Trzymaj – powiedział Matt i wręczył Horriganowi dwadzieścia dolarów.– Dlaczego? – zapytał Horrigan, z trudem skupiając wzrok na banknocie.– Ostatnia okazja, żeby spłacić dług.– Matt uśmiechnął się ciepło i poklepał Horrigana po ramieniu.– Nieważne, co oni wygadują.dobrze było znowu z tobą pracować.Nie przejmuj się, stary.Horrigan uśmiechnął się krzywo i kiwnął głową.Potem Matt wyszedł i zostali tylko we dwoje w wielkim, pustym hotelowym pokoju.Lilly stanęła przed nim z głową przechyloną na ramię i przyglądała mu się, jednocześnie współczująca i zirytowana.– Wiesz co – powiedziała – gdybyś miał trochę więcej wdzięku.– To nie moja specjalność.– Wystarczyło tylko przyznać, że to był nieszczęśliwy zbieg.Horrigan przerwał jej ostro.– Wykonywałem swoją pracę.Nie przepraszam za swoją pracę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]