[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wreszcie nadeszła okazja doprawdziwej zemsty!Ida opadła na siedzenie kierowcy i uruchomiła silnik.Razem z zajętą wciąż przy dzialeFfillips wjechały na główny dziedziniec.Za nimi nadbiegła Bet w towarzystwie dwóch tygrysów.ROZDZIAŁ SIEDEMDZIESIĄTY- Gdzie pójdzie impet? - spytał szeptem Sten, spoglądając na krąg ładunkówprzyczepionych do górnego spojenia kolumny.Całą trójką wisieli pięć metrów niżej na chwiejnych niciach zakotwiczonych w betonie.- Gdybyśmy wiedzieli takie rzeczy na pewno, życie straciłoby cały urok - sapnął Alex iuruchomił detonator.Pokrywa kolumny uniosła się, wyłamując dźwigary podłogi powyżej i krusząc płytyposadzki w samym środku świątyni.Odłamki marmuru skosiły dwóch strażników, jednego kompana i posąg świętej pamięciTheodomira.Alex, Sten i Doktorek pokonali ostatnie metry i znaleźli się wewnątrz świątyni.Niezwłocznie ruszyli na poszukiwanie Mathiasa.ROZDZIAŁ SIEDEMDZIESIĄTY PIERWSZYIda wychyliła się ponad pancerną osłonę stanowiska kierowcy dokładnie w chwili, gdyprzyczajony w pobliżu kompan kończył przeładowywać broń.Sięgnęła w kierunku wyszywanegozłotem sztandaru, a wtedy cztery pociski trafiły ją w pierś.Bezwładnie przechyliła się przez burtępojazdu i spadła na ziemię, tuż obok znieruchomiałych gąsienic.Spojrzała jeszcze wkoło zezdumieniem, przez moment błysnął jej w oczach gniew wobec własnej nieostrożności.Potem twarzdziewczyny stężała.Bet objęła i przytuliła Idę, nie patrząc nawet, jak Hugin i Munin na zawsze usuwają z tegopadołu przywarowanego strzelca.Po chwili ostrożnie ułożyła ciało towarzyszki na bruku i wstała.Myślała tylko o jednym.Dziedziniec zadrżał, gdy wystrzeliła pierwszą serię minipociskówantymaterii, roznosząc w strzępy biegnący ku niej pluton kompanów.ROZDZIAŁ SIEDEMDZIESIĄTY DRUGIDoradcy Mathiasa zginęli pod kulami jako pierwsi, ledwie Sten i Alex wysadzili podwójnedrzwi sali konferencyjnej.Byli zbyt zajęci obserwowaniem walki toczącej się sto metrów niżej, nadziedzińcu, by usłyszeć przedśmiertne charkoty wartowników w korytarzu.Za moment nieuwagizapłacili najwyższą cenę.Mathias przyglądał się temu wszystkiemu bez większego zdumienia.Alex przytrzymał gona muszce, a Doktorek wyskoczył z plecaka Szkota (gdzie znów podróżował) i zabrał się zarozkładanie modułu do szybkiej hipnozy.Mimo to prorok ruszył z wolna w stronę Stena.- Czekałem na ciebie - powiedział.- Na mojego najlepszego przyjaciela i największegowroga.Zrzucił z grzbietu czerwoną tunikę, napiął mięśnie, dłonie zwinął w pięści.Sten czekał.- A teraz odbędzie się Sąd Boży.Talamein zdecyduje - oznajmił cicho Mathias, podchodząccoraz bliżej.Sten uznał, że odwoływaniem się do dawnej przyjaźni lub zdroworozsądkową argumentacjąnic tu nie wskóra.Zdjął plecak i podjął wyzwanie.Mathias schował dłoń za plecami.Wyjął zza pasa maleńki pistolet.Ledwo podniósł broń,Sten doskoczył i prawą stopą wytrącił mu ją z ręki.Nie wypadając z rytmu, obrócił się, przykucnąłi uniósł przedramię, by zablokować nadchodzący cios.Po chwili obaj odsunęli się od siebie.Zaczęli powoli szykować następny atak.- Nie musisz umierać - powiedział Sten.- Oczywiście, że nie - zgodził się Mathias.- Ja nigdy nie umrę.To Próba Płomienia.- Iwprawny w różnych sztuczkach gimnastycznych wywinął kilka dość złożonych figur, po czymrunął na Stena.Ten tylko odstąpił krok, pochylił się i podciął prorokowi nogi.Zaraz się też odsunął, bymasywny facet nie upadł wprost na niego.Już na podłodze, Mathias dobył skądś nóż i zamierzyłsię nim w ciemię Stena.Łatwa sprawa.Starczyło odchylić głowę, a śmiertelny cios zaledwie musnął ucho.Zanim Mathias zdołał ponownie się zamachnąć, Sten rozbroił go i uderzył otwartą dłonią wczoło.Prorok przeturlał się dwakroć po podłodze.Wstał, wciąż z lekkim uśmiechem na ustach.- Jesteś trudnym przeciwnikiem - powiedział i znów zaatakował.Tym razem Sten miałmniej szczęścia.Dostał pięścią w głowę.Przez chwilę widział wszystko podwójnie, wszelakozdołał trafić Mathiasa w brzuch, pochylić się, przewrotem oddalić o kilka metrów i wstać akurat naczas, by znów stawić czoło młodzieńcowi.Błyskawiczny atak, dwa zablokowane ciosy, kolano Stena w przeponie Mathiasa.Po razpierwszy prorok zachwiał się mocno.Najwyraźniej był pod wrażeniem.Porucznik nie czekał, tylko rąbnął namiestnika Talameina w okolice ucha.Uderzeniewyprowadzone dwiema dłońmi mogłoby zabić, ale takie tylko ogłuszyło.Mathias straciłrównowagę.Zatoczył się do tyłu.Sten ruszył za nim, okładając klatkę piersiową przeciwnika, ażten zgiął się wpół.Ostatecznie Mantisowiec wymierzył mu jeszcze niezwykle siarczysty policzek, anastępnie dodał kopniak w mostek.Mathias miał już dość.Z głuchym łomotem upadł nieprzytomny na plecy.Zaraz też podbiegł do niego Doktorek.Szybko sprawdził puls pokonanego.- Adekwatnie - mruknął i przycisnął zwalniacz hipnotyzera, wprowadzając mieszaninępsychotropów do arterii proroka.- Najwyraźniej złamałeś mu parę kości, ale żyje - podsumował.Sten nie słuchał.Popadł w chwilowe odrętwienie.Oddychając głęboko, z wolnaprzychodził do siebie.ROZDZIAŁ SIEDEMDZIESIĄTY TRZECIResztę walki Bet pamiętała jako pojedyncze, oderwane obrazy: ciało Idy; Ffillips spokojnieeliminująca kolejnych przeciwników; Otho próbujący przebić kompanem kamienny mur i wyraźnierozczarowany małą wytrzymałością tarami; skradające się tuż przy ziemi tygrysy.Koty przemykałyjakby miedzy kulami, wyszukując stanowiska broni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • coubeatki.htw.pl