[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niedzielna msza, kolejka w urzędzie stanowym, procedury prawnicze, impreza dobroczynna, gadatliwa ciocia babcia, kolejka w golfa - pan Tompkins immunizował go na te wszystkie okazje.Jego myśli szybowały nieskrępowane nawet wtedy, gdy obowiązek albo etykieta trzymały ciało w niewoli; zawsze znalazło się jakieś ciekawe miejsce, które umysł mógł zwiedzić.Pozwolił więc Lee wybrać rozrywkę na wieczór, bo i tak znaczyło to więcej dla niej niż dla niego.Ale Las Vegas to miraż w sercu pustyni, złudzenia są jego podstawowym towarem i wszystkie propozycje Lee budziły w nim duszę trzynastolatka.Przedstawienia w „Luksorze” i w „Wyspie Skarbów” dowiodły, że teraz potrafi docenić artyzm wykonania, a nie tylko pomysłowość projektu.Urządzenie powodzi, na którą poszło sto tysięcy litrów wody, a pół godziny później, na tej samej scenie niszczycielskiego pożaru było niemałym osiągnięciem - przeprowadzanie tych operacji dwa razy w ciągu wieczoru i kilkanaście razy tygodniowo to już mistrzostwo bardzo wysokiej próby.Umieszczenie widowni w samym środku bitwy morskiej - Lee przysięgała, że słyszała kule armatnie przelatujące nad jej głową, a Horton widział, że nie ona jedna wśród widzów kuliła się instynktownie - było równie śmiałym wyczynem jak całkowite zniszczenie „Britannii”.Ale dopiero podczas ostatniej wizyty w teatrze wszystko naraz spadło na głowę Hortona: przeszłość i teraźniejszość, praca i zabawa, analiza i synteza.Efekty specjalne od dwóch pokoleń były popisową specjalnością MGM.Uroczysta obietnica złożona przez wytwórnię, że za drzwiami Teatru Wielkiego widzów czeka coś, czego nie zobaczą nigdzie indziej - ani na innej scenie, ani w parku tematycznym, ani na ekranie - kusiła publiczność.Weszli, oczekując, że zobaczą pokaz nie tylko lepszy od wszystkiego, czym może poszczycić się Strip, ale taki, którego nie ujrzą nigdzie indziej na kuli ziemskiej.Być może stało się tak dlatego, że Horton nie żywił zbyt wygórowanych nadziei, a może dlatego, że czarodzieje iluzji mieli piętnaście lat na wyszlifowanie swojej sztuki.Horton zapamiętał tylko jedno z pierwszej godziny przedstawienia: że siedział jak zauroczony na brzegu krzesła i odczuwał radość, której nie zdołał doświadczyć jako dziecko.Jak w wielkim finale pokazu ogni sztucznych, efekty i triki następowały jeden za drugim tak szybko, że brakowało czasu, by je docenić, nie mówiąc o tym, że działo się to za szybko, żeby je przeanalizować.Był to ostentacyjny pokaz technicznej wirtuozerii, nieustająca parada widoków i dźwięków połączonych bezbłędnie przez muzykę i temat wiodący - podróż w czasie, obejmująca najważniejsze momenty w pięciu miliardach lat historii Ziemi.Ale w połowie przedstawienia - krótko potem jak asteroid jukatański spadł z nieba i uderzył w ziemię za horyzontem przy akompaniamencie oślepiającego błysku - Horton nagle ocknął się z zauroczenia.Nie sprawiła tego ani podłoga trzęsąca się pod stopami, ani podmuch gorącego wichru, który poczuł na twarzy, ani zagłada leśnych istot, która rozgrywała się przed jego oczami, ani nawet wielki, osmolony pień, który przewrócił się na pierwsze kilkanaście rzędów krzeseł.Przyczyną był samotny pteranodon krążący żałobnie nad głowami i spoglądający w dół na spustoszoną ziemię, na zmierzch swojej ery.Horton zauważył natychmiast, że pteranodon nie był zdalnie sterowanym automatem zwisającym na drucie ani modelem poruszanym falami radiowymi, ani projekcją filmową, ani żadnym innym trikiem, który byłby w stanie rozpoznać.Stworzenie latało nad głowami i było tak rzeczywiste jak ptaki, które Horton widywał w naturze.Hologram, pomyślał, gdy pteranodon odleciał, by skryć się w ciemnej chmurze spowijającej koniec ery dinozaurów.Ale Horton nigdy jeszcze nie widział syntetycznej holoanimacji oddającej tak drobne szczegóły i wykonanej na tak wielką skalę.Co więcej, w zaciemnionym audytorium nie było śladu lasera ani żadnego innego światełka.Hologram transmisyjny, urządzenie zamontowane na suficie.?Horton spędził resztę przedstawienia czekając, aż powtórzą efekt.Jego cierpliwość została wynagrodzona na początku wielkiego finału przedstawiającego techno-utopię przyszłości, utrzymaną w duchu „Popular Science” z lat pięćdziesiątych - z samochodami latającymi nad głowami i ogarniającą cały horyzont megalopolis
[ Pobierz całość w formacie PDF ]