[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ogłaszam, że stają się częścią mego królewskiego skarbca.Zaczniemy od przeszukania tu obecnych, ale.gdzie jest admirał?Wszyscy kręcili głowami, rozglądając się za nim, dopóki syndyk nie powiedział:- Prosił o wybaczenie, lecz musiał pójść do wychodka.- Znaleźć go! - rozkazał Hvaednir.Paru Hruntingów wypadło na zewnątrz, lecz bez powodzenia.Admirał, czując pismo nosem, wymknął się już z Ir.Syndykowie, kipiąc z oburzenia, lecz nie śmiać się sprzeciwić, pozwolili, by ich sakiewki zostały opróżnione na stół.Hvaednir zwrócił każdemu miedziaki, a złoto i srebro zgarnął na kupkę.- Ja.ja proszę o wybaczenie.- odezwała się Roska - lecz zostawiłam portmonetkę w domu.- Zajmiemy się tym później - powiedział pogodnie Hvaednir.- To dopiero początek, moi drodzy poddani.Shnorri, ociekając potem, trzymał usta zaciśnięte.Hvaednir rozkazał wszystkim podnieść się i przejść do głównej sali, w której tego ranka wysłuchaliśmy tylu przemówień.Z zewnątrz dochodziły odgłosy bieganiny i krzyki Iriańczyków, gdy nachodzono i przeszukiwano ich jaskinie-domy.W Sali Gildii zaczęli się wkrótce pojawiać wojownicy uginający się pod ciężarem worków wypchanych monetami i kosztownymi przedmiotami.Opróżniali je wprost na podłogę, a Hvaednir kazał urzędnikom syndyków posortować łup i podliczyć jego wartość.Tu i ówdzie wybuchały zamieszki, gdyż niektórzy Iriańczycy sprzeciwiali się grabieży.Słychać było krzyki i szczęk oręża.Przyniesiono paru zranionych Hruntingów, a inni zameldowali, że rebeliantów zabito od ręki.Syndykowie siedzieli w ponurym szeregu, pilnowani przez Hruntingów.Wymieniali między sobą ciche westchnienia:- Wiedziałem, że plan Jimmona przyniesie nieszczęście.- Bzdury! Też za nim głosowałeś ostatniej nocy.Shnorri skończył rozmawiać z jednym z wodzów, zbliżył się do Hvaednira i zapytał:- Kuzynie, co chcesz zrobić z naszą armią? Nie możesz tu zatrzymać wojowników, nawet jeśliby tego pragnęli, a większość chce natychmiast wracać do Shvenu.Mija lato i śniegi zamkną Ucho Igielne do miesiąca niedźwiedzia.- Wezwę ochotników, by zostali - odpowiedział Hvaednir.- Reszta może iść do domu, kiedy tylko będą chcieli.Shnorri, ty ich poprowadzisz.Życzę ci, byś zajął moje miejsce jako następca po Theoriku.Będę miał tutaj ręce pełne roboty.Shnorri westchnął.- Rozumiem, że nie mam wyboru.Żałuję teraz, że nie zgodziłem się zostać na Akademii Othomae, gdy mi zaproponowano posadę.* * *Hvaednir spędził parę godzin na organizowaniu rządów i wyznaczaniu przyjaciołom stanowisk.Gdy skończył, ziewnął od ucha do ucha.- Madame Rosko - odezwał się - zostawiła pani sakiewkę w domu, jak mi się wydaje.Czy mogę liczyć na pani gościnność?- Oczywiście, Wasza Królewska Mość.- To prowadź nas do siebie.Zdimie, ty też z nami pójdziesz, gdyż bez ciebie nie mógłym porozmawiać z tą piękną damą.Poszliśmy do domu Roski.Przed nami i za nami szli strażnicy.Niemal przed frontowymi drzwiami do budynku jakiś jęk zwrócił naszą uwagę.Ranny Hrunting leżał w cieniu przy ścianie.Hvaednir rozkazał strażnikom, by przenieśli rannego do domu Roski.Położono go na sofie, lecz zanim Hvasdnir skończył badanie, człowiek zmarł.- Musiał go zakłuć jakiś Iriańczyk, który nie chciał oddać złota - stwierdził Hvaednir.- Nie możemy puścić tego płazem, lecz nie bardzo wiem, jak znaleźć winowajcę.Przez chwilę się zastanawiał i wreszcie rozkazał strażnikowi:- Idź, sprowadź mego kuzyna, księcia Shnorri.Muszę się z nim naradzić.Polecił też wystawić wartę przed domem.Przez popękane drzwi bojaźliwie zaglądali do środka służący Roski.Hvaednir zasiadł w fotelu, zdjął złoty hełm i wysadzany klejnotami pendent, po czym podrapał się po czole.- Na nos Greipneka, ale jestem zmęczony! - sapnął.- Myślę, że przeniosę stolicę królestwa do bardziej normalnego miasta.Przebywanie w tej zachwalanej jaskini przyprawia mnie o dreszcze.- Jeśli chodzi o moją sakiewkę.- zaczęła Roska, lecz Hvaednir podniósł rękę.- Nie śmiałbym nawet pomyśleć o ograbieniu tak wspaniałej damy.Możesz zatrzymać drogocenności.Lecz czy mogę prosić o kielich wina?- Awad! - krzyknęła w odpowiedzi.Smagły Fediruni wślizgnął się nieśmiało do pokoju.Gdy mnie ujrzał, pod jego czarnym zarostem pojawił się grymas uśmiechu.Roska posłała go po wino, które Hvaednir błyskawicznie wypił wielkimi haustami.- Potrzebuję przyjaciela wśród Iriańczyków - odezwał się szorstkim głosem.- Wiem, jak wielu obraziło się po dzisiejszych wydarzeniach, choć sami je wywołali.Jednak z upływem czasu mam nadzieje udowodnić, że król z plemienia szlachetnych Hruntingów może rządzić bardziej sprawiedliwie niż ci kochający pieniądze syndykowie.Wychylił jeszcze jeden puchar i niepewnie się podniósł.- Rosko, kochanie, czy mogłabyś mnie oprowadzić po swoim domu?- Oczywiście, Wasza Królewska Mość.- Chodź więc.Zdimie, możesz zostać.Muszę wypróbować kilka nowych zwrotów novariańskich na naszej uroczej gospodyni.Jeśli mam rządzić Novarianami, wypada mi uczyć się ich języka.Roska obeszła z Hvaednirem pokój, pokazując mu obrazy, wazy i inne ozdoby.Następnie poszli schodami do góry.Do pokoju wślizgnął się Awad i uścisnął mi dłonie.- Pan Zdim! Jak to miło zobaczyć pana znowu! Panienka śledziła pańskie przygody w kamieniu i opowiadała nam o niektórych, lecz wolelibyśmy usłyszeć o wszystkim z pańskich ust.Mam nadzieję, że wróci pan tu na służbę?- Jeszcze nie wiem - odpowiedziałem.- Chciałbym spróbować tego wina.Pochodzi z Vindium, jeśli się nie mylę?- Tak jest.Ale wróćmy do historii.Opuścił nas pan pierwszego dnia miesiąca orła.Krzyk z góry przerwał mu.Pierwszą moją powinnością ciągle jeszcze była służba pani Rosce, więc poderwałem się z krzesła i pognałem po schodach, Awad zaś następował mi na pięty.Po kolejnym krzyku nastąpiło wezwanie Roski:- Zdim! Ratuj mnie!Głos dochodził z sypialni.Popędziłem więc w tym kierunku.W komnacie byli Roska i Hvaednir.Roska, w resztkach zdartej z ciała sukni, leżała na wznak na łóżku.Nad nią pochylał się Hvaednir z jednym kolanem opartym o materac.Książę przytrzymywał Roskę jedną ręką, gdy drugą* starał się rozpiąć spodnie.Czytałem o praktyce wśród Pierwszoplanowców zwanej „gwałtem”, podczas której osobnik męski spółkuje z kobietą wbrew jej woli.Nie znamy niczego takiego na Dwunastym Planie i zastanawiałem się, jak są rozwiązywane pewne techniczne problemy przeprowadzenia tej operacji, którą większość ludzkich społeczności uważa za przestępstwo.Otrzymawszy od Roski rozkaz ratowania jej, nie mogłem jednak zaspokoić swej ciekawości, stojąc z boku i obserwując całe zdarzenie z filozoficznym obiektywizmem.Rzuciłem się do wykonania zadania nie zastanawiając się nad wszystkimi jego logicznymi konsekwencjami.Skoczyłem na Hvaednira z tyłu, wbiłem szpony w jego tułów i ściągnąłem z łóżka.Mężczyzna wyrwał się jednak z mego uchwytu, choć przez to jego tunika i skóra pod nią zostały okrutnie poszarpane, i zdzielił mnie takim ciosem w szczękę, że zachwiałem się na nogach.Jestem pewny, że normalny Pierwszoplanowiec poleciałby przez cały pokój.Zwarliśmy się ponownie.Próbowałem przegryźć mu gardło, lecz on wsunął mi łokieć pod szczękę i trzymał w ten sposób na dystans.Zadziwiła mnie siła tego człowieka.Wdawałem się już wcześniej w walkę wręcz z Pierwszoplanowcami i stwierdziłem, że są na ogół słabeuszami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]