[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wystarczyłyby rurki ołowiane? Możesz dostać tego towaru, ile dusza zapragnie.– Byłyby doskonałe, ale jest jeden szkopuł – odrzekł Padway.– Prawdopodobnie potrulibyśmy klientów, a to mogłoby zaszkodzić interesom.Nie sądzisz?– Nie wiem, czy gdziekolwiek dostaniesz to, czego szukamy.Padway myślał przez chwilę, podczas gdy Thomasus i Ajaks, czarny niewolnik, który niósł kocioł, przyglądali mu się uważnie.– Gdybym mógł wynająć zręcznego fachowca z pewnym doświadczeniem w obróbce metalu, pokazałbym mu, jak się robi takie miedziane rurki.Jak u was można nająć człowieka?– Różnie – odrzekł Thomasus.– Możesz kupić niewolnika, ale nie masz dosyć pieniędzy.Wolałbym zresztą, abyś nie dokładał ceny dobrego niewolnika do twojego przedsięwzięcia.No i musiałbyś mieć utalentowanego majstra, żeby wydobyć z niewolnika tyle pracy, by zwróciły ci się koszty inwestycji.Padway pomyślał.– Może by wywiesić na ścianie twojego domu ogłoszenie, że jest wolne miejsce?– Co? – wykrztusił bankier.– Boże, czy Ty słyszysz? Najpierw wydziera mi pieniądze na swoje zwariowane pomysły, a teraz chce oblepić mi dom napisami.Nie ma granic…– Spokojnie, Thomasusie.Nie podniecaj się.To nie będzie duży napis i zostanie bardzo artystycznie wykonany.Sam go namaluję.Chyba chcesz, żeby mi się powiodło?– To nie odniesie skutku.Większość wyrobników nie umie czytać.Poza tym nie chcę, żebyś poniżał się pracą fizyczną.To byłoby śmieszne.Nie ma o czym mówić.A jakiej wielkości ogłoszenie miałeś na myśli?Padway powlókł się do łóżka zaraz po obiedzie.Nie widział żadnej możliwości powrotu do swoich czasów.Żegnajcie na zawsze, przyjemności lektury American Journal of Archeology, żegnaj, Myszko Miki i spłukiwany klozecie, żegnaj prosta, bogata, precyzyjna mowo angielska, żegnajcie…Wynajął robotnika trzy dni po pierwszym spotkaniu z Thomasusem Syryjczykiem.Był to mały, smagły, zarozumiały Sycylijczyk o imieniu Hannibal Scipio.Wynajął też, na krótki termin, walącą się ruderę na Kwirynale i zgromadził wystarczającą, jak sądził, ilość sprzętu i surowca.Aby za bardzo nie rzucać się w oczy, zaczął nosić do spodni tunikę z krótkimi rękawami.Dorośli rzadko zwracali na niego uwagę w tym mieście pełnym rozmaitości, ale miał już dość małych chłopców biegających za nim po ulicach.Mimo to nalegał na przyszycie obszernych kieszeni do tuniki, choć przerażony krawiec protestował przeciwko niszczeniu dobrego, klasycznego stroju jakimiś pogańskimi wymysłami.Wystrugał z drewna formę i pokazał Hannibalowi, jak nawijać na nią miedziane wstęgi.Hannibal twierdził, że potrafi znakomicie lutować, ale gdy Padway spróbował zagiąć rurki odpowiednio do kształtu kotła destylacyjnego, wszystkie szwy natychmiast puściły.Hannibal nieco spuścił z tonu, choć nie na długo.Nadchodził wielki dzień pierwszej destylacji; Padway oczekiwał go z lękiem.Według teorii Tancrediego wyrastała nowa gałąź drzewa czasu.Ale jeśli profesor się mylił? Jeśli Padway uczynił coś takiego, co zmieniło całą późniejszą historię? Być może uniemożliwił swoje własne narodziny w 1908 r.i wkrótce zniknie.– Czy nie powinno być jakichś zaklęć albo czegoś w tym stylu? – zapytał Thomasus Syryjczyk.– Nie – wściekł się Padway – już ci trzy razy mówiłem, że to nie jest magia.Gdy się jednak rozejrzał, stwierdził, że jakieś „abrakadabra” świetnie pasowałoby do scenerii: stary, skrzypiący dom, mrugające kaganki oliwne, trzech przerażonych widzów: Thomasus, Hannibal Scipio i Ajaks, któremu ze strachu oczy wyszły z orbit, a zęby szczękały jak kastaniety.Gapił się na aparat destylacyjny, jakby za chwilę miał z niego wyleźć sam Belzebub.– Trochę długo to trwa, nieprawdaż? – Thomasus nerwowo zacierał pulchne ręce.Zdrowym okiem łypał w stronę rurki, z której kropla po kropli sączyła się żółtawa ciecz.– Chyba wystarczy – stwierdził Padway.– Dalej będzie tylko woda
[ Pobierz całość w formacie PDF ]