[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy Hobart znalazł się wreszcie w Komnacie Onyxa, zastał tam księżniczkę Argimandę i udomowionego lwa chłepcących z wiadra herbatę.— Co ci się stało w nos? — zapytali prawie jednocześnie.Księżniczka zrobiła krok w jego kierunku, ale ponieważ przybrał kamienny wyraz twarzy, zaraz się zatrzymała.Hobart jeszcze raz opowiedział historię z polowania i spytał Theiaxa, gdzie się podziewał.Lew zrobił baranią minę, jeśli taka kombinacja jest w ogóle możliwa.— W Górach Stożkowych jest jego lwica, mój ko… książę Rollinie — odpowiedziała za niego Argimanda.— Pewnego dnia — zamruczał Theiax — idziesz polować ze mną.Jesz mnóstwo dobrego mięsa.Zabijam kupę zwierząt, ale nigdy ich nie jem.— Dlaczego? Chcesz przez to powiedzieć, że zabijasz dla samej przyjemności zabijania? — zdziwił się Hobart.— Pewnie.Jestem sportowcem.Sportowiec to taka osoba, która zabija dla przyjemności, ludzie zawsze mi to powtarzali.Ktoś, kto zabija dla korzyści jest tylko ohydnym kłusownikiem.Chodź ze mną, to ci pokażę.Kiedy będziecie mieli z Argimandą młode, też je możecie przyprowadzić.Księżniczka ciężko westchnęła, a Hobart z ulgą zauważył, że król Gordius wszedł do komnaty, zanim ta rozmowa zeszła na jeszcze bardziej niebezpieczne tematy.Za królem wszedł książę Alaxius i jeszcze kilku służących niosących małe armatki zamienione na doniczki do kwiatów.— Postawcie je… na przykład tam i tam! — rozkazał król.Słudzy postawili armatki z roślinami na ziemi.— Przynajmniej łatwo jest zagospodarować to wszystko.Nie masz nawet pojęcia, Rollinie, jak ciężko jest zamienić miecze na lemiesze.Jeśli chodzi o przerobienie włóczni na drągi do zrywania owoców z drzew, to wszystko poszło gładko, tylko że teraz możemy nimi wyposażyć co najmniej dziesięć królestw naszej wielkości.O, idą drinki! — Lokaj nalał napoje do kieliszków i podał zaproszonym.— Moje dzieci, wypijmy za długie, szczęśliwe i płodne życie małżeńskie!Hobart wysiorbał swoją porcję i usiadł za królem.— Buum! — rozległo się nagle pod Hobartem.Podskoczył gwałtownie rozlewając resztę drinka.Król przez chwilę siedział nieruchomo, aż nagle wykrzyknął:— Niech Nois ma w opiece tego chłopaka, kiedy go dopadnę!— Och, ojcze — odezwała się księżniczka — już jutro przecież będzie dorosły!— Rozumiem, że mówicie o mym przyszłym bracie, księciu Aitesie? — powiedział lodowato Hobart.— Tak, tak — odparł król.— Wszędzie rozkłada kapiszony.Ale już niedługo.Wkrótce sprzedamy cały proch z naszego arsenału.Musimy się go przecież w jakiś sposób pozbyć.Kiedy armia zostanie rozwiązana, nikomu się nie przyda.A pieniądze pójdą na moje osobiste wydatki.Proszę, drogi chłopcze, napij się jeszcze!— A Argimanda nie pije? — zdziwił się Hobart, sięgając po drugi kieliszek.— Nie, przecież ona jest dobra.Myślałem, że wiesz o tym.Jak tam twój apetyt?— Zjadłbym konia z kopytami i jeszcze uganiałbym się za jeźdźcem — odpowiedział Hobart.Król spojrzał na niego skonsternowany, a po chwili skinął na lokaja i wziąwszy go na bok o czymś z nim poszeptał.Książę Alaxius kończył swój drugi koktajl.Starając się utrzymać na długich, patykowatych nogach, wstał i zwrócił się do Hobarta:— Rollinie, spędziłem cały dzień na mieszaniu farb starając się otrzymać te nieziemskie kolory, którymi ozdobione są twoje szaty.Ale zawsze wychodziła mi ta sama stara czerwień, żółć i błękit.Powiedz mi, w jaki sposób… he he he he he he!Wydając z siebie ten zwariowany chichot książę Alaxius opadł na kolana z wielkim, głupkowatym uśmiechem na twarzy, a po chwili przewrócił się na podłogę.Hobart podskoczył i próbował go podnieść.— Biedak — odezwał się król.— Znów się zatruł.Połóż go gdzieś.Minie mu.— Jeszcze minutę temu był zupełnie trzeźwy — zdziwił się Hobart.— Oczywiście, oczywiście.Wtedy nie był jeszcze zatruty.Przecież albo się jest zatrutym, albo nie.Alaxius nagle spoważniał, przesunął ręką po twarzy, uczynił jakiś grymas i rzekł:— Czyżbym znowu zrobił z siebie głupca? Przepraszam, Ojcze.Przeliczyłem swoje siły.Hobart, który właśnie pochylał się nad nim, odparł niskim głosem:— Czy mógłbym z tobą później porozmawiać? — książę esteta skinął potakująco głową.Hobart zwrócił się do króla Gordiusa:— Wasza Wysokość mówił coś o pieniądzach na swoje osobiste wydatki.Czy mógłbym dowiedzieć się czegoś więcej na ich temat? Chyba jako osoba mająca wkrótce objąć pół królestwa powinienem wiedzieć wszystko o jego finansach.— Cóż — odrzekł król — sprawa jest prosta.Załóżmy, że Charion uznaje, że potrzebujemy większych dochodów.Nakazuje skarbnikowi królewskiemu sporządzenie dekretu o nowym podatku i przynosi mi go do podpisania…— Przepraszam — wtrącił Hobart — ale czy wy nie macie jakiegoś parlamentu albo kongresu?— Czego? Nigdy o czymś takim nie słyszałem.Inżynier zaczął wyjaśniać, co to za instytucje, a król wydawał się być wielce tym zainteresowany, zmuszając Hobarta do podawania kolejnych szczegółów.Argimanda zafascynowana przysłuchiwała się rozmowie, a Alaxius przejawiał najwyższe znudzenie.Lew zaczął chrapać.Nawet kiedy usiedli już do obiadu, Uprzejmy Monarcha dalej molestował inżyniera.— Tak, tak — kiwał w zamyśleniu głową.— To rzeczywiście bardzo interesujące.Widzę, że będę musiał porozmawiać na ten temat z Charionem.Królowa Vasalina wykazała większe zainteresowanie gościem:— Rollinie, najdroższy, czyżby nie smakował ci stek?— A co to w ogóle jest? — spytał Hobart z mdłym uśmiechem.Mięso nie tylko było twarde, ale również wionęło dziwnym, niezbyt przyjemnym odorem.— Koń — odparł król.— Powiedziałeś, że zjadłbyś konia.Gdybyś po obiedzie chciał pouganiać się za jeźdźcem, rozkazałem, aby jeden czekał przed zamkiem.Oczywiście, jeśli go złapiesz, to raczej nie powinieneś go jeść.Sam rozumiesz.* * *— No dobra, człowieku, co masz mi do powiedzenia — rzekł książę Alaxius, rozkładając się na łóżku Hobarta z rękami założonymi na głowę.Hobart ledwo wyłgał się z poobiedniej wizyty króla, królowej i ich córki.Usiadł w fotelu i zapalił ostatnie pozostałe mu cygaro.— Potrzebuję rady, Alaxiusie — rzekł po chwili.— Pytaj.— Jak ci się podobały wydarzenia ostatnich dwóch dni?Alaxius ziewnął.— Jeśli oczekujesz, że powiem ci, iż bardzo mi się podobały, to będę cię musiał chyba rozczarować.— Wcale mnie nie rozczarowałeś.Jeśli dobrze rozumiem, nie jestem takim kandydatem na męża twojej siostry, jakiego byś oczekiwał?— Nie o to chodzi, Rollinie.Mimo że nie pojmuję, co Argimanda w tobie widzi, jest mi zupełnie obojętne, za kogo wychodzi.Rzecz w tej połowie królestwa.— Aha — zrozumiał Hobart.— To już coś.Chodzi więc o to, że dostałbyś całość, gdybym nie uratował twojej siostry?— Uhmm.— A co z Argimanda?— Znalazłaby się w żołądku androsfinksa, głupku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]