[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdyby coś takiego mu się przytrafiło, będę już wiedział, kogo mam podejrzewać.To chyba sprawiedliwe?– A więc pozostało mi tylko jedno do zrobienia! – ryknął dasht.– Kavirze bad-Matlum, czy jakie tam imię nosisz, oświadczam, że jesteś łotrem, renegatem, kanalią, szpiegiem, tchórzem, kłamcą, złodziejem i wzywam cię do obalenia tych zarzutów z bronią w ręku wymierzoną w moją osobę.– Na koniec ściągnął z dłoni rękawicę i rzucił ją w twarz Hasselborga.– A już myślałem, że wszystko ustaliłem – westchnął król.– Dlaczego mi to robisz? Przecież nie wiadomo, czy kogoś o randze Mistrza Kavira można zmusić do przyjęcia wyzwania od szlachcica, zwłaszcza o twojej pozycji społecznej.– Przypomnij sobie sprawę Yezdan przeciw Qishtaspandu, ledwie rok temu – zaripostował dasht.– Zawodowego artystę uznaje się za osobę dorównującą szlachcicowi, a więc można go wyzwać na pojedynek.– Hola, hola – wtrącił Hasselborg.– W Malayer podchodzimy do tego zupełnie inaczej.Może ktoś mi to wyjaśni?.Jám chce się ze mną pojedynkować, czy dobrze rozumiem?– I to jak!– A co, jeśli odmówię?– Ha, ha! – wykrzyknął dasht.– Nędznik małej wątroby, nie miałem racji? Już próbuje wziąć nogi za pas! Trudno, mój panie, w takim razie wytniemy na tobie piętno, stygmat twego tchórzostwa, pięć ran, począwszy od twoich uszu.– Daruj sobie resztę.Czy mam wybór broni?– Naturalnie.Cokolwiek z zatwierdzonej listy – kopia, pika, miecz, sztylet, siekiera, maczuga, halabarda, topór, cep, oszczep, łuk, proca albo miotanie nożem; z tarczą lub bez tarczy, w pancerzu lub bez zbroi, pieszo lub wierzchem.Stanę przeciw tobie, obojętnie którą kombinację wymienisz, bo będziesz dwunastym który porwał się na mnie.Wiedz, że dwanaście to moja szczęśliwa liczba.Hasselborg nie zaprzątał sobie głowy pytaniem, jaki los spotkał tamtych jedenastu.Wyjął kastet i pokazał królowi.– A czy to będzie dopuszczone?– Nie, nie, nie! – odparł satrapa.– Za kogo nas uważasz, za jakichś dzikusów z Moczarów Koloft, aby okładać się pięściami?– Niech więc będą kusze, bez zbroi i pieszo – oznajmił detektyw.Był znakomitym snajperem, toteż doszedł do wniosku, że i tak kusza daje mu najwięcej szans.– Potrzebuję kilku dni na ćwiczenia w strzelaniu.– Zgoda – westchnął Jám.– To będzie piękne widowisko – dzięki mnie, najlepszemu kusznikowi w Rúz.Widziałeś moją kolekcję głów?– Nasadzonych na piki przy miejskiej bramie? Uznałem to za wulgarnie ostentacyjne.– Nie, ty głupcze.Głowy zwierząt, które uśmierciłem.Najwyższy Panie, pozwalam sobie ponownie prosić, abyś rozstawił straże przy tym łajdaku.Może się wymknąć pod osłoną nocy.– Słusznie – odparł monarcha.– Mistrzu Kavirze, wysłuchaj mego królewskiego rozkazu: natychmiast przenieś swoje rzeczy do mego królewskiego pałacu, przyślę ci sługi do pomocy.Aby uniemożliwić mi ucieczkę na wolność, dokończył w myślach Hasselborg.Oczy Fouri rozszerzyły się ze zgrozy, kiedy Hasselborg opowiedział jej o wszystkim.Hasté za wydawał się niespecjalnie zmartwiony.– Pojedynki to głupota – oświadczył.– Rada Mishe potępiła je kategorycznie.Choć my, kapłani, już od dawna staramy się odzwyczaić szlachtę od tego grzesznego szaleństwa, ona rewanżuje się krytyką naszej astrologii.Czyż gwiazdy, mówią, nie przynoszą zwycięstwa temu, którego triumf jest z góry postanowiony? Ręce opadają.Hasselborg oddalił się do swego pokoju, aby spakować rzeczy.Fouri nie odstępowała go na krok, przemawiając władczym tonem do jego dwóch strażników:– Stójcie za drzwiami, gbury! Rozkazuję wam!Żaden nie miał ochoty na kłótnie z tak zdeterminowaną panienką, a może wiedzieli o jej uprzywilejowanej pozycji.Fouri rzuciła się Hasselborgowi na szyję.– Mój bohaterze! – krzyknęła.– Moja miłości! Czy mogę cię jakoś uratować?– Tak, faktycznie możesz.Zacznij od wszycia dwóch nałokietników do rękawów płaszcza z mojego starego ubrania.– Nałokietniki? Wszyć? Co masz na myśli?Hasselborg przekręcił płaszcz na lewą stronę i wyjaśnił jej cierpliwie, o co mu chodzi.– Aha, już rozumiem – stwierdziła.– Marna ze mnie szwaczka, ale nie pozwolę, aby zrobił to ktoś inny, bo gdy zarzucisz ten płaszcz na siebie, w żyłach twoich rozejdzie się nadprzyrodzona potęga mej miłości i doda ci sił do wielkich czynów.– Przyda mi się – westchnął, składając ubranie na łóżku.– O tak, na pewno.I wreszcie będę pomszczona przez śmierć tego plugawego łotra.– Przez chwilę niewprawnie pruła ściegi.– Kavirze – podjęła – dlaczego mnie unikasz? Jesteś zimniejszy od posągu Qarara w Mishe.– Naprawdę?– Tak, naprawdę.Czyż nie zachęcam cię ze wszystkich sił, na jakie może zdobyć się porządna dziewczyna, a nawet jeszcze bardziej? Posłuchaj, wuj Hasté może wpaść tutaj dziś wieczorem na parę słów, król zaś nie omieszka odprowadzić cię do nowego pokoju w pałacu.Cokolwiek się zdarzy, pozostanie słodkie wspomnienie, które będzie nam towarzyszyło aż do śmierci, obojętnie czy zabierze nas ona wcześniej, czy później.Hasselborg zaczynał się bać, że wbrew zdrowemu rozsądkowi ustąpi dziewczynie jedynie po to, aby skończyć tę dyskusję.Kiedy patrzył na Fouri, musiał opanowywać się całym wysiłkiem woli, by odrzucić jej ofertę.Byłby ją przyjął, gdyby zamierzał zrzucić maskę.Naturalnie pozostawała jeszcze Alexandra, ta jednak była o całe lata świetlne od niego.Wziął się w garść.– Dziękuję za uznanie, Fouri, ale nie oczekuję wczesnej śmierci, w każdym razie jeszcze nie teraz.Małżeństwo to poważna sprawa, nie można go traktować jako wstępu do pojedynku.– Więc sam dokończ to szycie i obyś skaleczył się w palec! – Rzuciła mu w twarz płaszcz, igły i całą resztę, po czym wyszła tupiąc i zatrzaskując za sobą drzwi.Victor Hasselborg uśmiechnął się kwaśno nieco rozbawiony lecz bardziej rozżalony i zły z powodu sytuacji, w którą wpędziły go okoliczności.Chwycił płaszcz, założył okulary i przystąpił do wypełniania zaleceń dziewczyny.Znalazłszy się między rezolutną i kochliwą bratanicą Hasté a Lordem Jámem z Rúz, detektyw świetnie rozumiał uczucia Odyseusza, próbującego lawirować między Scyllą a Charybdą.Po zakończeniu przeprowadzki Hasselborg spędził długi, ponury wieczór.Strażnicy, których przydzielił mu król, najwyraźniej otrzymali rozkaz, aby przyczepić się do niego jak pijawki.Detektyw chciał przespacerować się trochę po pałacu i zebrać więcej wiadomości o Zambie i jej nowych władcach, ale żołnierze okazali się zaskakująco nieczuli na urok, jaki przed nimi roztoczył.Obawiał się początkowo, że stała obecność wartowników stłumiła w nim dar wymowy, ale jedna z jego niedoszłych ofiar postawiła sprawę we właściwym świetle:– Nie myśl, Mistrzu Kavirze, że cię nie szanujemy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]