[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ach tak, rozumiem.A czym zajmowała się pani tamtego wieczoru, kiedy groziła mi swoją parasolką? Pilnowaniem własnego nosa?Dziewczyna uniosła podbródek.- Sądziłam, że młoda kobieta jest w niebezpieczeństwie - odpowiedziała, a w jej szarych oczach pojawiły się niebezpieczne błyski.- Och, oczywiście.I była pani przekonana, że pani i pańska parasolka powstrzymają mężczyznę dwa razy od pani cięższego.- Pomyślałam, że muszę przynajmniej spróbować - odrzekła Kate.- W przeciwnym wypadku nie potrafiłabym spojrzeć sobie w oczy.Jej odpowiedź wywołała dreszcz wzdłuż kręgosłupa Burke’a.Przekonywał siebie, że ta absurdalna reakcja na jej słowa jest ulgą, ponieważ panna Mayhew miała dokładnie to, czego szukał w kandydatkach na przyzwoitkę dla córki.W żadnym wypadku nie mogło mieć to związku z czymkolwiek innym.Oto znalazł - i to w dodatku na ulicy przed swoim domem - najrzadszy okaz w całym Londynie: prawdziwie dobrą i uczciwą osobę.I wcale nie chodziło o to, że ta dobroć i uczciwość miały nieodparcie urocze opakowanie.Nie dawał więc za wygraną.- Panno Mayhew, a jeśli zapłaciłbym pani trzysta funtów rocznie? Czy wtedy zechciałaby pani dla mnie pracować?- Nie! - zawołała, wyglądając na zatrwożoną.- Na niebiosa, dlaczego nie?! - Wtedy przyszło mu do głowy okropne przypuszczenie.Powinien pomyśleć o tym zdecydowanie wcześniej.- Czy jest pani zaręczona, panno Mayhew?- Słucham?- Zaręczona.- Popatrzył na nią uważnie.- To nie jest dziwne pytanie.Jest pani atrakcyjną młodą kobietą, może jedynie trochę nietypową.Wyobrażam sobie, że niejeden kawaler musi się o panią starać.Czy ma pani zamiar w najbliższym czasie poślubić któregoś z nich?- Oczywiście, że nie - odrzekła w taki sposób, jakby sam pomysł zamążpójścia wydał się jej niedorzeczny.- Dlaczego więc tyle w pani wahania? Czy kocha się pani w Cyrusie Sledge’u? Czy chodzi o to, że nie może pani znieść myśli o opuszczeniu go?Kate wybuchnęła szczerym śmiechem.Dźwięk ten wpłynął na jej rozmówcę w ciekawy sposób.Burke poczuł, że trzydzieści sześć lat to nie jest jeszcze taki zaawansowany wiek i że, być może, przyszłość kryje przed nim coś więcej niż flanelowe kamizelki i czytane przy kominku książki.Być może opętało go jakieś szaleństwo.Doprawdy nie było na to innego wytłumaczenia.W tej chwili wydawało mu się najnaturalniejszą rzeczą pod słońcem, by podejść do panny Mayhew, objąć ją w talii i złożyć pocałunek na jej śmiejących się ustach.Prawie mu się to udało; chwycił niczego niespodziewającą się Kate i bez żadnego wysiłku przyciągnął ją do siebie.Ale kiedy się pochylił, by ją pocałować, dziewczyna chwyciła leżący na stole atlas i zdzieliła go nim po głowie.Mimo że uderzenie specjalnie go nie zabolało, było tak nieoczekiwane, że Burke odruchowo puścił dziewczynę.Podbiegła do drzwi i wyskoczyła na korytarz, zostawiając go samego w bibliotece Cyrusa Sledge’a.Naprawdę nie było się czemu dziwić, że Burke podniósł atlas, zamachnął się nim z całej siły i wyrzucił przez okno.6Kate nie przestała biec, dopóki się nie znalazła w klasie.Gdy już poczuła się tam w miarę bezpieczna, podniosła drzemiącą przy kominku Lady Babbie i zaczęła przemierzać pokój, chowając twarz w kocim futerku.Dobry Boże, modliła się.Proszę, nie pozwól, by mnie zwolnili.Błagam cię, proszę, proszę, proszę, nie pozwól im mnie zwolnić.Nie mam dokąd pójść.Podobnie modliła się po spotkaniu z wielebnym Billingsem sam na sam w spiżarni.Jedyną różnicą było to, że wielebnego zdzieliła talerzem z szarlotką, a markiza atlasem.Posie wsunęła głowę w drzwi dokładnie w chwili, gdy Kate wypowiedziała ciche, błagalne amen.- No i co? - zapytała podekscytowana.- Czego on chciał? Kate wypuściła kotkę, która już jakiś czas wyrywała się z jej rąk.- Och, Posie - odrzekła z westchnieniem.- Jestem taka nieszczęśliwa.Służąca potrząsnęła głową.- W takim razie nowy płaszcz? Drań.Wszyscy ci z tytułami są tacy sami.Uważają się za wytwornych dżentelmenów, a tak naprawdę nie są ani trochę lepsi od tych, którzy polują tylko na pieniądze.W każdym razie mam trochę oszczędności i mogę pożyczyć, jeżeli panienka będzie potrzebowała.Co panienka na to?Kate oparła się ze znużeniem o gzyms kominka.- Nie chodziło o płaszcz, Posie.Zjawił się tutaj po coś zupełnie innego.Chce mnie zatrudnić jako przyzwoitkę dla swojej córki podczas jej pierwszego sezonu towarzyskiego.Za dwieście.nie, trzysta funtów rocznie.- Wzięła głęboki wdech.- A ja odmówiłam.Posie w sekundę znalazła się przy Kate, chwyciła jej nadgarstek i rzekła:- Skłamałam.Podejrzewałam, że nie przyszedł tutaj w sprawie płaszcza.Widziałam, jak panienka biegnie po schodach, i wtedy usłyszałam z biblioteki okropny hałas.Pewnie coś stłukł, a lokaj i Sledge’owie wbiegli zaraz zobaczyć, co się stało.Założę się, że jeszcze nie zdążył wyjść.Możemy go zatrzymać, zanim dojdzie do drzwi, i panienka mu powie, że zmieniła zdanie.Chodźmy, bo jeszcze nam ucieknie.Kate wyszarpnęła dłoń z uścisku młodszej od siebie dziewczyny.- Posie, nie mogę.Służąca spojrzała na nią z osłupieniem.- Nie może panienka czego? Nie może żyć jak królowa za trzysta funtów rocznie? Czy ma panienka pojęcie, ile to jest pieniędzy? To więcej, niż obie mogłybyśmy zarobić przez całe życie.Kate wzdrygnęła się, gdy na końcu zdania głos służącej przeszedł w skrzek.- Posie - rzekła słabo.- Ty nie rozumiesz.- Ma panienka całkowitą rację, że nie rozumiem! Muszę panience powiedzieć, że lubię ją bardziej niż wszystkie te sztywne damulki, które się wcześniej opiekowały chłopcami.Ale jeśli nie pójdzie panienka pracować dla jego lordowskiej mości, to przysięgam, że nigdy się już do panienki nie odezwę!- Posie - Kate opuściła głowę i położyła ją na kolanach.Kiedy znów się odezwała, jej głos był przytłumiony przez materiał spódnicy.- Nie mogę pracować jako przyzwoitka.Nie tutaj, nie w Londynie.- Dlaczego nie?Nie mogła oczywiście zdradzić tego Posie.Nikomu ze służby Sledge’ów nie powiedziała o swojej przeszłości.Nie była pewna, co myśleli o Freddym, czy się zastanawiali, gdzie go poznała lub jak to się stało, że zostali przyjaciółmi.Nikt jej nigdy o to nie pytał.Byli ludźmi niewsadzającymi nosa w nie swoje sprawy.Bo Kate wybierała swoich pracodawców z wielką rozwagą.Sledge’owie - tak jak i wszystkie rodziny, dla których wcześniej pracowała - nie byli, mimo swej zamożności, członkami śmietanki towarzyskiej.Nie byli regularnie zapraszani na najlepsze bale w sezonie.Nie chodzili do teatru ani nie pokazywali się na wyścigach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]