[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Usiadł ostrożnie na skraju łóżka, podkładając ramię pod jej głowę.Przesunęła się odrobinę, odprężając się w jego ramionach, i lekko zacisnęła pięść na jego piersi.Znajomy zapach lawendy i werbeny otoczył go, odurzył, zmieszany teraz z jakąś zupełnie nową nutą, czymś niezwykle kuszącym.W tym zapachu była cała Miranda - dzielna, uparta i niewyobrażalnie namiętna.Wydała z siebie cichy, nieartykułowany pomruk i wtuliła twarz w jego szyję.Mała wiedźma, pomyślał czule, na jedną chwilę poskromiona.Nikt nie wie, co przyniesie jutro, ale jego już tutaj nie będzie.Teraz na Ronalda spadnie obowiązek podtrzymania Mirandy na duchu.Morgan zaczął się zastanawiać, czy przyjaciel aby na pewno da radę.Poczuł, że sam zaczyna przysypiać, więc odsunął się od niej delikatnie i wstał.Sięgnęła po coś przez sen, jej palce zacisnęły się lekko.Pochylił się i ucałował je, każdy osobno.Błogosławione paluszki, takie delikatne, a teraz również takie zręczne.Opuścił jej pokój ze wspomnieniem tego zwycięstwa - i nadzieją na inne, które wciąż czekają, a potem ruszył do Londynu, co koń wyskoczy.Dwa tygodnie temu Miranda podsunęła mu sposób, dzięki któremu mógłby dotrzeć do Phillipa, a teraz jest cholernie zdecydowany, by go wypróbować.Po raz kolejny.Ronald i pani Southey czekali przy stole w jadalni, dzieląc się czajnikiem herbaty przygotowanym dla Mirandy.- Pirotechnika już się skończyła? - zapytał Ronald.- Pani Southey stwierdziła, że sądząc po odgłosach, odgrywaliście na nowo bitwę pod Trafalgarem.- Twoja kuzynka nie ucieszyła się perspektywą wyjazdu do Kornwalii, ale chyba ją przekonałem.Pani Sothey, może pani już do niej iść.Zasnęła.Ronald uniósł brwi w udanym zdumieniu, ale zanim zdążył się odezwać, Morgan podniósł rękę.- Ani słowa.Idę do łóżka, zanim się przewrócę.Jeśli masz ochotę mnie wyzwać albo coś w tym rodzaju, na litość boską, zrób to nie wcześniej niż rano.Miranda od pierwszej chwili przebudzenia wiedziała, że Morgan odjechał.Cóż, nie wszystko musiało potoczyć się tak, jak w bajkach z obrazkami.Rycerze nie ratują księżniczek z opresji, żeby zaraz radośnie odjechać.A może i tak.Przyszło jej do głowy, że książki nigdy nie wykraczały zbyt daleko poza sam akt ratunku.Przecież to było oczywiste i typowe, że ona i Morgan ostatnie wspólne chwile spędzą na sprzeczce.Nic dziwnego, że zaczynał się nią nudzić.Była mu cierniem w boku od połowy kwietnia - najpierw opierała mu się, a potem, jak słusznie zauważył, liczyła wyłącznie na niego w kwestii zarówno towarzystwa, jak i pomocy.Musiała mu zatem udowodnić, że potrafi o siebie zadbać, a może od czasu do czasu również i o niego.Czy nie tak postępują normalne kobiety?Musi również znaleźć jakiś sposób, żeby mu się odwdzięczyć.Morgan wyświadczył jej wielką przysługę i musiał się dowiedzieć, że nie tylko on spłaca swoje długi.Może będzie w stanie nawet połączyć oba te cele jednym sprytnym posunięciem: zrewanżować mu się, a jednocześnie udowodnić, że jest bystra i mądra.Scenariusz, który zaczął jej się rodzić w głowie, był jednak całkowicie niewykonalny w Kornwalii.Za to w Londynie.Kiedy pani Southey przyszła, żeby ją obsłużyć, Miranda poprosiła o papier do pisania.Przez następną godzinę układała list, choć Ronald walił w jej drzwi mniej więcej co kwadrans, informując ją, że „Kornwałia jest dalej niż za rogiem ulicy” i że powinni już wyruszyć.Była tak zaabsorbowana, że nawet go nie słyszała - po wielu latach pisywania esejów o słabościach rządu i żałosnym stanie społeczeństwa stwierdziła, że może to być najważniejsza z dotychczas podejmowanych prób literackich.Tu jednak chodziło o szczęście prawdziwych, konkretnych ludzi, a nie pozbawionych twarzy ludzkich rzesz.Ostatecznie jednak uznała się za usatysfakcjonowaną rezultatem swojej pracy i przekopiowała pokreślony i poplamiony rękopis na czysty arkusz papieru.Szanowny Panie DeBurgh!Pozwalam sobie napisać do Pana w imieniu przyjaciela.Dla niego właśnie otwieram przed Panem swoje serce, aby Pan rozważył otwarcie swego serca przed kimś innym.Może się Pan zastanawiać nad moją bezczelnością i narzekać, iż z pewnością nie jestem w stanie pojąć drastycznych zmian w Pańskim życiu, jakie doprowadziły do tego, że odwrócił się Pan od Kitty Pearce.Nie będzie Pan miał racji.Ja również straciłam w wypadku ważną część samej siebie - przede wszystkim rodziców.Straciłam również władzę we wszystkich członkach, jak również, na pewien czas, chęć do życia.Nigdy, nawet w najśmielszych wyobrażeniach nie dopuszczamy do siebie możliwości spędzenia życia przykutym do fotela czy łóżka - takie rzeczy są dla nas niewyobrażalne.Jeśli jednak okoliczności nas zdradzą, to, co było dotąd niewyobrażalne, staje się naszą codziennością [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • coubeatki.htw.pl