[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przy czym ta opłacalność ma się wyrazić w kategoriach materialnych, w nomenklaturze cyfry.Co Stępik na to może odpowiedzieć? W najlepszym razie podejrzewają go o zarozumiałość.Przechwala się bez pokrycia.Jak im udowodni, że są w błędzie?Ani film, ani książka nie utrwaliły losów pokolenia Stępika.Nie zostały one opowiedziane.Nawet gdyby ten chłopak ze szlaku pasjonował się przeszłością, a nie przyszłością, mógłby poznać lepiej dzieje generacji Mickiewicza czy Wokulskiego niż swojego nauczyciela historii.Tamci zostali zanotowani.Stępik – nie.O Wokulskim chłopak ze szlaku napisze wypracowanie na sześć stron: jakim był.O Stępiku potrafi powiedzieć: lamus.Nic więcej.A spotykają się codziennie, rozmawiają, mogą stawiać sobie pytania, wyszukiwać odpowiedzi.Nie robią tego.Po co?– Bywam czasem w Warszawie – mówi – widzę na ulicach, na rogach, grupki wyczekujące czegoś, bo ja wiem czego? Albo widzę ich, jak wchodzą do tramwaju, do kina.Jest w ich postawie, w zachowaniu coś takiego, że się ich boję.Wolę ich ominąć, zdaje mi się, że kiedy powiem – przepraszam – nie będą rozumieli tego słowa.Te twarze nie potrafią wyrażać wzruszeń, te ręce nie znają czułych odruchów.Skąd wiem? Odnoszę takie wrażenie.Nie rozmawiałem przecież.Próbowałem wgryźć się w swoich.Nie potrafię.Pytali mnie, czy czytałem Joe Alexa.Otóż nie.Czytałem Reya, ale nigdy Joe Alexa.Triumfowali.No jasne, jak ktoś zna Reya, czy może zrozumieć obecne życie? Żeby wiedzieć, co jest teraz potrzebne i ważne, nie trzeba sobie zawracać głowy tym, co było kiedyś.Kiedyś – to znaczy dwa lata temu i dalej.Czy dobrze trafiam?Bo ja wiem?Wysłuchałem, co mi mówił.Palił zapałki, gapił się w ogień.Wykańczał ostatnie pudełko, kiedy wróciłem na jałowy szlak.Spokojna głowa gapy.W Warszawie na Ochocie mówią: gapy muszą wysiąść.Wiadomo, kim jest gapa.To dziwny człowiek.Żyje jałowo, ciągle się chmurzy, nie czuje pasji ryzyka, nęka go kompleks niemożności.Stary „Pekin” na Grójeckiej ma swój dzień.Jego dwaj mieszkańcy – Wilczyński i Szeryk, młodzi inżynierowie z TOS-u – nabyli „Fiata”.Teraz sposobią się do kampingowego rejsu na Mazury.Pomijam tu kilka dodatkowych nazwisk.Bo samochód nie jest manną tylko dla właściciela.Z pojazdu korzysta zawsze tłumek znajomych.Nabytek „Fiata” podniósł więc w oczach opinii nie tylko pozycję dwóch inżynierów, ale także kręgu ich przyjaciół.Należy tam i Misiek Molak.Oto bierze udział w małej zakrapiance z okazji tej szarej pchełki, która teraz drzemie w garażu, jeszcze nie dotarta.Rozmowa dotyczy opon, sałatek, taty z mamą i skrzynki biegów.Wielce ciekawa.Misiek trąca mnie:– Chodź.Spływamy.Na ulicy:– Z nimi nie ma życia.To talmudyści zagrzebani w sanskrycie techniki.Świat się obraca w rytmie czterotaktu, poruszany silnikiem na ropę.Nie mogę już słuchać.Tworzą się nowe elity – mówi później.Jeśli dawniej łączyły je dążenia twórcze, to teraz tym lepikiem jest zasada konsumpcji.Sycić się, jak najwięcej sycić się: iluzją, hazardem, pędem, bezwładem.Piekielnie atrakcyjne hobby.Wszystko, co przeszkadza tej zabawie, jest podejrzane.Oni nie są wcale tolerancyjni.Prawda – nie rzucają na przeciwnika klątw, ale za to jak go miażdżą nieubłaganą obojętnością!Ten przeciwnik – to on.Precyzuje różnicę stanowisk, genealogię poróżnienia: kończyli jedną szkołę, grali w jednej trampkarskiej drużynie.Tworzyli komórkę rozgałęzionej w tej dzielnicy paki Kosiorów.Potem on poszedł na uniwersytet, oni – na politechnikę.Wynikły kwestie zaangażowania politycznego: działać, markować działanie czy nie wytykać nosa.Spory roku 56, a potem rozejście.Misiek uczy w szkole, oni pracują w przemyśle.Nie wszyscy część ma posady w administracji.To zresztą nie gra roli.Istotne są ewolucje.Jemu obsiadła głowę sfora uczniaków.Hałaśliwi, płytcy, plazmowaci.Parskają przy lekturze Wielkiej Improwizacji.Przypadkowo podsłuchuje rozmowę swoich uczennic: „Ty głupia, rób to na stojąco.Nie zajdziesz”.Życie wymaga nieustannej ofiary – przerywa wykład, bo widzi, że klasa rozwiązuje krzyżówkę.Czuje, że się zgubił.Dlaczego? I w którym momencie? Zaczyna szukać odpowiedzi.Nie w ludziach: uważa, że są ślepi.Ufa książkom.Uprawia wielogodzinne lektury.Moli się w bibliotekach.Dużo tytułów i coraz więcej pytań.Ale te wyprawy pociągają, ta wędrówka po zmrokach pachnie przygodą.Co kryje się za zakrętem tej tezy? Jakie przepaści odsłoni ta stronica? Trzeba być ostrożnym: grunt jest grząski.Jego przyjaciele stąpają w tym czasie po twardej glebie.Mają magiczną formułę: duże A.Duże A – to symbol amortyzatora.Więc w tym zamyka się program: żyć bez wstrząsów.Nie wystawiać ciała na zdradliwe przeciągi.Snuć szczelny kokon.Już wiemy, że pracują.Na ogół są to zdolne typy.Fachowcy zorientowani w nowinkach ze swej branży, przeczuwający jej wielkie perspektywy.Na boisku piłkarzy dzieli się na tych, co mają ciąg na bramkę, i tych, którzy plączą się po murawie.Oni mają właśnie ten instynktowny ciąg na bramkę.Misiek tylko się kręci.Tłum przegapia gapę i chłonie wzrokiem zagrania tych pierwszych, obserwuje ich akcję.Tu może być wynik! Ulubione powiedzenie Szeryka: „W sporcie liczy się tylko wynik.U nas też”.Misiek mówi, że czuje wtedy, jak oblewa się potem: na koncie ma same przegrane.– Ty gapo – krzyczą mu w twarz – ty przeklęta gapo.Gdzie cię nosi? Przyłącz się: potrzebny nam kaligraf.Bierze jakąś partaninę.Nawet mu się udaje.Potem to przestaje go bawić.Występuje ze spółki.Bo tam już jest spółka! Wspólne organizowanie projektów, podział pracy przy wykonywaniu umów, wzajemne usługi i świadczenia.Jest to autentyczny kolektyw, utrzymuje gapa – zgrany i prężny.Jeśli jest szansa zarobku, potrafią tyrać jak mnisi.Jeśli należy odłożyć – będą głodować bez wahania.Pokorni niewolnicy swoich pasji, zobojętniali na wszystko, czego nie mają bezpośrednio przed oczami.Ich umysły osiągają stan napięcia tylko ugodzone ostrogą namacalnej korzyści.Poza tymi okresami tkwią w zupełnym rozprężeniu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]