[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pachołki Cohaagena jeszcze nie trafiły na jego ślad.Czy naprawdę wyśliznął się im, czy też czekali aż zaśnie? Może nieudane próby schwytania go żywcem nauczyły ich ostrożności? Bardziej prawdopodobne było to, że nie chcieli robić kipiszu w turystycznym okręgu Marsa.Co prawda mogliby zlikwidować go w hotelu, ale z drugiej strony ta akcja kosztowałaby ich zbyt drogo - sezon turystyczny zrobiłby klapę, gdyż goście obawialiby się, że mogą zostać zamordowani w swoich pokojach.Na razie był więc bezpieczny - ale czy na pewno? Przed pójściem spać będzie musiał podjąć środki ostrożności, na wszelki wypadek wpakuje do łóżka manekina, a sam położy się gdzie indziej.Ale tak naprawdę jego myśli nie krążyły w tym momencie wokół sposobów przeżycia.Myślał o Melinie.Co powinien zrobić, żeby się z nią pogodzić?Był teraz pewny, że ona jest kobietą z jego snu i gdyby to była pułapka, zajęłaby się nim, prawdopodobnie poszłaby z nim do łóżka, wyciągając z niego informacje, a potem dałaby znak wspólnikom, że mogą wkroczyć do akcji.Zamiast tego, wyrzuciła go za drzwi.To go przekonało, chociaż sprawiało ból.Więc może mimo wszystko postąpił słusznie, bo teraz wiedział, że może jej zaufać - jeśli tylko przekonałby ją, żeby i ona mu ufała.Prześpi się z tym.Może znów ona mu się przyśni, a sen pokaże jak się do niej zbliżyć.Tymczasem spróbuje się odprężyć.Trochę zjadł, może głupio.Napchał się balonikami marsjańskimi, a potem wcisnął w siebie opakowanie witamin, żeby zachować równowagę.Nie szalał za batonami, lecz zbliżały go do Hausera.Miał nadzieję, że podejdzie wystarczająco blisko, aby przypomnieć sobie coś istotnego.W tak samo znikomym stopniu był psychologiem, jak pracownikiem opieki społecznej, lecz wydawało mu się, że im głębiej pogrążał się w sobie, w sprawach związanych z Hauserem, tym większe będzie prawdopodobieństwo uzyskania dodatkowych informacji o tym człowieku.Taka informacja mogła uratować mu życie, lub nadać mu większe znaczenie.Włączył wideo.Pokój nie mógł pochwalić się ekranem na całą ścianę, gdyż na Marsie prawie nie było przemysłu artykułów konsumpcyjnych, lecz potrafił przyzwyczaić się do mniejszego odbiornika.Na ekranie pojawił się dokument - czy mogło być inaczej? - o Marsie.Pokazywano nudne zdjęcia czarnych skał na czerwonej pustyni.Ta sama scena fascynowała go wcześniej, ale teraz, kiedy nie udał się kontakt z Meliną, wszystko co nie wyglądało jak ona było nudne.- Pierwsze dowody obecności Obcych na Marsie odkryto czterdzieści lat temu, po pierwszej wyprawie załogowej - mówił narrator spoza kamery.Jeśli oczywiście błyszczący piasek dostarcza dowodów o gościach innych niż ludzie.Quaid leżał na łóżku w ciemnym pokoju hotelowym, skąpany w bladoniebieskim blasku z ekranu i bladoczerwonym blasku nieba.Ten program powinien go rzeczywiście zainteresować, ale zamazywał go wizerunek pełnej złości twarzy Meliny.Gdyby była przy jego boku, cały Mars wydałby się rajem, bez niej powab planety minął.Zmienił kanały.Ekran wypełniła twarz Vilosa Cohaagena i Quaid usiadł, by z bliska obejrzeć program.Cohaagen wygłaszał przemówienie w swoim biurze.- Dziś, o wpół do siódmej po południu podpisałem rozkaz wprowadzający stan wyjątkowy w Federalnej Kolonii Marsjańskiej.Nie będę tolerował dalszego sabotowania eksportu surowców mineralnych.Pan Kuato i jego terroryści muszą zrozumieć, że próby udaremnienia tego przyniosą tylko nieszczęście.Quaid przyglądał się twarzy swojego wroga.Dlaczego Cohaagen wprowadzał stan wyjątkowy? O co tu chodziło? Miał władzę urzędu Administratora i dyrygował Agencją, w tej sytuacji stan wyjątkowy wydawał się zupełnie niepotrzebny.Ale tak właśnie postępowali politycy.Tak długo jak sprawy wydawały się uczciwe, mogli prowadzić brudną robotę, którą cieszyli się w zaciszu.Ukazał się następny reportaż.Znów było to coś, o czym nigdy nie wspominali Ziemianom rozważającym emigrację na Marsa.Na ekranie pojawiła się komora powietrzna, w której stało czterech skutych więźniów.Powietrze powoli uchodziło z komory.Na twarzach więźniów malowała się rezygnacja i bezradność.- Francis Aquado, uszkodzenie własności publicznej - powiedział spiker.- Judith Redensek i Jeanette Wyle, opór podczas aresztowania.Thomas Zachary, zdrada.Dekompresja trwała.Więźniowie z trudem łapali powietrze, dusząc się.Ich błony śluzowe krwawiły.Ich oczy wychodziły na wierzch.Kamera najeżdżała na każdego więźnia, zbliżenia pokazywały wszystkie szczegóły z sadystycznym upodobaniem.Śmierć zadana za pomocą tortur.Najwyraźniej był to tutaj zwyczajny element życia, tak mocno zakorzeniony w świadomości ludzi, że egzekucje przeprowadzano publicznie transmitując je przez telewizję dla szerokiej widowni.Nie świadczyło to najlepiej o naturze tubylców.Na Ziemi brudy przynajmniej zgarniano pod dywan.Ekran ściemniał.Mimowolnie zgasił wideo.Trzymał się za głowę, zupełnie zagubiony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]