[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Być może patrolowali posiadłość przez walkietalkie.Eddington miał klucze do tylnych drzwi, które prowadziły do dużego hallu dla służby, gdzie znaleziono ciało Harleya.Z korytarza prowadziły drzwi do pralni, kuchni, spiżarni i jadalni dla służby.Qwilleran trzymał w ręce wiklinowy kosz, a Eddington miał plastikową siatkę na zakupy.Zanurzył w niej rękę i wyjął dwa jabłka i puszkę zupy, które postawił na kuchennym stole.Potem zaprowadził Qwillerana do głównego hallu.Chociaż blade dzienne światło dostawało się do hallu przez rząd wysokich okien, znajdujących się dziewięć metrów nad podłogą, to hall był ponurą zbieraniną prymitywnych włóczni, tarczy i masek, bębnów, czółen wystruganych w jednym kawałku drewna, zmniejszonych głów, strojów ceremonialnych pokrytych zakurzonymi piórami.Qwilleran kichnął.- Gdzie jest biblioteka? - zapytał.- Najpierw pokażę ci jadalnię i pokój do rysowania - powiedział Eddington, otwierając duże podwójne drzwi.Te pokoje wypełnione były bronią i totemami, kamiennymi smokami, średniowiecznymi brązami, wypchanymi małpami utrwalonymi w zabawnych pozach.- Gdzie są książki? - powtórzył Qwilleran.- A to jest palarnia.Harley uprzątnął stąd starocie i wniósł trochę swoich rzeczy.Qwilleran zauważył siedmiometrową rzeźbioną figurę dziobową, ogromny ster, mahoniowe i mosiężne lornety i oryginalny druk z 1805 roku, ukazujący łódź patrolową, sygnowany i oczywiście lepszej jakości niż ten Qwillerana.Stało tam wiele żeglarskich trofeów i wszędzie, na półkach, na stole i na gzymsach, umieszczono modele statków w szklanych gablotach.Kosz, który Qwilleran nadal trzymał w ręce, zaczął kołysać się i podskakiwać.- Koko jest fanem żeglarstwa, czy mógłbym go wypuścić? Eddington pokiwał głową, dając wyraz ukontentowaniu i przyzwoleniu zarazem.- „Entuzjazm jest gorączką rozumu”, jak powiedział Wiktor Hugo.Koko po raz pierwszy był tak ożywiony od czasu wypadku.Wyskoczył z kosza i pędem rzucił się do HMS „Bounty”, trzymasztowca z plecionym olinowaniem i mosiężną figurą dziobową.Następnie potruchtał do floty trzech małych statków.Były to: „Nina”, „Pinta” i „Santa Maria”.Wszystkie z pełnym omasztowaniem, flagami i proporcami.Kiedy zauważyli dziewiętnastowieczną łódź patrolową z mosiężnym działem, Koko podniósł przednie nogi, odgiął szyję i zaczął uderzać łapami w powietrze.- A teraz gdzie jest biblioteka? - zapytał Qwilleran, upychając protestującego kota do koszyka.Był to dwupoziomowy pokój z galerią.Książki były wszędzie.Nie było tam żadnych okien ani dziennego światła, żeby nie uszkodzić cennych opraw.Światło rzucały artystyczne szklane kandelabry, w których świetle tłoczone litery na grzbietach skórzanych książek migotały jak złota koronka.- Ile z nich musimy wyczyścić? - chciał wiedzieć Qwilleran.- Za każdym razem odkurzam kilkaset.Nie spieszę się, czerpię radość z trzymania ich.Książki lubią, żeby je trzymać w rękach.- Edd, jesteś prawdziwym bibliofilem.- Jak powiedział Emmerson: „W największych cywilizacjach książka jest największą przyjemnością”.- Emmerson miałby trudność z przekonaniem do tej tezy pokolenia wideo.Pozwól, że zamknę drzwi i wypuszczę Koko z jego więzienia.On wywróci kozła, jak zobaczy taką ilość starych książek, jest również prawdziwym bibliofilem.Koko wyskoczył jednym susem z koszyka i zaczął badać otoczenie.Na trzech ścianach umieszczono rzędy półek na przemian z eleganckimi drewnianymi panelami, przy których stały gabloty z rzadkimi bibelotami.Kolekcjonerskie drobiazgi ustawiono w sposób przypadkowy, bez żadnego widocznego klucza.Były tam groty indiańskich strzał, rzeźbiona kość słoniowa, kielichy ze srebra i muszle, kryształy kwarcu i ametystu zmieszane ze złotymi figurkami, które mogły zostać przemycone z egipskich grobowców.(Amanda mówiła, że wiele z nich było podrabianych).Nad każdą gablotą wisiała głowa wypchanego zwierzęcia, albo złocony zegar, albo misterna klatka dla ptaków czy też w końcu kolekcja ogromnych kości, pochodzących być może z jakiejś prehistorycznej epoki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]