[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jenszy znów to krotofil, Wo³ajom go Teofil; ¯Ã³³te kud³y sefryzuje,Szpetne figle pokazuje,Baby skrzeczom z radoœci.Ze jest ch³op jak siê patrzy, Niejedna siê zapatrzy –118 Potem dziwi¹ siê ludziska,Choæ nie krewny, zasie z pyska Wykapany Teofil.Jak siê syto napij¹, Doœæ se gêbów pobij¹, Potem liga syæko spo³em, Fto nastole,fto pod sto³em,Gorzej niœli Ÿwirzêta.Tak¹ maj¹ zabawê Te odmieñce plugawe, Co siê same –Panieœwiêty – Przezywaj¹ « dekadenty » ,Po polsku: takie syny! ” Tak gadali w niedziele W kapoceñskim koœciele: Niestrzyma³ekciekawoœci, Przywlek³ek tu stare koœci,Niech siê dziaduœ napatrzy.Pisane w r.1906119 POCHWA£A OJCOSTWAPieœñ napisana na uczczenie radosnego zdarzenia w rodzinie dyrektora „ZielonegoBalonika ” , a poprzedzona dwiema strofkami treœci ogólnofilozoficznej.Nuta: Danse du ventre¯ycie ludzkie na pozór to zwyk³y kawa³, Lecz on nie jest tak prosty,jak by siê zdawa³; Ledwie siê wyznasz na niem, Ju¿eœ jest starym draniem;Kiedyœtaki rozumny, W³aŸ¿e do trumny.Jednakowo dla wszystkich œwiat ten siê krêci, W mózgu zasad przybywa,a w ¿y³ach rtêci.Reumatyzmy ju¿ ³upi¹, Coraz bardziej jest g³upio, Czuj¹ju¿nasze koœci Przedsmak wiecznoœci.Z czym¿e staniesz przed Stwórc¹, mi³y „ Stasinku ” , Gdy nape³nisz niebiosazapachem kminku? Tam ju¿ koñczy siê blaga, Rozbior¹ ciê do naga, Nikt siê tamnieprzestraszy Bia³ych kamaszy.Na pocz¹tek spróbujesz ³gaæ na potêgê; Wówczas Pan Bóg otworzyogromn¹ ksiêgê: „ Stanis³aw Sieros³awski – ODKRYCIA, WYNALAZKI I k o b i e c eramotyKa¿dej soboty.”I Stwórca wyda wyrok zwiêŸle i krótko: „ Mój Stasinku, w ³ a œ c i w i e120 to jest m a l u t k o;Za to, ¿eœ ¿y³ tak marnie, Bêdziesz cierpia³ mêczarnie, Robi³ numer niedzielnyWprasie piekielnej ”.Rozp³acze siê Stasinek jak ma³e dzieciê, Zacznie b¹kaæ coœ z cichaO k a b a r e c i e.Na to przyskocz¹ diab³y I po twarzy wyblad³ej Lizaæ gozaczn¹,przy tem G³aszcz¹c kopytem.Jeden ci¹gnie za nogê, drugi za ucho; Wówczas, widz¹c Stasinek,¿e ju¿ z nim krucho, Krzyknie g³osem straszliwym: „ By³em ojcem szczêœliwym!Si³przela³em ostatek W siedmioro dziatek!Jedni czyni¹ swe dzie³a farb¹ na p³Ã³tnie, Inni siê nad marmurempoc¹ okrutnie Lub gdy ¿¹dza ich zbierze, Smaruj¹ na papierze, Aby krew swychmêczarniSprzedaæ w ksiêgarni!Laury takie nie skusz¹ duszy mej hardej, Nie mam dla tych igraszeknic prócz pogardy.Ja, z przeproszeniem waszem, By³em nowym Fidiaszem,RzeŸbi³em¿ywe ludzie W niema³ym trudzie!W³aœnie kwili w kolebce siódma dziecina, Poprzysi¹g³em nie spocz¹æni¿ej tuzina, Niestety, œmieræ zdradziecka Przerwa³a wyrób dziecka,121 Wydar³a mnie, zbyt skora,S³u¿bie Amora! ” Jeden okrzyk podziwuw kr¹g siê rozlegnie; By ogl¹daæ herosa,niebo siê zbiegnie; I w wielkiej chwale siêdzie, I dumne jego lêdŸwie S³awiæbêd¹,hen z góry, Anielskie chóry;I w wielkiej chwale siêdzie, I p³odne jego lêdŸwie S³awiæ bêd¹, hen z góry,Anielskiechóry! !Pisane w r.1908122 OPOWIEŒÆ DZIADKOWA O ZAGINIONEJ HRABINIEStraœna okropnoœæ w Warsiawie siê sta³a, Jak opisuje nasza prasa ca³a, Zjad³yhrabinêjakieœ ludo¿erce,Srogie morderce.Coœ upatrzy³y sobie te bandyty Do nieszczêœliwy, bezbronnykobity,Nic jej nie pomóg³ bilet pirszy klasy:Okropne czasy! Wlaz³a ci za ni¹ jedna z drug¹ œwinia: Jak zacznie kurzyæpaskudnyWird¿inia, Za ma³¹ chwilê syæko w kupie spa³o:Tak ci œmierdzia³o! Dalej¿e, zbóje, do onyj niebogi, Bidn¹ hrabinê wywlekli zanogi,Nos jej skrwawili, podbili jej oka:P³ynie posoka.Wnet u³atwiwszy sprawê bez ha³asu, Tak po kamieniach wlekli j¹dolasu, Ledwie ¿e czasem który okiem ³ypie,Czy jeszcze zipie.Potem te zbóje znalaz³y siê brzyæko: Œci¹gnê³y ci z niejdokoszuli syæko I nie baczêcy na p³acze i jêki,Wziêni na mêki.Takie historie pisa³y gazety – Myœla³ek sobie: szkoda cikobiety;Naraz siê wielga oschodzi nowina,¯e jest hrabina! Syæko siê pyta, jak be³o w tym lesie? Be³o – nie be³o, , niktdziœnie dowie siê, Bo swojej krzywdy ta kobita œwiêtaNic nie pamiêta.Diabe³ nie doñdzie, jak ta sprawa ma siê; Mo¿e i prawda, copisa³ow „ Czasie ” , ¯e to pewnikiem be³ socjalistycznyGwa³t polityczny.123 Pisane w r.1907124 PIEŒÑ O NASZYCH STOLICACHI JAK JE OPATRZNOŒÆ OBDZIELI£A „ Wszystko nam da³eœ, co daæ mog³eœ, Panie ” –Powiedzia³niegdyœ pewien wielki kpiarz; A jednak dzisiaj to figlarne zdanie Powtórzyæmusi,kto kraj pozna³ nasz; Bo choæ poszarpa³ los polsk¹ ziemicê, Lecz wnet siê donasuœmiechn¹³ przez ³zy: Wszak ka¿da nacja jedn¹ ma stolicê, A my, szczêœliwcy,mamyich a¿ trzy!Kraków, Warszawa i nasz Lwów prastary, Ten beniaminek wszystkich polskich serc,Naszegoducha wszak to trzy filary, Naszej kultury tyle¿ dzielnych twierdz.Lecz niedoœæjeszcze – có¿ powiecie na to?? Ca³emu œwiatu k³ad¹c nas za wzór, Extra- stolicê da³ nam Bóg na lato: „Urocz¹per³ê zakopiañskich gór ”.Wnet sprawiedliwoœæ boska dobrze znana Hojne swe dary równo dzieli nam: Namda³aF e l d- mana, Warszawie R a j c h- mana, Hoesick na przemian mieszka tu i tam–– Widz¹c zaœ, ¿e gdy skarby tak rozdziela, Lwów pokrzywdzony smutnie z bokusta³:Autentycznego da³ mu Rafaela I.w radzie miejskiej znawców sztuki da³.U nas Tarnowski w rektorskim ogonie Do Akademii zwabia gapiów æmy – Warszawachwalisobie Filharmoniê, Gdzie nasz Józefek wci¹¿ poczciwie r¿y: Lecz i tym razemfortunaprzekorna Lwów wywy¿szy³a kosztem innych miast: Da³a mu, da³a.„ Colosseum”Thorna,, Aby nam naszych nie zazdroœci³ gwiazd
[ Pobierz całość w formacie PDF ]