[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Hej! — zawołał raz jeszcze.— Wracaj!Ruszył w pościg za kształtem, ale jego nowe ciało wciąż niezbyt go słuchało.Ktokolwiek zamieszkiwał ten drugi obcy strój, z pewnością miał więcej praktyki w posługiwaniu się nim.Kto to był? Zapewniono go kiedyś, że jest jedyny.Obcy oddalał się coraz bardziej, kołysząc się zupełnie bez wysiłku pod pokładem, a jego ciało huśtało się niczym wahadło, tam i z powrotem nad należącymi do elit siedzibami, pojawiając się i znikając w padających od dołu snopach światła, robiąc uniki w plątaninie elementów usztywniających… Kształt wykręcił wokół Wieży Podporowej i Buddy Joe stracił go z oczu.Przyspieszył, okrążając szeroką metalową krzywiznę, ale nie miało to sensu.Obcego już tam nie było.— Gdzie jesteś? — wykrzyknął i niemal od razu wrzasnął: — Au! — czując ukłucie w prawej ręce.Kiedy tam spojrzał, dostrzegł, jak czarno — żółty zdalnik wprowadza mu pod skórę kryształek Uległości.Metalowe szczęki urządzenia pulsowały czerwonym światłem.— Gdzie ty się podziewałeś? — zapytał zdalnik bzyczącym głosem.— Już myślałem, że cię nie odnajdę na czas.Zgłoś się jutro o 60 P w laboratorium.— W porządku — odpowiedział Buddy Joe.— Nie ma problemu.Mógł się rozciągać niemal bez końca: gdy jego stopy wciąż były zaczepione od spodu do Pokładu Szóstego, twarz coraz bardziej zbliżała się do laboratorium na Piątym.Miał trzysta metrów długości, a jego ciało śpiewało niczym antena radiowa, wychwytująca sygnały nadchodzące znad brudnego oceanu.Coś z tamtej strony przemawiało do niego.Coś, co go przypominało.Ten drugi obcy.Położył dłonie na metalu pokładu i uwolnił stopy.Jego ciało powoli ściągnęło się na dół i stanęło na miejscu.Wszedł do laboratorium, akurat na koniec spotkania Historycznych Astronomów.— Ach, mój przyjaciel w obcym stroju.Do twarzy ci w nowym ciele.— Dziękuję.— Co też zabiorą ci dzisiaj?— Nie mam pojęcia.— Buddy Joe przerwał na chwilę i rozejrzał się po Astronomach pakujących zdjęcia i slajdy do szerokich, płaskich, metalowych pojemników.Nadal pamiętał poprzednie spotkanie.— Powiedziałeś mi coś ostatnim razem.Uważasz, że doktor Flynn nie ma racji, robiąc mi to wszystko.Dlaczego więc to robi? Historyczny Astronom zaśmiał się.— Ponieważ twój doktorek jest człowiekiem religijnym.Może temu zaprzeczać, sam może w to nie wierzyć, ale kiedy jeszcze był dzieckiem, wbito mu do głowy wszystkie nauki Kościoła.A one wciąż w nim tkwią i kształtują wszystko, co robi.Byłem na Pokładzie Pierwszym, przyjacielu.Odwiedziłem kościoły, meczety, synagogi i świątynie.Doktor Flynn pochodzi właśnie stamtąd.Stąpał po nagiej ziemi, nieosłoniętej metalem pokładu.Czuł pod swoimi stopami mokry piasek brzegu oceanu, który przesypywał mu się pomiędzy palcami.Tam w dole, na Pokładzie Pierwszym, nie potrafią zapomnieć o dawnej Ziemi, o tym, jak było na niej kiedyś.Wciąż czują nieznaną nam na Piątym więź z przeszłością.I nadal wierzą, że wszystko powinno być takie jak kiedyś.Ale nostalgia nie jest podstawą dla badań naukowych, mój przyjacielu.— Mniej więcej to samo powiedział mi o tobie — odparł Buddy Joe, na co astronom się roześmiał.— Ach! Jakże celnie! Ale tylko do pewnego stopnia, przyjacielu.Moje przekonania potwierdzają fakty naukowe.Jego przekonania potwierdza Biblia.Księga Liczb, Rozdział 20.Wody Meriba, miejsce sporu Izraelitów z Panem; miejsce, w którym Pan objawił im swoją świętość.Wody Meriba, miejsce, w którym Pan przemówił do Mojżesza, by uderzył laską w skałę, a tryśnie z niej woda.— Mojżesza?— Mojżesz wyprowadził swój lud na pustynię, gdzie później sprowadził mu wodę i pożywienie, a na końcu doprowadził do Ziemi Obiecanej.Wyobrażasz to sobie? Na początku nie było niczego, a potem wytrysnęło życie.Dokładnie jak wtedy, kiedy po raz pierwszy na Księżycu zakwitły kwiaty… Rozumiesz już teraz, skąd pochodzi wiara doktora Flynna, przyjacielu?Buddy Joe wolno pokiwał głową.— Myślę, że tak.— Ach, ale czy rozumiesz to w pełni? Mojżeszowi wzbroniono wejścia do Ziemi Obiecanej, ponieważ zgrzeszył przy Wodach Meriba.— Zgrzeszył?— Nie zaufał Panu, kiedy ten okazał swą świętość.— Ach tak.— Teraz w podobny sposób zakazano nam wstępu do wszechświata.A doktor Flynn i jemu podobni zadają sobie pytanie, jaki to popełniliśmy grzech.Buddy Joe stał w ciszy, rozmyślając nad tym, co właśnie usłyszał.— Jesteś inteligentnym młodym człowiekiem — stwierdził Historyczny Astronom.— Gwałciciel, tak?— Tak — przyznał.Uległość nie pozostawiła mu żadnego innego wyboru, jak tylko odpowiedzieć na to pytanie.— Tak właśnie myślałem.Wielka strata dla naukowej społeczności
[ Pobierz całość w formacie PDF ]