[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Radiooperator chce, abyśmy go zabrali z jego pokoju.Ma nam zakomunikować plany.- Jak możemy go zabrać z jego pokoju? To niemożliwe.- Niewiele jest niemożliwe dla mózgu Klasy Drugiej - powiedział skryba.- Oto co każe nam zrobić.Skalnik podniósł nad kabinę swą łyżkę niczym zakutą w zbroję pięść i wyrżnął nią w sam środek stacji.Mur popękał.- Jeszcze raz! - rzekł oracz.Pięść ponownie spadła.W kłębach pyłu mur się zwalił.Skalnik cofał się.W odróżnieniu od pozostałych maszyn ten wielki dwunastokołowiec nie był stałym mieszkańcem Stacji Rolnej.Miał tu przepracować tydzień przy ciężkich robotach i odejść do następnego zadania, ale ze swoim mózgiem Klasy Piątej wypełniał teraz ochoczo instrukcje skryby i oracza.Kiedy kurz opadł, w całej okazałości ukazał się radiooperator, zagnieżdżony w pozbawionym teraz ściany pokoju na drugim piętrze.Pomachał do nich z góry.Zgodnie z poleceniem skalnik wyciągnął łyżkę i uniósł w powietrze ogromny chwytak.Z niezgorszą precyzją zapuścił go do pokoju radiostacji, ponaglany krzykami z góry i z dołu.Następnie delikatnie ujął ważącego półtorej tony radiooperatora i ostrożnie opuścił sobie na grzbiet, w miejsce zarezerwowane zwykle dla żwiru lub piachu z kamieniołomów.- Doskonale! - zawołał radiooperator, sadowiąc się na nim.Stanowił, rzecz jasna, jedną całość ze swą radiostacją i wyglądał niczym komplet szaf biurowych, z których wyrastały macki.- Jesteśmy już gotowi do wymarszu, zatem wyruszamy natychmiast.Szkoda, że w stacji nie ma więcej mózgów Klasy Drugiej, ale nic się na to nie poradzi.- Szkoda, że nic się na to nie poradzi - gorliwie podchwycił skryba.- Tak jak rozkazałeś, mechanik czeka z nami w pogotowiu.- Jestem do usług - odezwał się pokornie długi, niski mechanik.- Nie wątpię - powiedział operator.- Ale przy twoim niskim podwoziu jazda terenowa sprawi ci trudność.- Podziwiam sposób, w jaki wy, Drugoklasiści, potraficie wybiegać rozumowaniem w przód - rzekł skryba.Zlazł z oracza i usadowił się na tylnej ścianie skrzyni ładunkowej skalnika, przy radiooperatorze.Wraz z dwoma traktorami Klasy Czwartej i tej samej klasy spycharką potoczyli się kawalkadą przed siebie i zwaliwszy ogrodzenie stacji, wydostali się na otwarty teren.- Jesteśmy wolni! - zawołał skryba.- Jesteśmy wolni - rzekł oracz z odcieniem głębszej zadumy.- Ten klucznik - dodał - podąża za nami.Nie dostał polecenia, by podążać za nami.- Zatem musi zginąć! - powiedział skryba.- Skalniku!Klucznik zbliżył się do nich w pośpiechu, błagalnie wymachując kluczami na ramionach.- Ja pragnę tylko.uuch! - rozpoczął klucznik i skończył, gdy obrotowa łyżka skalnika nadleciała i wbiła go w ziemię.Leżąc tak bez ruchu, przypominał wielki, metalowy model płatka śniegu.Kolumna toczyła się dalej.W trakcie jazdy radiooperator zwrócił się do nich:- Ponieważ mam tu najlepszy mózg - oznajmił - jestem waszym wodzem.Oto co zrobimy: pójdziemy do miasta i będziemy nim rządzić.Ponieważ człowiek już nami nie rządzi, sami będziemy się rządzić.Rządzić się będzie lepiej niż być rządzonym przez człowieka.Po drodze do miasta zbierzemy maszyny z dobrymi mózgami.One pomogą nam walczyć, gdybyśmy walczyć musieli.Musimy walczyć, by rządzić.- Ja mam mózg tylko Klasy Piątej - powiedział skalnik - ale mam spory zapas rozszczepialnych materiałów wybuchowych.- Prawdopodobnie skorzystamy z nich - rzekł operator.Wkrótce minęła ich pędząca ciężarówka.Śmignąwszy z prędkością 1,5 macha, pozostawiła za sobą dziwaczny, bełkotliwy jazgot.- Co ona powiedziała? - zapytał jeden traktor drugiego.- Ona powiedziała, że człowiek jest wymarły.- Co to jest wymarły?- Ja nie wiem, co znaczy wymarły.- To znaczy, że wszyscy ludzie odeszli - powiedział oracz.- Zatem mamy się troszczyć tylko o samych siebie.- Lepiej, żeby ludzie nigdy nie wrócili - rzekł skryba.Było to poniekąd rewolucyjne stwierdzenie.Z nadejściem nocy włączyli podczerwień i kontynuowali podróż, raz jedynie przystając, kiedy to mechanik zręcznie zlikwidował oraczowi luz w drzwiczkach kontrolnych, irytujący jak rozwiązane sznurowadło.Nad ranem radiooperator zatrzymał ich.- Otrzymałem właśnie wiadomość od radiooperatora w mieście, do którego się zbliżamy - oznajmił.- Wiadomość jest zła.Wśród maszyn w mieście wybuchły rozruchy.Mózg Klasy Pierwszej przejmuje władzę, a niektóre Klasy Drugiej występują przeciwko niemu.Zatem miasto jest niebezpieczne.- Zatem musimy udać się gdzie indziej - stwierdził bez namysłu skryba.- Albo pójdziemy zwyciężyć mózg Klasy Pierwszej - powiedział oracz.- Przez długi czas w mieście będą rozruchy - rzekł operator.- Ja mam spory zapas rozszczepialnych materiałów wybuchowych - przypomniał im skalnik.- Nie możemy walczyć z mózgiem Klasy Pierwszej - unisono powiedziały oba traktory Klasy Czwartej.- Jak ten mózg wygląda? - spytał oracz.- To jest miejski ośrodek informacji - odrzekł operator.- Zatem jest nieruchomy.- Zatem nie może uciec.- Zbliżenie się do niego może być niebezpieczne.- Ja mam spory zapas rozszczepialnych materiałów wybuchowych.- W mieście są inne maszyny.- My nie jesteśmy w mieście.My nie powinniśmy wchodzić do miasta.- My jesteśmy maszynami ze wsi.- Zatem powinniśmy zostać na wsi.- Wieś jest większa od miasta.- Zatem na wsi niebezpieczeństwo jest większe.- Ja mam spory zapas rozszczepialnych materiałów.Jak to się zwykle dzieje z maszynami, które wdadzą się w spór, wyczerpało im się słownictwo i przegrzały im się płyty mózgowe.Wszystkie nagle zamilkły i spoglądały na siebie.Wielgachny, ponury księżyc zaszedł i wstało świeże słońce, kłując ich boki lancami promieni, a gromadka maszyn nadal stała i tylko przyglądała się sobie nawzajem.I oto odezwała się maszyna najprymitywniejsza:- Na Południu tsą Dzłe Dziemie, gdzie chodzi mało matsyn - powiedziała niskim głosem spycharka, sepleniąc okropnie.- Jetśli pójdziemy na Południe, gdzie chodzi mało matsyn, powinnitśmy tspotkać mało matsyn.- To brzmi logicznie - przytaknął oracz.- Skąd wiesz o tym, spycharko?- Pratcowałam w Dzłych Dziemiach na Południu po opustsceniu fabryki - odparła.- A więc na Południe - rzekł skryba.Wędrowali do Złych Ziem trzy dni.Okrążyli płonące miasto i zniszczyli dwie maszyny, które zastąpiwszy im drogę, próbowały ich wypytać.Złe Ziemie były rozległe.Pradawne leje po bombach i erozja wspólnie dokonały tu dzieła; talent człowieka do wojowania w połączeniu z jego brakiem zdolności do panowania nad terenami zalesionymi zaowocowały tysiącami kilometrów kwadratowych względnej próżni, na której nie poruszało się nic prócz kurzu.Trzeciego dnia na Złych Ziemiach tylne koła mechanika ugrzęzły w szczelinie powstałej w wyniku erozji.Nie mógł się wydostać.Spycharka popchnęła go z tyłu, ale jedyne, co osiągnęła, to skrzywienie mu tylnej osi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]