[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cz³owiekiem dobrym, takim, któremu siêpowiod³o, jest ten, który cichcem wysadzi³ drugiego z siod³a.Kultura taobfituje w metody i skomplikowane okazje do tego rodzaju postêpowania.Wrezultacie ca³a egzystencja Dobuañczyków jest podporz¹dkowana tym celom.¯arliwy szacunek, jaki ¿ywi¹ Dobuañczycy dla prawa w³asnoœci, oraz stopieñ, wjakim poci¹ga to za sob¹ poœwiêcenie drugiego cz³owieka, jak równie¿ wzajemnapodejrzliwoœæ i z³a wola znajduj¹ jaskrawe odbicie w ich religii.Ca³y rejonOceanii przyleg³y do wyspy Dobu jest jedn¹ z twierdz praktyk magicznych œwiata,a badacze religii, którzy uwa¿aj¹, ¿e religia i magia wykluczaj¹ siê nawzajem is¹ sobie przeciwstawne, musieliby twierdziæ, ¿e Dobuañczycy w ogóle nieposiadaj¹ jakiejkolwiek religii.Jednak¿e, z antropologicznego punktu widzenia,religia i magia stanowi¹ dope³niaj¹ce siê formy stosunku do czynnikównadprzyrodzonych.Religia polega na ustaleniu po¿¹danych osobistych stosunkówze œwiatem nadprzyrodzonym, magia natomiast pos³uguje siê technik¹, którapozwala nim rz¹dziæ.U Dobu nie ma przeb³agiwania istot nadprzyrodzonych anidarów czy ofiar, które by umacnia³y wspó³pracê miêdzy bogami a zanosz¹cymproœby.Nadprzyrodzone istoty znane Dobuañczykom to kilka tajemnych magicznychimion, których poznanie, podobnie jak odkrycie imienia Rumpels-tilchen w baœni,daje moc rozkazywania.Dlatego imiona istot nadprzyrodzonych s¹ nie znane wieluDobuañczykom.Nikt nie zna wszystkich, lecz tylko te, za które zap³aci³ lubktóre otrzyma³ drog¹ spadku.Wa¿nych imion nie wymawia siê nigdy g³oœno, tylkoszeptem, aby ich nikt nie us³ysza³.Wszystkie zwi¹zane z nimi wierzenia s¹raczej zwi¹zane z t¹ magi¹ imion ni¿ z religijnymi sposobami przejednywaniaistot nadprzyrodzonych.Ka¿da czynnoœæ ma zwi¹zane z ni¹ zaklêcia, a jednym z najbardziej znamiennychwierzeñ dobuañskich jest to, ¿e w ¿adnej dziedzinie ¿ycia nie da siê uzyskaæpozytywnych rezultatów bez magii.Widzieliœmy, jak religia Zuni ogarnia tylkoniektóre dziedziny ich ¿ycia.Uwa¿aj¹ oni, ¿e celem wszystkich praktykreligijnych jest sprowadzenie deszczu, a nawet jeœli uznamy pewn¹ przesadê wsformu³owaniu tradycyjnego dogmatu, to w ka¿dym razie w wielu dziedzinach ¿yciapraktyk religijnych nie stosuje siê.Na wybrze¿u pó³nocno-zachodnim, jakzobaczymy, wp³ywaj¹ bardzo nieznacznie na tak istotn¹ sferê dzia³alnoœci, jak¹jest umocnienie w³asnej pozycji spo³ecznej.Inaczej u Dobu.Tam ka¿dy efektdzia³ania zale¿y od znanych magicznych zaklêæ.Bez zaklêæ bulwy nie urosn¹, niepojawi siê po¿¹danie p³ciowe, wymiana handlowa dochodzi do skutku tylko dziêkizaklêciom, drzew nie da siê uchroniæ przed kradzie¿¹, jeœli nie umieœci siê nanich z³owrogich amuletów, wiatr nie wieje, póki nie wezwie siê go w sposóbmagiczny, choroba czy œmieræ nie spada bez ponurych machinacji jakiegoœczarownika czy czarownicy.Zaklêcia magiczne posiadaj¹ wiêc znaczenie nie daj¹ce siê z niczym porównaæ.Gwa³townoœæ, z jak¹ po¿¹da siê sukcesu, znajduje wierne odbicie w za¿artejwalce o posiadanie formu³ magicznych.Te zaœ nie s¹ w³asnoœci¹ wspóln¹.Nie ma¿adnych tajnych bractw, których przywilejem by³oby posiadanie owych zaklêæ.Nieistniej¹ ¿adne grupy rodzinne, które otrzymywa³yby zaklêcia drog¹dziedziczenia.Nawet wspó³praca w ramach susu nie siêga tak daleko, abyudostêpniæ jej cz³onkom wspólny udzia³ w korzyœciach p³yn¹cych z posiadaniazaklêæ.Susu jedynie umo¿liwia indywidualne dziedziczenie zaklêæ.Ktoœ mo¿e naprzyk³ad roœciæ sobie pretensje do formu³ek brata swojej matki, ale zaklêciamo¿na nauczyæ tylko jednego cz³onka klanu.Nie wolno nauczyæ dwóch synówsiostry tego samego zaklêcia, a ten, co zna tajemn¹ formu³ê, sam wybieraspoœród mo¿liwych spadkobierców tego, komu j¹ przeka¿e.Czêsto wybieranajstarszego syna, lecz jeœli inny syn by³ mu bli¿szy lub bardziej pomocny,wówczas pomija najstarszego, a ten nie mo¿e odwo³aæ siê od tej decyzji.Przezca³e ¿ycie bêdzie pozbawiony wa¿nej formu³y magicznej, która powoduje roœnieciebulw lub decyduje o korzystnej wymianie towarów.Wspomnienie o takimupoœledzeniu jest obraz¹, której siê nigdy nie wybacza.Jednak¿e ka¿dymê¿czyzna i ka¿da kobieta posiadaj¹ jakieœ zaklêcia.Zaklêcia sprowadzaj¹cechorobê i zaklêcia mi³osne znane s¹ szeroko.Dziœ dobuañscy robotnicy,przebywaj¹cy z dala od domu, mog¹ nawet sprzedaæ zaklêcia, pomijaj¹c regu³y ichdziedziczenia; zarobek uzyskany za cztery miesi¹ce pracy najemnej stanowiwœród nich cenê jednego zaklêcia, jeœli nawet uczestnicy transakcji s³u¿¹ ubia³ego cz³owieka, a wiêc w pewnym stopniu wyobcowali siê z kultury rodzimej.Wysokoœæ zapia³y stanowi w pewnej mierze wskaŸnik wartoœci zaklêæ.Dobu z ma³ej wyspy Tewara, gdzie mieszka³ dr Fortunê, kategorycznie odmawialibia³ym lub tubylcom polinezyjskim, nauczycielom z misji na wyspie Dobu,umiejêtnoœci uprawiania ogrodów.Twierdzili, ¿e bez magii jest to niemo¿liwe.Nie odwo³ywali siê przy tym do powszechnie stosowanej prymitywnej wymówki, ¿etubylcze prawa odnosz¹ siê tylko do tubylców.Na wyspie Dobu zaufanie do magii,i tylko do magii, jest zbyt silne, aby ich mieszkañcy mogli przyznaæ, ¿e bialilub Polinezyjczycy mog¹ byæ od tego wolni.Do najbardziej zaciek³ej walki o posiadanie zaklêæ magicznych dochodzi miêdzysynami siostry, którzy s³usznie roszcz¹ sobie prawo do zaklêæ brata swej matki,a w³asnymi synami tego ostatniego; bliski zwi¹zek z ojcem w gospodarstwie iwspólne uprawianie ogrodu usprawiedliwiaj¹ ich pretensje na tyle, by znalaz³ypewne uznanie w praktyce dobuañskiej.Dogmat Dobu podkreœla zawsze, ¿e tylkozaklêcia odnosz¹ce siê do bulw, które dziedziczy siê w danym klanie wraz zsadzonkami, mog¹ spowodowaæ wzrost tych sadzonek.Sadzonki zaœ, jak wiemy,wi¹¿¹ siê zawsze z klanem.Jest jeszcze jedno zakamuflowane ustêpstwo wobecgrupy powsta³ej na skutek ma³¿eñstwa i stanowi, rzecz jasna, jaskrawepogwa³cenie dobuañskiej zasady, która zapewnia ka¿dej jednostce wy³¹czne prawodo w³asnoœci.Z zaklêciami jest tak, jak z praktyk¹ lekarza lub przekazaniemprzedsiêbiorstwa czy tytu³u para angielskiego.Lekarz, który zrezygnowa³ zpraktyki, sprzedaj¹c j¹ czy zapisuj¹c w spadku dwojgu ró¿nym ludziom, niepartnerom, lecz konkurentom, z trudem znajdzie prawne poparcie dla swegopostêpku.To samo dotyczy zgody na przeniesienie nazwy firmy na nabywcêprzedsiêbiorstwa.W³adca, który nada³ dwóm ludziom to samo parostwo i zwi¹zanez nim dobra w czasach feudalnych, mia³ wkrótce buntowników u swych bram
[ Pobierz całość w formacie PDF ]