[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ci, którzy na wycieczkê nie chodzili, wypytywali jej uczestników:jak siê wszystko odby³o? Uczestnicy zaœ che³pili siê strasznie, wys³awiaj¹cswoje mêstwo i klêskê, któr¹ nieprzyjacielowi zadali.Miêdzy ksiê¿mi i niewiastami nawet ciekawoœæ przemog³a.Bia³e habity iniewieœcie szaty zaleg³y mury.Piêkny i radosny by³ to dzieñ.Niewiasty skupi³ysiê ko³o pana Czarnieckiego, wo³aj¹c: „Zbawca nasz! opiekun!” On zaœ broni³siê, zw³aszcza gdy w rêce chcia³y go ca³owaæ, i ukazuj¹c na Kmicica mówi³:- Temu tak¿e dziêkujcie! Babinicz on jest, ale nie baba! W rêce on siê ca³owaænie da, bo mu siê jeszcze od krwi lepi¹; ale jeœli która z m³odszych w gêbêzechce, to tak myœlê, ¿e siê nie bêdzie wzdraga³!M³odsze rzuca³y istotnie wstydliwe i wabne zarazem spojrzenia na pana Andrzejapodziwiaj¹c wspania³¹ jego urodê; lecz on nie odpowiada³ oczyma na owe niemepytania, bo mu widok tych dziewcz¹t przypomnia³ Oleñkê.„Ej, ty moja niebogo! - pomyœla³ - ¿ebyœ choæ wiedzia³a, ¿e ja ju¿ uNajœwiêtszej Panny na ordynansie, w jej obronie siê tym nieprzyjacio³omoponujê, którym ku swojemu umartwieniu s³u¿y³em dawniej.”I obieca³ sobie, ¿e zaraz po oblê¿eniu do niej do Kiejdan napisze i Sorokê zlistem popchnie.„Przecie nie go³e s³owa i obietnice jej poœlê, bo ju¿ iuczynki s¹ za mn¹, które bez chwalby pró¿nej, ale akuratnie w liœcie wypiszê.Niech wie, ¿e to ona sprawi³a, niech siê ucieszy!”I ucieszy³ siê sam t¹ myœl¹ tak dalece, ¿e ani zauwa¿y³, jako dziewczêta mówi³ydo siebie, odchodz¹c:- Grzeczny kawaler, ale widaæ za wojn¹ jeno patrzy i mruk nieu¿yty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]