[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wrêcz przeciwnie; wed³ug Daphne kobietata poczyni³a ju¿ pewne kroki, zmierzaj¹ce do przekonania wszystkichzainteresowanych, ¿e Guy nie jest za nic odpowiedzialny.- A co na to ojciec Trenthama? - spyta³em.- Czy s¹dzisz, ¿e powinienem z nimporozmawiaæ? Choæ s³u¿yliœmy, jak wiesz, w tym samym pu³ku, nigdy nie byliœmy wtym samym batalionie.- To jedyny cz³onek tej rodziny, którego naprawdê lubiê - przyzna³a Daphne.-Jest pos³em do parlamentu z okrêgu Berkshire West, przedstawicielem partiiliberalnej.- A zatem rozpocznê natarcie od niego - odpar³em.- Nie podzielam jego pogl¹dówpolitycznych, ale nie uniemo¿liwiaj¹ mu one chyba odró¿niania dobra od z³a.Wkrótce po wys³aniu nastêpnego listu, napisanego na klubowym papierze,otrzyma³em od majora odpowiedŸ, w której prosi³ mnie o przybycie w najbli¿szyponiedzia³ek na drinka na Chester Square.Dotar³em tam punktualnie o szóstej i zosta³em wprowadzony do salonu, w którympowita³a mnie jakaœ czaruj¹ca dama.Przedstawi³a siê jako pani Trentham.Bynajmniej nie przypomina³a osoby, któr¹ spodziewa³em siê ujrzeæ po wys³uchaniuopinii Daphne; by³a w istocie kobiet¹ bardzo przystojn¹.Od razu zaczê³a mniewymownie przepraszaæ; okaza³o siê, ¿e jej m¹¿ otrzyma³ trzykrotnie podkreœlonewezwanie do Izby Gmin, zobowi¹zuj¹ce go - o czym nawet ja wiedzia³em - dopozostania w Pa³acu Westminsterskim bez wzglêdu na okolicznoœci.Uwa¿aj¹c, ¿eca³a sprawa nie mo¿e czekaæ ani chwili d³u¿ej, natychmiast podj¹³em decyzjê -jak siê potem okaza³o, ca³kowicie b³êdn¹ - i postanowi³em przekazaæ majorowiswoje stanowisko za poœrednictwem jego ¿ony.- Sprawa jest doœæ k³opotliwa - zacz¹³em niepewnie.- Niech pan rozmawia ze mn¹ ca³kiem otwarcie, panie pu³kowniku.Mogê panazapewniæ, ¿e m¹¿ darzy mnie pe³nym zaufaniem.Nie mamy przed sob¹ tajemnic.- No có¿, mówi¹c ca³kiem szczerze, sprawa, któr¹ chcê poruszyæ, dotyczy panisyna, Guya.- Rozumiem - odpar³a.- I jego narzeczonej, panny Salmon.- Ona nie jest i nigdy nie by³a jego narzeczon¹ - oznajmi³a pani Trentham znag³¹ irytacj¹ w g³osie.- Ale dano mi do zrozumienia.- ¯e mój syn sk³ada³ jakieœ obietnice pannie Salmon? Mogê pana zapewniæ,pu³kowniku, ¿e nic nie jest dalsze od prawdy.Zaskoczony takim przebiegiem rozmowy, nie wiedzia³em, jak w dyplomatycznysposób poinformowaæ tê kobietê, dlaczego w gruncie rzeczy chcia³em siê zobaczyæz jej mê¿em.Wiêc powiedzia³em po prostu: - Bez wzglêdu na to, czy zosta³yz³o¿one jakieœ obietnice, czy te¿ nie, powinni siê pañstwo, moim zdaniem,dowiedzieæ, ¿e panna Salmon oczekuje dziecka.- A có¿ to ma wspólnego ze mn¹? - Pani Trentham spojrza³a na mnie obojêtnymwzrokiem, w którym nie by³o ani œladu lêku.- Tylko to, ¿e pani syn jest niew¹tpliwie jego ojcem.- Mamy na to jedynie s³owo panny Salmon, panie pu³kowniku.- Ta wypowiedŸ by³a niegodna pani - oznajmi³em.- Wiem, ¿e panna Salmon jestnienagannie przyzwoit¹ i uczciw¹ dziewczyn¹.A poza tym, jeœli ojcem nie jestpani syn, to któ¿ inny móg³by nim byæ?- Bóg raczy wiedzieæ - odpar³a pani Trentham.- Ale s¹dz¹c po jej reputacji, wrachubê wchodziæ mo¿e wielu mê¿czyzn.W koñcu jej ojciec by³ emigrantem.- Podobnie jak ojciec króla, szanowna pani - przypomnia³em jej.- Ale nawet onwiedzia³by, jak nale¿y post¹piæ, gdyby znalaz³ siê w takiej sytuacji.- Nie wiem doprawdy, co pan ma na myœli, pu³kowniku.- Mam na myœli to, szanowna pani, ¿e pani syn powinien o¿eniæ siê z pann¹Salmon albo zrezygnowaæ ze s³u¿by w pu³ku i zadbaæ odpowiednio o byt tegodziecka.- Chyba muszê raz jeszcze powtórzyæ, panie pu³kowniku, ¿e ten, niefortunny stanrzeczy nie wynika bynajmniej z winy mojego syna.Mogê pana zapewniæ, ¿e Guyprzesta³ widywaæ siê z t¹ dziewczyn¹ ju¿ na kilka miesiêcy przed swym wyjazdemdo Indii.- Wiem, ¿e prawda wygl¹da inaczej, droga pani, poniewa¿.- Wie pan o tym, pu³kowniku? W takim razie muszê pana spytaæ, co w³aœciwie mapan wspólnego z ca³¹ t¹ spraw¹?- Tylko tyle, ¿e panna Salmon i pan Trumper s¹ moimi przyjació³mi.- Rozumiem - stwierdzi³a pani Trentham.- W takim razie podejrzewam, ¿e niemusi pan daleko szukaæ, by odkryæ, kto naprawdê jest ojcem tego dziecka.- Szanowna pani, ta wypowiedŸ równie¿ by³a niestosowna.Charlie Trumper niejest.- Uwa¿am, ¿e kontynuowanie tej rozmowy jest bezcelowe, panie pu³kowniku -oznajmi³a pani Trentham, wstaj¹c z krzes³a.Potem ruszy³a ku drzwiom, nieogl¹daj¹c siê nawet w moj¹ stronê.- Muszê pana ostrzec, pu³kowniku, ¿e jeœlius³yszê, ¿e ktoœ kolportuje to oszczerstwo na forum publicznym czy prywatnym,bez wahania! wynajmê adwokatów, którzy podejm¹ niezbêdne kroki, maj¹ce na celuochronê dobrego imienia mojego syna.Mimo prze¿ytego wstrz¹su poszed³em za ni¹ do hallu, zdecydowany nie dopuœciæ dotakiego zakoñczenia sprawy.Czu³em, ¿e jedyn¹ moj¹ nadziej¹ jest teraz majorTrentham.Kiedy jego ¿ona otworzy³a mi drzwi, spyta³em stanowczym tonem: - Czymogê zak³adaæ, szanowna pani, ¿e wiernie zrelacjonuje pani mê¿owi przebiegnaszej rozmowy?- Nie mo¿e pan niczego zak³adaæ, pu³kowniku - powiedzia³a na po¿egnanie,zatrzaskuj¹c mi drzwi przed nosem.Ostatni raz zosta³em tak potraktowany przezdamê w Rangunie i muszê przyznaæ, ¿e owa dziewczyna mia³a znacznie wiêcejpowodów do oburzenia.Kiedy powtórzy³em przebieg rozmowy Elizabeth - tak dok³adnie, jak na topozwala³a moja pamiêæ - powiedzia³a mi jak zwykle jasno i zwiêŸle, ¿e mam dowyboru trzy drogi postêpowania.- Po pierwsze: mo¿esz napisaæ bezpoœrednio dokapitana Trenthama i za¿¹daæ od niego uczciwego wywi¹zania siê z obowi¹zków; podrugie: poinformowaæ jego dowódcê o wszystkim, co wiemy.- A po trzecie?- Nigdy wiêcej nie wspominaæ o ca³ej sprawie.Rozwa¿y³em starannie jej s³owa i wybra³em drug¹ mo¿liwoœæ; napisa³em do RalphaForbesa, pierwszorzêdnego oficera, który zast¹pi³ mnie na stanowisku dowódcypu³ku, i przedstawi³em mu wszystkie znane mi fakty.Rozwa¿nie dobiera³em s³owa,obawiaj¹c siê, ¿e jeœli pani Trentham spe³ni sw¹ groŸbê, podjête przez ni¹kroki prawne mog¹ naraziæ na szwank dobre imiê pu³ku, a nawet okryæ goœmiesznoœci¹.Równoczeœnie bacznie œledzi³em postêpowanie Becky, któraprowadzi³a teraz ofensywê na dwóch, a nawet na trzech frontach.B¹dŸ co b¹dŸ,próbowa³a przygotowaæ siê do egzaminów, pracuj¹c równoczeœnie jako bezp³atnasekretarka i ksiêgowa w dobrze prosperuj¹cej ma³ej firmie, choæ ka¿dy, ktowidzia³ j¹ na ulicy, musia³ zdawaæ sobie sprawê, ¿e od rozwi¹zania dzieli j¹ju¿ tylko kilka tygodni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]