[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potemœwiat³o z prawego oka rozszerzy³o siê i pokry³o ca³oœæ jaœniej¹cej powierzchni,a eksploduj¹ce œwiat³o lewego oka cofnê³o siê.Don Juan musia³ obróciæ mnie raz jeszcze, poniewa¿ znowu mia³em przed oczymazaorane pole.Us³ysza³em, ¿e mówi, abym obserwowa³ mê¿czyznê.Ten zaœ sta³ przy g³azie, patrz¹c na mnie.Nie mog³em dostrzec jego rysów,kapelusz zakrywa³ mu wiêksz¹ czêœæ twarzy.Po chwili wsadzi³ torbê pod praweramiê i zacz¹³ iœæ w prawo.Doszed³ prawie do koñca zaoranego terenu, zmieni³kierunek i zrobi³ kilka kroków w stronê w¹wozu.Wtedy straci³em kontrolê nadostroœci¹ spojrzenia.Mê¿czyzna znikn¹³ razem z ca³¹ sceneri¹.Na³o¿y³ siê nato obraz pustynnych krzaków.Nie przypominam sobie, w jaki sposób wróci³em do domu don Juana, ani te¿ co onzrobi³, ¿eby sprowadziæ mnie z powrotem.Kiedy siê obudzi³em, le¿a³em nas³omianej macie w jego pokoju.Podszed³ do mnie i pomóg³ mi wstaæ.Mia³emzawroty g³owy i bola³ mnie ¿o³¹dek.Don Juan szybko i sprawnie zaci¹gn¹³ mnie wkrzaki rosn¹ce przy domu.Zwymiotowa³em, a on siê œmia³.Poczu³em siê lepiej.Spojrza³em na zegarek, by³a jedenasta w nocy.Po³o¿y³emsiê spaæ, a o pierwszej po po³udniu nastêpnego dnia znowu by³em sob¹.Don Juan pyta³ mnie w kó³ko, jak siê czujê.By³em rozkojarzony.Nie mog³em siêskupiæ.Pod jego czujn¹ opiek¹ przeszed³em siê wokó³ domu.Szed³ za mn¹.Pomyœla³em, ¿e nie mam nic do roboty i po³o¿y³em siê spaæ.Obudzi³em siê póŸnympopo³udniem w znacznie lepszej formie.Dooko³a mnie le¿a³o mnóstwo pokruszonychliœci.Prawdê powiedziawszy, kiedy siê obudzi³em, le¿a³em na brzuchu na stercieliœci, które bardzo mocno pachnia³y.Pamiêtam, ¿e zanim siê ca³kowicieprzebudzi³em, ich zapach powoli dociera³ do mojej œwiadomoœci.Powlok³em siê za dom, gdzie znalaz³em siedz¹cego nad kana³em nawadniaj¹cym donJuana.Kiedy mnie zobaczy³, gwa³townym gestem kaza³ mi siê zatrzymaæ i wracaædo domu.– Biegnij do œrodka! – krzykn¹³.Pobieg³em do domu, a don Juan do³¹czy³ do mniechwilê póŸniej.– Nigdy za mn¹ nie chodŸ – powiedzia³.– Jeœli chcesz siê ze mn¹ zobaczyæ,czekaj tutaj.Przeprosi³em go.Powiedzia³, ¿ebym nie traci³ czasu na g³upie przeprosiny,które nie maj¹ mocy zmieniania moich czynów.Przyzna³, ¿e sprowadzenie mnie zpowrotem by³o bardzo trudne, a teraz tam, nad wod¹, wstawia³ siê za mn¹.– Teraz musimy zaryzykowaæ i umyæ ciê w wodzie – powiedzia³.Zapewni³em go, ¿e czujê siê dobrze.D³ugo patrzy³ mi w oczy.– ChodŸ ze mn¹ – powiedzia³.– Wsadzê ciê do wody.– Nic mi nie jest – powiedzia³em.– Popatrz, robiê notatki.Silnym, zdecydowanym ruchem œci¹gn¹³ mnie z maty.– Nie folguj sobie! – powiedzia³.– Za chwilê znowu zaœniesz.Tym razem mo¿e misiê nie udaæ ciê obudziæ.Pobiegliœmy na ty³ domu.Zanim dotarliœmy do wody, wielce dramatycznym tonempoleci³ mi zamkn¹æ oczy i nie otwieraæ ich, dopóki mi na to nie pozwoli.Powiedzia³, ¿e jeœli choæ przez chwilê popatrzê na wodê, mogê umrzeæ.Prowadzi³mnie za rêkê, po czym g³ow¹ do przodu zanurzy³ w kanale nawadniaj¹cym.Mia³em zamkniête oczy, a don Juan przez kilka godzin na przemian zanurza³ mniei wyci¹ga³ z wody.Odczu³em wyraŸn¹ zmianê.Jeœli by³o ze mn¹ coœ nie wporz¹dku, zanim wszed³em do wody, to by³o tak nieuchwytne, ¿e zauwa¿y³emró¿nicê, dopiero gdy porówna³em tamten stan z przytomnoœci¹ umys³u i dobrymsamopoczuciem, które pojawi³y siê podczas zanurzania w kanale nawadniaj¹cym.Woda dosz³a mi do nosa i zacz¹³em kichaæ.Don Juan wyci¹gn¹³ mnie z wody izaprowadzi³ do domu.Ca³y czas mia³em zamkniête oczy.Kaza³ mi zmieniæ ubranie,po czym zaprowadzi³ mnie do swojego pokoju, posadzi³ na macie, ustawi³ wodpowiednim kierunku i dopiero wtedy pozwoli³ otworzyæ oczy.Otworzy³em je, ato, co zobaczy³em, sprawi³o, ¿e odskoczy³em i uchwyci³em siê jego nogi.Prze¿y³em chwilê wielkiego zamêtu.Don Juan stukn¹³ mnie kostkami palców w samczubek g³owy.By³o to szybkie uderzenie, ani nie mocne, ani nie bolesne, ale wjakiœ niewyt³umaczalny sposób wstrz¹saj¹ce.– Co siê z tob¹ dzieje? Co zobaczy³eœ? – zapyta³.Kiedy otworzy³em oczy, zobaczy³em tê sam¹ scenê, któr¹ widzia³em wczeœniej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]