[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Smith mia³ pretensje do jakiegoœ robotnika za to, ¿e œwiat³a w sektorze R s¹ nanic, bo pole obserwacji pokrywaj¹ wysokie krzaki.Chcia³, ¿eby je wyci¹æ, alemajster zaprotestowa³, mówi¹c, ¿e nie ma ani maszyn, ani ludzi do wycinaniakrzaków.Oczywiœcie Smith móg³by równie dobrze sam to zorganizowaæ.Poniewa¿jednak narzêdzia do wycinania krzaków nie wchodzi³y w sk³ad standardowegowyposa¿enia kr¹¿owników bojowych Floty Kosmicznej, Yorish wiedzia³, czym towszystko siê skoñczy.Poszed³ wiêc dalej.Przy pó³nocnej granicy terenu jeden zjego techników upiera³ siê, ¿e liniê posterunków wart nale¿y odsun¹æ od lasu.- Bêdziecie oœwietlali las - powtarza³ ci¹gle.- A to da miliony cieni.Odsuñcie posterunki i tubylcy bêd¹ musieli wychodziæ z lasu.Yorish wysoko go oceni³, lecz odszed³, by technik sam doprowadzi³ spór dozwyciêskiego koñca, co te¿ siê sta³o.Posterunki odsuniêto.W czasie obchodu, bez przerwy nêkali Yorisha goñcy Wemblinga.- Jeœli nie sprawi to panu zbyt wiele k³opotu, panie komandorze, pan Wemblingchcia³by prosiæ o przesuniêcie waszego posterunku siedem-dwa o dziesiêæ metrówna pó³noc, bo zainstalowane tam œwiat³o bêdzie wpada³o przez okno do jegosypialni.- Pan Wembling prosi o przyjêcie mro¿onego tortu.A jeœli to nie bêdzie zbytk³opotliwe, czy nie zechcia³by pan postawiæ szeœciu dodatkowych posterunkówwarty przy wejœciu do zatoczki?- Bardzo przepraszam, panie komandorze, ale pan Wembling pragn¹³by spotkaæ siêz pañskim oficerem dy¿urnym o siedemnastej zero zero.- Panie komandorze, pan Wembling prosi, ¿eby pan by³ ³askaw mo¿liwie jaknajszybciej.- Cholera by wziê³a tego Wemblinga! - wybuchn¹³ Yorish.O zmierzchu Smith zameldowa³, ¿e zakoñczono przygotowania zwi¹zane ze s³u¿b¹wartownicz¹ i rozprowadzono pierwszy rzut.- S¹dzê, ¿e jesteœmy w dobrej formie - rzek³.- W ka¿dym razie nie ma siê o comartwiæ, poza wytworami wyobraŸni Wemblinga.Tubylcy nie maj¹ ¿adnej broni.- A kto panu tak powiedzia³? - zapyta³ Yorish.- Fakt, ¿e jeszcze nie u¿yli¿adnej broni, wcale nie musi oznaczaæ, ¿e w ogóle jej nie maj¹.Nie s¹ przecie¿g³upcami.Mam kilkanaœcie meldunków, ¿e obserwowali was, kiedy rozstawialiœciewarty.Jeœli s¹ g³upio ambitni, jeszcze tej nocy poddadz¹ je gruntownej próbie.Wiedz¹, ¿e po³owa wartowników to nowicjusze, a mog¹ równie¿ wiedzieæ, ¿eza³ogom statków Floty Kosmicznej s³u¿ba na l¹dzie jest obca.Niektórzy znaszych ludzi mog¹ na warcie umieraæ ze strachu, patrz¹c na pustkê miêdzy nimia ciemnym lasem, a tubylcy mog¹ wiedzieæ i o tym.Chcê, ¿eby oddzia³y, któreteraz nie maj¹ s³u¿by, zorganizowano w plutony i tak rozlokowano, aby w raziepotrzeby wszêdzie mo¿na by³o zapewniæ posi³ki.Czy rozmawia³ pan z Mackliem?Smith skin¹³ g³ow¹.- Czy powiedzia³ panu - spyta³ Yorisha - ¿e przez to wszystko tubylcyzaci¹gnêli Wemblinga do s¹du?- Nie!- To fakt.Wytaczali mu jeden proces za drugim i na ca³e miesi¹ce wstrzymywalimu roboty.Wembling wygrywa³ ka¿dy z nich, ale do czasu wydania wyrokuotrzymywa³ zakaz prowadzenia robót.- Nic dziwnego, ¿e jest w paskudnym nastroju.- Ale to nie wszystko.Jak ju¿ s¹dy pozwoli³y mu podj¹æ prace na nowo, totubylcy zaczêli go nêkaæ tymi g³upimi kawa³ami, ¿eby opóŸniæ roboty.Denerwujeto robotników i ostatnio mia³ z tego powodu powa¿ne k³opoty z zatrudnieniem.- Czy pan wie, ¿e Wembling utrzymuje, jakoby wszystko to robi³ dla dobratubylców? Smith popatrzy³ nañ zdziwiony.- Wobec tego co my tutaj robimy? Choæ w³aœciwie to nie nasza sprawa zastanawiaæsiê nad tym, po co tutaj jesteœmy.- Bzdura - powiedzia³ Yorish.- Jeœli wojskowy tego nie wie, cierpi na tym jegos³u¿ba, gdy próbuje dojœæ do tego na w³asn¹ rêkê.W ka¿dym razie nie ma w tymnic specjalnie tajnego, dlaczego tutaj jesteœmy.Wembling mo¿e rzuciæ tubylcomkilka okruchów, ale dzia³a g³Ã³wnie dla siebie i kiedy traci czas, to równie¿traci pieni¹dze.Kiedykolwiek natrafi pan na jak¹œ brudn¹ politykê,gdziekolwiek pan na ni¹ natrafi, zawsze bêdzie za ni¹ sta³ ktoœ, kto tracipieni¹dze, albo stara siê je zarobiæ.Niech pan nigdy o tym nie zapomina.Z zapadniêciem nocy na placu budowy zaleg³a cisza.Na l¹dowisku sta³ w owaluœwiat³a "Hiln", a ca³y obszar by³ otoczony pasem œwiat³a tu¿ za lini¹posterunków wart
[ Pobierz całość w formacie PDF ]