[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Blady, pryszczaty m³odzieniec,który nam otworzy³, powiedzia³, ¿e nie ma zielonego pojêcia, gdzie Seb mo¿ebyæ, i po co mu w ogóle zawracamy g³owê, czy on jest niañk¹ swojegowspó³lokatora?Teraz pêdziliœmy Princess Road w kierunku Butelkowa do Tristana, uciekaj¹cprzed z³ym snem o Murdoch i gliniarzach.Jeœli o mnie chodzi, to mo¿e nie by³on a¿ taki z³y; po prostu g³upia gorliwa policjantka staraj¹ca siê czymœwykazaæ.¯uk by³ innego zdania.- Ta suka Murdoch wróci, bez dwóch zdañ - zawo³a³ zza kierownicy.Mia³a tospojrzenie, ten g³Ã³d w oczach.Zobaczycie.By³aœ kiedyœ w Butelce, Mandy?- Nie.- Spodoba ci siê.To coœ naprawdê podniecaj¹cego.- Ale z ciebie cipa, ¯uk - orzek³a Bridget.- Takie jest ¿ycie - odpar³.- S³ysza³am was w nocy.- I tak stara³em siê cicho zachowywaæ.Inaczej by³oby jeszcze gorzej.Brid pos³a³a Mandy mordercze spojrzenie.- Ta dziewczyna czuje bluesa.Niez³a jest - dorzuci³ ¯uk.Przemknê³o mi przez myœl, ¿e w tym momencie, gdyby furgonetka nie gna³awê¿ykiem jak rakieta przez z³y odcinek kosmosu i ¯uk nie prowadzi³ jak wariat,Brid wydrapa³aby Mandy oczy.¯uk specjalnie skierowa³ wóz prosto na jak¹œleciw¹ piechurkê podpieraj¹c¹ siê balkonikiem.staruszka wrzasnê³a.¯uk min¹³j¹ o w³os, by zaraz potem ostro skrêciæ w lewo, w Princess Road.- Jezu Chryste, ¯uk! - wywarcza³a Brid z pod³ogi.Pozbieraliœmy siê wszyscy, i Mandy ukry³a twarz za najnowszym numerem KotaGracza.NajwyraŸniej przechodzi³a jakiœ b³yskawiczny kurs cha³upniczegouniwersytetu, który móg³by daæ jej szansê zbli¿enia siê do ¯uka na bardziejintymny dystans.Nic z tego, ma³a.Z niego jest zimny g³az.Przekonasz siê otym, i to wkrótce.Pewnych rzeczy po prostu nie mowa mówiæ z ty³u zat³oczonejkupy rdzy na ko³ach, Pêdz¹cej w kierunku Butelkowa.- Patrzê na ciebie -powiedzia³a Brid, wlepiaj¹c ciemne oczy w Mandy.Mandy, nadal ukryta za czasopismem, puœci³a jej s³owa mimo uszu.- Jedziemy do Butelki, ¯uczek? - spyta³a.- Tak jest, dziewczynki.Prosto do Butelki.- Wpadniemy do Tristana?- Wpadniemy.- Po Angielskie Voodoo? - Mandy wykorzystywa³a wszystkie informacje, jakieuzyska³a od Bridget.- Tak jest, dziewczynki.- To ja siê wywiedzia³am o Ikarusie Skrzyd³o - przypomnia³a Mandy, dumna jakpaw.- To moja furgonetka, dziwko - warknê³a Brid.- Wypierdalaj!- Proszê wybaczyæ - odpar³a Mandy, opuszczaj¹c Kota Gracza - ale ten pojazdporusza siê z niew¹sk¹ szybkoœci¹.- Wiem, co kombinujesz.Przez chwilê Mandy sprawia³a wra¿enie sp³oszonej.Zerknê³a na ¯uka i z powrotemna Brid.Brid nie spuszcza³a z niej przydymionego wzroku.- No to dobrze, ¿e wiesz - powiedzia³a Mandy, wytrzymuj¹c to spojrzenie.- ¯ukczuje to samo.- ¯uk milcza³.Nowa zupe³nie go jeszcze nie zna³a.- Mo¿e terazdasz nam wreszcie spokój.- Czo³o Mandy przeciê³a bruzda bólu.Tak to siêw³aœnie zaczyna³o.Kropelki potu pociek³y jej po twarzy.Zacisnê³a usta.- ¯uk!- Jej g³os te¿ to czu³.Jezu! Brid robi³a jej Widmor¿niêcie! Mandy z³apa³a siêza g³owê, twarz wykrzywia³o jej cierpienie.- ¯uk!!! Co ona wyprawia?! Pomó¿mi!!!- Brid! - krzykn¹³em.- Zostaw j¹! - Nie poskutkowa³o.- ¯uk!!! - ¯uk nawet siê nie obejrza³.Byæ mo¿e wiedzia³, jak daleko sk³onnajest siê posun¹æ Brid, zanim uzna, ¿e przes³anie dotar³o do celu.Byæ mo¿e.- Odpierdol siê ode mnie! Ty pieprzona widmosuko!!!Bridget uœmiecha³a siê.- Znasz takie powiedzonko, nowa.Czysty to zaka³a.Mandy rzuci³a siê na ni¹ z pazurami, potykaj¹c siê po drodze o Stwora, którynadal by³ zbyt zapiórkowany, ¿eby cokolwiek poczuæ.Obie dziewczyny runê³y napod³ogê i Stwór te¿ siê do nich przy³¹czy³, wymachuj¹c mackami; bez w¹tpieniawzbogaca³ w ten sposób prze¿ycia z jakiegoœ wurtowego snu, w którym wci¹¿balowa³.A ja patrzy³em tylko na tê kot³owaninê i zastanawia³em siê, dlaczego ¿ycie jestw³aœnie takie? Dlaczego to popieprzone ¿ycie takie w³aœnie jest?¯uk skrêci³ z piskiem opon w Moss Lane East.Brid i Mandy sturla³y siê ze Stwora i sklinczowa³y ze sob¹ w k¹cie.Ja niepowiedzia³bym s³owa, ale to ¯uk tu dowodzi³.- Dosyæ tej ³omotaniny.Jesteœmy na miejscu.Faktycznie, byliœmy.¯uk skrêci³ na parking oznaczony tablic¹ ZAKAZ WJAZDU.Ktoby tam zwraca³ uwagê na takie zakazy.Furgonetka zatrzyma³a siê jak wryta isi³a bezw³adnoœci pos³a³a Mandy i Brid z powrotem w objêcia Stwora.Wokó³Bridget owinê³o siê szeœæ macek.By³ to mi³osny uœcisk.Mandy, sapi¹c ciê¿ko,wyswobodzi³a siê z pl¹taniny koñczyn.- Ja chromolê! Chromolê! Mam to gdzieœ! Okay!¯uk odwróci³ siê i spojrza³ na dziewczyny.- Moje ³Ã³¿ko jest ciep³e i szerokie - powiedzia³ - a ¿ycie krótkie.Jasne?- Jasne - burknê³a Mandy.Brid nic nie odpowiedzia³a.Jej pe³ne bólu oczy zamyka³y siê.Wtula³a siê corazg³êbiej w ustêpliwe cielsko Stwora, znajduj¹c ukojenie w zalegaj¹cych tamg³êbokich cieniach.¯uk obróci³ siê jeszcze bardziej, ¿eby zerkn¹æ na mnie z ukosa.- Idziemy, Skryba.- I naraz zobaczy³ coœ w moich oczach.- Co, boisz siê?- Nie.- A powinieneœ.Czyœci nie maj¹ wstêpu do Butelki.- Jestem gotowy.ChodŸmy ju¿.- Tam nie ma ¿adnych opcji.Wiesz, o co mi chodzi, Skrybku?Jasne.Czasami nie miewa siê ¿adnych opcji.Nawet jeœli jesteœ czysty jakdeszcz, a twoje ¿ycie to tylko wilgotny poca³unek na szkle.Stwór przemówi³ domnie."Ksazy! Ksa, ksa! Ksazy, ksa!".Nie zostawiaj mnie tu samego.Coœ w tymstylu.- Stwora nie mo¿emy zabraæ - powiedzia³em.- To zbyt niebezpieczne.Za bardzogo potrzebujemy.Jedno z nas bêdzie musia³o z nim zostaæ.- Racja, Skrybku.I dlatego w³aœnie ty tu zostajesz?- ¯uk!- ¯adnych opcji.- To moja wyprawa, ¯uk.Wiem, czego szukaæ.- A ja mam to miejsce.Twoja bitwa jeszcze przed tob¹, Skrybo.Mandy otworzy³a tylne drzwiczki.- No chodŸmy wreszcie, ¯uk.¯uk zwróci³ siê do Bridget.Le¿a³a w ramionach obcego.- Masz mi coœ do powiedzenia, Brid? - W jego g³osie pobrzmiewa³a nutka jakiegoœuczucia.Czu³oœci.Ale tylko nutka.Bridget unios³a nieco senn¹ g³owê z objêæStwora.- To twoja gra, ¯uk.- G³os mia³a g³êboki jak cieñ.I Wtedy zrozumia³em.Onanie mówi³a, ona tylko myœla³a! Wychwytywa³em to, co sobie przekazywali.- Zgadza siê - odpar³ szeptem ¯uk.- To moja gra.I na tym koniec.By³y to ostatnie s³owa, jakie miêdzy sob¹ zamienili.¯uk wysiad³ z furgonetki i zaszed³ j¹ od ty³u, gdzie czeka³a Mandy.- Trzymaj tu, po tej stronie, rêkê na pulsie - powiedzia³ do mnie, wsuwaj¹cg³owê do œrodka.A potem zni¿onym g³osem doda³: - Robiê to dla ciebie, Skrybo.Pamiêtasz?- Pamiêtam.- I dla Desdemony.Pamiêtam.Do butelki¯uk z Mandy id¹ szlakiem ze szk³a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]