[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Motyw takich handlowo-twórczych manipulacji jest cackiem prosty:Constantine musia³ dla wszystkich pozostaæ wolnym cz³owiekiem.Jego sercemia³o nale¿eæ do wszystkich kobiet, które zakupi³y bilety do kina.Bond jestinny.Jest sentymentalny, zakochuje siê bez przerwy.A jednak stoi ponadprawem.W pewnej g³upawej powieœci historycznej, której tytu³u nie pamiêtam,trafi³em na nastêpuj¹ce zdanie: „Ka¿dy mo¿e zabiæ, ale tylko król jest w staniedarowaæ komuœ ¿ycie".Bond jest królem.Mo¿e zabiæ, ale mo¿e tak¿e oszczêdziæ.Zale¿y to jedynie i wy³¹cznie od jego widzenia rzeczy.Czasami te¿ tylko odjego nastroju, od tego, czy dziewczyna, z któr¹ spêdzi³ noc podoba³a mu siê,czy nie.Ci¹gle zagro¿enie ¿ycia, wisz¹ce nad nim dzieñ w dzieñ, uwalnia go odwiêzów zobowi¹zañ moralnych.Mo¿e uwodziæ, zabijaæ, robiæ z ludzi inwalidówitp.Prawo i moralnoœæ - to dla innych, dla Bonda - jedynie jego w³asna wolnawola.Ma on wprost nieograniczone mo¿liwoœci finansowe.JeŸdzi najelegantszymisamochodami, na jakie mog¹ sobie pozwoliæ tylko milionerzy.Swojegoprze³o¿onego traktuje jak idiotê, ale w tym przypadku trzeba mu jednakprzyznaæ racjê.Producenci i autorzy scenariuszy filmów z Bondem mogli w ca³ymswoim ¿yciu nie przeczytaæ ani jednej ksi¹¿ki, oprócz w³asnej ksi¹¿eczkiczekowej.Mimo to uda³ im siê z wprost fenomenaln¹ celnoœci¹ strza³ wdziesi¹tkê.Cel jest niebywale interesuj¹cy: to mit wolnego cz³owieka.St¹d te¿i popularnoœæ.Nie ma w tym nic nowego (w koñcu od dawna wiadomo, jak bardzoludzie filmu boj¹ siê nowego).A wiêc nic ponad stary mit o wyzwolonymcz³owieku - od Ikara, mo¿e Herostratesa.Opowiadania o terrorystach ikonspiratorach teraz powracaj¹ do nas, lecz w jak¿e g³upiej i prymitywnejscenografii.Nie mo¿emy nic na to poradziæ.Mit wyzwolonego cz³owieka bêdzietrwa³ tak d³ugo jak ludzkoœæ.W chwili obecnej uosabia go prostoduszny,sentymentalny szpieg.„Die Weltwoche" 17 wrzeœnia 1965, ZurychZ niemieckiego prze³o¿y³ i opracowa³ Krzysztof BodankoStraszni i œmieszniMy, którzy próbowaliœmy w Polsce pisaæ, czêsto zadawaliœmy sobie pytanie, jakte¿ bêdzie wygl¹da³a w przysz³oœci literatura obozu komunistycznego.Stawialiœmy sobie równie¿ czêsto teoretyczne pytanie: co bêdzie, kiedy pozwolisiê nam otworzyæ pyski i pisaæ to, co chcemy? Co prawda nie widzieliœmy wœródnas nikogo, kto by³by w stanie podo³aæ temu zadaniu - napisaniu ksi¹¿ki o epoceterroru i rozpaczy.Mówiliœmy sobie: jeden tylko cz³owiek, Fiodor Michaj³owicz Dostojewski, by³bydo tego zdolny.Có¿, myliliœmy siê wierz¹c, ¿e w chwili uwolnienia od cenzurystaniemy siê œwiadkami zmartwychwstania literatury, która bêdzie bardziejtragiczna ni¿ wszystkie inne literatury œwiata.Nadszed³ rok 1956, Chruszczow wyg³osi³ swoj¹ s³ynn¹ mowê, odby³ siê XX zjazdpartii bolszewickiej.Znowu zaczêto pisaæ.Niektóre z powsta³ych wówczasutworów s¹ wartoœciowe, inne nie.Polacy nie stworzyli nic dobrego; wliteraturze rosyjskiej panuje powszechne i obowi¹zuj¹ce przekonanie, ¿e „myœlby³a s³uszna", a tylko „wykonanie z³e".Oczywiœcie, dopóki ta opinia obowi¹zuje, powstanie powa¿nej literatury niebêdzie mo¿liwe.Mówiê tu o ksi¹¿kach i opowiadaniach, które ukazuj¹ siê wZwi¹zku Sowieckim, g³Ã³wnie o powieœciach o lojalnych bolszewikach, o obozach napó³nocy, o figlach p³atanych przez NKWD obywatelom sowieckim w czasach kultuStalina.W³aœnie niedawno czyta³em antologiê pod tytu³em „Wew³asnych oczach".S¹ to opowiadania sowieckich pisarzy wydane w jêzyku polskim.Ksi¹¿ka nie wnosi nic nowego do naszej wiedzy na ten temat.„Ksiêga lata", jakmówi Pismo Œwiête.Interesuje mnie szczególnie literatura sowiecka, która jest nielegalniewywo¿ona i wydawana poza Rosj¹.Nie dowiemy siê, jacy pisarze ukrywaj¹ siê podpseudonimami, które zmuszeni byli przyj¹æ.Ale nie to jest tu istotne.Mojezdziwienie obudzi³o coœ zupe³nie innego: mia³em nadziejê zetkn¹æ siê zliteratur¹ tragizmu i zasad moralnych, z opowiadaniami o walce i wyrokachskazuj¹cych.Wysz³o inaczej - we wszystkich opowiadaniach przewa¿aj¹ elementy groteski inieprawdopodobieñstwa.W jednym z nich wystêpuje m³ody cz³owiek, który twierdzi, ¿e potrafi zap³adniaækobiety w sposób gwarantuj¹cy synów.Tytu³ innego opowiadania brzmi „Czyistnieje ¿ycie na Marsie?"W trzeciej historii m³ody ch³opak wo³a do drêcz¹cego go przes³uchaniem sêdziegoœledczego: „Rozmawiajcie ze mn¹ grzeczniej.Jestem tylko podejrzany, a nieskazany".Sêdzia œledczy uœmiecha siê ³agodnie, bierze ch³opaka pod ramiê iprowadzi do okna, za którym rozci¹ga siê Plac Czerwony.Stoj¹ tak chwilê ipatrz¹ na nieprzebrane t³umy spiesz¹cych ludzi.W koñcu sêdzia stwierdza: „Citam na dole s¹ podejrzani, ale ty, ty jesteœ ju¿ skazany."Jesteœmy œwiadkami zjawiska, które - choæ jest osobliwe - to nietrudno jezrozumieæ.Istnieje taki stopieñ grozy, przy którym traci ona swój tragizm idzia³a jedynie œmiesznie i odra¿aj¹co.Wcale nie jest powiedziane, ¿e widzowie ogl¹daj¹cy w kinie na przyk³ad „Cenêstrachu" dziko siê zaœmiewaj¹, tylko dlatego, ¿e Peter Van Eyck koñczy goleniew ciê¿arówce, przy tym opiera ty³ek na dwóch tysi¹cach litrów nitrogliceryny,by nied³ugo potem - œwie¿o ogolony i pachn¹cy wod¹ koloñsk¹ - polecieæ wzaœwiaty.Tak samo jest z proz¹; istnieje pewna granica realizmu, której przekroczeniemusi poci¹gn¹æ najbardziej tragiczn¹ sprawê w œmiesznoœæ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]