[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To by³ przypadek.-Zamówi³ coœ dopicia.- W ka¿dym razie obraca siê pan w trunkowym towarzystwie.Zadajê sobiepytanie: co ³¹czy lekarza z zawodowym szulerem i najemnym ¿o³nierzem? I wie panco? Nie znajdujê odpowiedzi.- Któregoœ piêknego dnia ktoœ ci obetnie ten przyd³ugi nos - ostrzeg³ Warren,rozcieñczaj¹c whisky wod¹.- Lepsze to ni¿ utrata twarzy - stwierdzi³ Abbot.- Zarabiam na swoj¹ opinie,zadaj¹c w³aœciwe pytania.Na przyk³ad, o co ogromnie szanowany doktor Warrenpok³Ã³ci³ siê z Johnny'm Folletem? Wie pan, to siê rzuca³o w oczy.- Sam rozumiesz, jak to jest - odpar³ Warren znu¿onym g³osem.- Niektórzy zmoich pacjentów wszczynali burdy w Howard Club.Johnny'emu siê to niepodoba³o.- I musia³ pan korzystaæ z prywatnej obstawy, ¿eby pana ubezpiecza³a? -zastanawia³ siê Abbot.- Proszê wymyœliæ inn¹ bajeczkê.-Barman patrzy³ naniego wyczekuj¹co, zap³aci³ mu wiêc, po czym doda³ odwróciwszy siê do Warrena:- W porz¹dku, doktorze.Wypijmy jeszcze po jednym.To na rachunek firmy.- Widzê - skwitowa³ oschle Warren.Wci¹¿ jeszcze nie by³ zdecydowany, czyprzyj¹æ propozycjê Helliera.Poczyni³ zaledwie wstêpne przygotowania i tojedynie po to, ¿eby siê upewniæ, czy w razie potrzeby zdo³a skompletowaæpotrzebny zespó³ ludzi.Mike Abbot by³ jednym z potencjalnych kandydatów -mia³o to zale¿eæ od decyzji Warrena - ale wszystko wskazywa³o, ¿e tak czyinaczej sam wprasza siê do udzia³u w przedsiêwziêciu.- Wiem, ¿e dziennikarzowi nie zadaje siê takich idiotycznych pytañ - zacz¹³.-Ale na ile potrafisz dochowaæ tajemnicy? Abbot uniós³ brew.- W niewielkim stopniu.Na pewno nie na tyle, by pozwoliæ komuœ odebraæ sobietemat.Wie pan, jakimi prawami rz¹dzi siê Fleet Street.Warren skin¹³ g³ow¹.- Ale na ile jesteœ niezale¿ny? Chodzi o to, czy musisz sk³adaæ komuœ ze swojejgazety sprawozdania na temat uzyskanych informacji? Na przyk³ad naczelnemu?- Zazwyczaj tak - potwierdzi³ Abbot.- W koñcu to on mi p³aci.-Bêd¹cspecjalist¹ od przeprowadzania wywiadów, czeka³, by Warren kontynuowa³.AleWarren nie w³¹czy³ siê do gry.Powiedzia³ tylko „Szkoda" i zamilk³.- No nie! - podj¹³ rozmowê Abbot.- Nie mo¿e pan tak po prostu tego zostawiæ.Oco chodzi?- Chcia³bym, ¿ebyœ mi pomóg³ - ale pod warunkiem, ¿e nie bêdzie o tym g³oœno wredakcji.Wiesz, w jakim plotkarskim œwiatku siê obracasz.Powiem ci, o jak¹stawkê idzie gra, ale nikt inny nie mo¿e siê tego dowiedzieæ - w przeciwnymrazie le¿ymy.- Nie s¹dzê, ¿eby mój naczelny to kupi³ - zauwa¿y³ Abbot.- To przypomina zabardzo owego faceta z firmy South Sea, który sprzedawa³ udzia³y spó³ki: „Byletylko nikt nie wiedzia³, co to za akcje".*[* Nazwa spó³ki South Sea jest w Wielkiej Brytanii synonimem bankructwa (przyp.t³um.)] Domyœlam siê, ¿e chodzi o narkotyki?- W³aœnie - potwierdzi³ Warren.- Trzeba bêdzie pojechaæ na Bliski Wschód.Abbot rozpromieni³ siê.- Brzmi interesuj¹co.- Zabêbni³ palcami o bar.- Czy to jakaœ grubsza sprawa?- Owszem.Mo¿e nawet bardzo.- I dostanê wy³¹cznoœæ?- Tak - odpar³ Warren.- Wszelkie prawa.- Ile czasu to potrwa?- Tego nie wiem.- Warren popatrzy³ mu w oczy.- Nie wiem nawet, czy w ogólesiê zacznie.Jest wiele niewiadomych.Powiedzmy, ¿e trzy miesi¹ce.- Cholernie d³ugo - skwitowa³ Abbot i przez chwilê by³ pogr¹¿ony w myœlach.-Wkrótce mam urlop - stwierdzi³ w koñcu.- Móg³bym pogadaæ z naczelnym ipowiedzieæ mu, ¿e chcê w wolnym czasie popracowaæ trochê na w³asny rachunek.Je¿eli bêdzie warto, zostanê przy tej robocie, kiedy skoñczy mi siê urlop.Mo¿esiê zgodzi.- Nie wymieniaj mojego nazwiska - ostrzeg³ Warren.- Jasne.- Abbot opró¿ni³ szklankê.- Tak, myœlê, ¿e siê zgodzi.Wiadomoœæ, ¿echcê pracowaæ w czasie urlopu bêdzie dostatecznie szokuj¹ca.- Od³o¿y³ szklankêna kontuar.- Ale najpierw musi pan przekonaæ mnie.Warren zamówi³ jeszcze dwa drinki.- Usi¹dŸmy przy stoliku, a opowiem ci wystarczaj¹co du¿o, byœ nabra³ apetytu.VILokal mieœci³ siê przy Dean Street, a staranny, z³ocony napis g³osi³: OŒRODEKTERAPEUTYCZNY W SOHO.Poza tym nic nie wskazywa³o, do czego s³u¿y³.Wygl¹da³jak wszystkie inne lokale przy Dean Street, z t¹ tylko ró¿nic¹, ¿e okna mia³zamalowane zielon¹ farb¹, o przyjemnym odcieniu, nie mo¿na wiêc by³o zajrzeæ doœrodka.Warren otworzy³ drzwi i nie zobaczywszy nikogo, przeszed³ do pokoju nazapleczu, w którym urz¹dzono biuro.Przy biurku siedzia³ rozgor¹czkowany, m³odycz³owiek, przetrz¹saj¹c szuflady, wyci¹gaj¹c wszystko i wyk³adaj¹c na wierzchstertê papierów.Na widok Warrena powiedzia³:- Gdzie siê podziewa³eœ, Nick? Próbowa³em ciê z³apaæ.Warren lustrowa³ biurko.- W czym problem, Ben?- Nigdy byœ mi nie uwierzy³ na s³owo - odpar³ Ben Bryan, grzebi¹c w papierach.- Bêdê musia³ ci to pokazaæ.Gdzie to siê podzia³o, do diab³a?Warren zmiót³ z krzes³a stertê ksi¹¿ek i usiad³.- Tylko spokojnie - powiedzia³.- Co nagle, to po diable.- Spokojnie? Poczekaj, a¿ sam zobaczysz.Nie bêdziesz taki spokojny jak teraz.- Bryan szpera³ dalej, rozrzucaj¹c papiery.- Mo¿e lepiej po prostu mi powiedz - zasugerowa³ Warren.- No dobrze.nie, ju¿ mam.Czytaj!Warren roz³o¿y³ pojedyncz¹ kartkê papieru.Zapisana na niej informacja by³azwiêz³a i brutalnie jednoznaczna.- Wyrzuc¹ ciê?! - Warren czu³, jak wzbiera w nim gniew.- Nas wyrzuc¹? -Podniós³ wzrok znad kartki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]