[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.”- Widzi pan? - zapytała Theresa.- To jego ramię, a tu zarys głowy.Ten człowiek się poruszał, bo jego cień wyraźnie rósł, ale teraz przystanął w głębi korytarza, jakby wyglądał zza rogu.Skradał się.Przez chwilę, kiedy odwracał głowę, można było zauważyć jego profil.Widzi pan? Jestem tego pewna.Proszę patrzeć uważnie.Teraz obserwuje tę parę.Nagle i ja dostrzegłem zarys człowieka, plamki ułożyły się w moich oczach we właściwy kształt.W korytarzu, przy tylnym wyjściu, faktycznie ktoś stał.Patrzył na parę kochanków.Ci zaś, w głębi sali konferencyjnej, pogrążeni byli w żarliwym pocałunku i zapewne nie zwracali uwagi na obecność intruza.Dreszcz przebiegł mi po karku, kiedy uświadomiłem sobie, że ktoś ich podglądał.- Czy może pani wyostrzyć sylwetkę tego człowieka? Pokręciła głową.- To niemożliwe.Wyciągnęłam z tych urządzeń, ile się tylko dało.Nie można rozpoznać ani oczu, ani ust, żadnego szczegółu.- To jedźmy dalej.Wszystkie taśmy ruszyły jednocześnie z normalną szybkością.Nagły powrót do obrazu zwykłej wielkości szarpnął moimi nerwami.I znów patrzyłem na kochanków, którzy całując się namiętnie szli w kierunku sali konferencyjnej.- Wiemy przynajmniej, od którego momentu ich obserwowano - powiedziała Theresa.- Ciekawe, kim była ta dziewczyna.- O ile pamiętam, takie jak ona określa się mianem torigaru onnai.- Co? Była łatwa w ptaku? Toń.i jak dalej?- Nieważne.Chciałem powiedzieć, że była kobietą lekkich obyczajów.Theresa pokręciła głową.- Dlaczego mężczyźni zawsze trywializują sprawy.Ja odnoszę wrażenie, że kochała tego faceta.Kochankowie stanęli przed wejściem do sali konferencyjnej, Cheryl wyrwała się nagle z objęć mężczyzny i odskoczyła w bok.- Nawet jeśli go kochała, to okazywała to raczej w dość dziwny sposób - zauważyłem.- Widocznie coś wyczuła.- Co?- Skąd mam wiedzieć? Może coś usłyszała, choćby tamtego mężczyznę? Nie wiem.Z jakiegoś powodu Cheryl zaczęła się mocować z kochankiem, który z całej siły obejmował ją w pasie i wciągał do środka.Raz i drugi szarpnęła się w stronę wyjścia, ale facet ciągnął ją dalej.- To niezłe ujęcie - rzekła Theresa.Obraz zastygł na ekranie.Wszystkie ściany sali konferencyjnej były ze szkła.Poprzez okna wychodzące na zewnątrz wpadały światła miasta.Ale w przepierzeniu, za którym znajdowało się atrium, szkło było na tyle ciemne, że odbijało wnętrze sali niczym przydymione lustro.Szamocząca się para stała dość blisko tej wewnętrznej ścianki i w szybach wyraźnie odbijały się sylwetki Cheryl oraz jej kochanka.Theresa znów zaczęła przeglądać taśmę klatka po klatce, szukając jakiegoś podejrzanego cienia.Od czasu do czasu powiększała któryś fragment, lecz zaraz wracała do pełnego ujęcia.Trudno było cokolwiek wyłapać.Kochankowie poruszali się szybko, ich sylwetki często się rozmazywały.Kiedy indziej znów światła sąsiednich drapaczy chmur mąciły klarowny obraz.Mieliśmy trudne zadanie.A do tego żmudne.Stop.Powiększenie.Przepatrywanie różnych fragmentów ujęcia w poszukiwaniu jakiegoś szczegółu.Nic z tego.Znowu dalej, klatka po klatce.Znów zatrzymanie.Wreszcie Theresa westchnęła głośno.- Fatalnie.Odbicia w tym szkle są niewidoczne.- W takim razie jedźmy dalej.Patrzyłem, jak Cheryl kurczowo czepia się framugi, żeby nie zostać wciągnięta w głąb sali konferencyjnej.Mężczyzna w końcu poradził sobie i pociągnął dziewczynę tyłem.Na jej twarzy malowało się przerażenie.Wyrzuciła nagle ręce nad głowę, chcąc zapewne uderzyć tamtego.Jej torebka poleciała daleko.Oboje byli już w środku, szamotali się nadal.Mężczyzna pchnął ją na stół i twarz Cheryl pojawiła się na ujęciu z kamery obejmującej spod sufitu całą salę.Krótkie blond włosy kontrastowały na tle ciemnej powierzchni drewna.Dziewczyna przestała się opierać, jak gdyby nagle zmieniła zdanie.Sprawiała teraz wrażenie podnieconej.Oblizała wargi.Patrzyła z uwagą na pochylającego się nad nią mężczyznę.Ten po chwili zadarł jej spódnicę.Cheryl uśmiechnęła się, wydęła wargi, szepnęła mu coś do ucha.Mężczyzna szybkim ruchem ściągnął jej majtki.Uśmiech dziewczyny stał się nieco wymuszony.Prócz podniecenia z jej miny można było wyczytać lęk.Jak gdyby własny strach jeszcze silniej ją pobudzał.Kochanek zaczął pieścić dłońmi jej szyję.21Staliśmy w ciemnej pracowni.Nad naszymi głowami rozlegały się zgrzyty łyżew, tnących powierzchnię lodu, a my po raz kolejny patrzyliśmy na ten końcowy akt tragedii, odtwarzany na pięciu monitorach, w różnych ujęciach.Cheryl zarzuciła nogi na ramiona mężczyzny, ten pochylił się nad nią i zaczął grzebać przy rozporku.Teraz wyławiałem szczegóły, na które wcześniej nie zwróciłem uwagi - chociażby sposób, w jaki zsunęła się na krawędź stołu i zaczęła kołysać biodrami, a on wygiął się dziwnie, łącząc z nią.Jej tajemniczy, koci uśmiech uległ zmianie: teraz jakby coś kalkulowała.Mówiła też, może go poganiała; zarzuciła mu ręce na szyję i wodziła nimi po plecach.Potem kolejna odmiana: błysk wściekłości w oczach Cheryl, wymierzony niespodziewanie policzek.Najpierw opierała mu się chyba tylko po to, żeby go podniecić, ale teraz wyglądało to inaczej, jakby coś było nie w porządku.Spoglądała rozszerzonymi oczyma, sprawiała wrażenie zaniepokojonej.Odpychając ręce mężczyzny, podciągnęła mu rękawy marynarki; dostrzegłem odbicia światła w metalowych spinkach do mankietów.Błyszczał też zegarek na jej przegubie.W końcu ręka Cheryl opadła, rozwarta dłoń tworzyła kontrast na tle ciemnego stołu.Palce zadrżały spazmatycznie i zamarły w bezruchu.Mężczyzna zastygł; widocznie pojął, że coś się stało.Przez chwilę stał nieruchomo, wreszcie ujął w dłonie jej głowę, potrząsnął nią, jakby chciał dziewczynę obudzić, w końcu odskoczył.Nawet patrząc na plecy mężczyzny, można było wyczuć jego przerażenie.Ruszał się powoli, niczym w transie.Zaczął chodzić po sali drobnymi kroczkami, to w jedną, to w drugą stronę; widocznie nie mógł się zdecydować, co robić.Za każdym razem, kiedy oglądałem te sceny, odczuwałem coś zupełnie innego: na początku tylko napięcie i jakąś dziwną, wręcz niezdrową ekscytację podglądacza; niemal podniecenie seksualne.Dopiero później mogłem się zdobyć na bezstronność, spojrzeć zawodowym okiem analityka, oderwać się od hipnotycznej magii samego ekranu.Teraz natomiast ten sam obraz jakby rozdzielił się w mych oczach na poszczególne elementy, ciała bohaterów całkowicie zatraciły swój ludzki charakter, stały się czymś bliżej nie określonym, ruchomymi elementami dekoracji rozmieszczonej w mrocznym wnętrzu sali.- Ta dziewczyna źle się czuła - powiedziała Theresa.- Na to wygląda.- Nie została zamordowana, w każdym razie nie przez niego.- To możliwe.Patrzyliśmy jeszcze, chociaż wydawało mi się to bezcelowe.- Spróbujmy pojechać dalej - zaproponowałem w końcu.Magnetowidy były tak zaprogramowane, że przy określonym stanie licznika przewijały taśmy i zaczynały odtwarzanie od początku.Oglądaliśmy więc te same sceny po raz któryś z rzędu, ale tylko do pewnego momentu.Teraz, kiedy przeskoczyliśmy tę granicę, od razu spostrzegłem coś niezwykłego.Mężczyzna przystanął nagle i szybko obejrzał się w bok.Jak gdyby kogoś dostrzegł albo usłyszał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]