[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mali tego nie chciała, ale pozwoliła, żeby pocałował ją ostatni raz.Przycisnął ją do siebie z całej siły, jego ręce wplotły się w jej włosy, a wargi nie chciały się oderwać od jej ust.Mali chwyciła ręce Johana, odsunęła się od niego i poprawiła włosy.- Sam powiedz o tym moim rodzicom - rzekła tylko.- Myślę, że tak będzie najlepiej.Młoda gospodyni w Stornes, myślała, głównie po to, by się pocieszyć.To nie musi być jakieś złe życie, zwłaszcza jeśli oboje będą się starać, żeby nie było.Żeby tylko Johan był dla niej dobry i panował nad sobą, a nie rzucał się na nią tak, jak to było w pralni w Gjelstad.Nie, chyba nie będzie taki, powtarzała, choć serce biło jej z wysiłkiem.Teraz, kiedy wie, że ona zostanie jego żoną, będzie opanowany.Mimo to strach dławił ją w gardle tak bardzo, że brakowało jej tchu.W ponurym nastroju wchodziła za Johanem do izby.ROZDZIAŁ 11Pewnej niezwykłe pięknej wrześniowej soboty Johan i Mali stanęli przed ołtarzem.Mali rozmawiała oczywiście z Johanem, że nie ma co się tak spieszyć, ale on uparcie trwał przy swoim.Jego zdaniem ślub powinien się odbyć jak najprędzej.Skoro więc jeszcze w tym roku, to czasu zostawało niewiele.Wesele trzeba urządzić w możliwie najspokojniejszym czasie.Po żniwach, ale przed młockami, no i, rzecz jasna, nie należało czekać, aż jesień zadomowi się na dobre.Przy takiej liczbie gości, których trzeba zawieźć do kościoła i przenocować w weselnym domu, dobrze, żeby na dworze było jeszcze ciepło.Górskie hale płonęły wczesnojesiennymi barwami, a powietrze było czyste niczym kryształ.Zbocza pod wyniosłymi szczytami mieniły się wszystkimi odcieniami czerwieni i brązów aż do granicy roślinności.Tylko nagie szczyty były szare, a w najwyższych partiach nawet czarne, tu i ówdzie pokryte zresztą czapami świeżego śniegu.Ostatnie noce były zimne, ale tej soboty woda fiordu leżała nieruchomo.Słońce świeciło i rozgrzewało czarne samodziałowe ubrania, spodnie i spódnice tak szerokie, że zamiatały i podłogi w domu, i trawę na dworze.Przyzwoitość zakazywała kobietom odkrywać stopy i wiele oczu strzegło, by spódnice nie były za krótkie.Jeśli tylko zauważono coś takiego, natychmiast zaczynało się gadanie i szepty kobiet, które zawsze strzegły cnoty, zwłaszcza cudzej.Dla tych, co nie musieli wiosłować, wyprawa przez fiord była czystą przyjemnością.Lekki wiatr od gór chłodził rozgrzane ciała.Mimo to starsi mężczyźni spoglądali na góry z niepokojem.Taki wiatr bowiem czasami zapowiadał również zmianę pogody.W tych stronach mogło to nastąpić nagle, a przecież dobrze byłoby móc wrócić z kościoła po spokojnym fiordzie, bez kołysania łodzi.Orszak ślubny, ciągnący się od wybrzeża w Stornes, przedstawiał się imponująco.Sześciowiosłowe łodzie jedna za drugą sunęły w stronę kościoła w Kvannes.Tu i ówdzie widziało się też większe jednostki, z czterema parami wioseł.Taką to właśnie łodzią płynęła młoda para.Johan tronował na ławce, wystrojony, z uczesanymi na mokro włosami.Obok siedziała Mali.Czarna suknia z olśniewająco białym kołnierzykiem czyniła jej drobną sylwetką jeszcze szczuplejszą, podkreślała kształtne piersi i wąską talię.Włosy panna młoda miała upięte wysoko i częściowo schowane pod lekkim białym welonikiem, który powiewał delikatnie na wietrze.Mali odwróciła twarz od narzeczonego i z powagą patrzyła w stronę lądu.Wieś, która odtąd miała być jej rodzinną miejscowością, od strony morza wyglądała bardzo ładnie w ten ciepły jesienny dzień.Duże dwory rozłożone nad fiordem były bogate i dobrze utrzymane.Na łąkach rozpoczęto już jesienne sianokosy.W tym roku pogoda sprzyjała chłopom przez całe lato i wczesną jesienią, dzięki czemu tegoroczne siano było wyjątkowo dobrej jakości.Będzie czym dokarmiać krowy w zimie, chociaż w tych stronach siano to tylko dodatek, jakby deser dla zwierząt, i nikt nie szasta nim bez potrzeby.Co innego, jeśli jakieś zwierzę zachoruje czy nie chce jeść.Zboża z pól też już prawie zebrano, lada dzień zaczną się omłoty.Gospodarstwa potrzebują nie tylko ziarna, lecz także słomy.Napełnia się nią na przykład sienniki, dwa razy w roku, teraz jesienią i później, na wiosnę.Mali wiedziała, że siennik w ich małżeńskim łożu także już przygotowano.Słyszała, że użyto najlepszej słomy z ubiegłego roku.Słomy używano też jako karmy dla zwierząt, zwłaszcza gdy zima bardzo się przeciągała.To marne jedzenie, ale głodny zje wszystko, myślała Mali z goryczą, zarówno człowiek, jak i zwierzę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]