[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Chociaż dla Maud to lepiej, że Seymour nie został zamordowany.- Tak, to jaśniejsza strona sprawy - przyznał Pete.- Wynika z tego, że Seymour był bardzo uzależniony.- To żadna niespodzianka.W dodatku w więzieniu łatwo o narkotyki.- Niestety masz rację.Holt w zamyśleniu przygryzł dolną wargę.Nie takich wiadomości się spodziewał, ale mogło być jeszcze gorzej.- Jak przyjmie to Maud?- A jak ci się wydaje?- No tak - mruknął Pete.- A w ogóle jak się z nią dogadujesz? To młoda i piękna kobieta.Nie twój cholerny interes, chciał powiedzieć Holt, ale powstrzymał się.Pete wyświadczył mu przysługę i obrażanie go byłoby najgłupszą rzeczą pod słońcem.Mimo wszystko pytanie przyjaciela wydało mu się nie na miejscu i nie zamierzał na nie odpowiadać.- Wiesz, co się o niej mówi - ciągnął dalej Pete.- Nie brak tych, którzy podkreślają, jak bardzo skorzystała na śmierci twojego ojca.Czy to prawda, że pieniądze są dla niej najważniejsze?Holt poczuł, jak zalewa go ślepa furia.Najchętniej przyłożyłby Pete’owi.On sam dawno zmienił opinię o Maud.Nie chciał jednak snuć rozważań na ten temat, bo uważał je za zbyt niebezpieczne.Mimo wszystko czuł się w obowiązku bronić jej dobrego imienia.Najlepiej to zrobi, ucinając tę dyskusję.- Posłuchaj, trochę niezręcznie mi o tym mówić.Pete wzruszył ramionami.- Nie ma problemu, rozumiem.Byłem ciekaw, więc zapytałem.- Dzięki, że do mnie zadzwoniłeś.Jestem ci winien przysługę.- Nic mi nie jesteś winien, przecież jesteśmy przyjaciółmi.Wstali i uścisnęli sobie dłonie na pożegnanie.Gdy Pete wyszedł, Holt ponownie usiadł przy stoliku i dokończył piwo.Zastanawiał się, jak przekazać Maud nowinę.Kilka minut później, stawiając ciężko kroki i przeklinając upał, ruszył w stronę domu.ROZDZIAŁ TRZYDZIESTYDzięki Bogu, było po wszystkim.Maud udało się przetrwać pogrzeb z godnością.Jak często o tej porze roku, panował nieznośny upał, który potęgowała jeszcze duża wilgotność.Właściwie nie miało to żadnego znaczenia, jednak nieznośny żar lejący się z nieba zmuszał do refleksji nad marnością ludzkiego życia.Choć ceremonia miała skromny charakter i przybyła tylko rodzina oraz kilku najbliższych przyjaciół, Maud jedynie największym wysiłkiem woli wytrwała do końca.Niezawodna Bobbi stała z jednej strony, a ponury Holt z drugiej.Nawet jej nie dotknął, ale trwał tuż obok.Była mu za to bardzo wdzięczna.Wiedziała, że gdyby zrobiło jej się słabo, na pewno pośpieszyłby z pomocą.Jaka głupia, niepotrzebna śmierć, pomyślała Maud.Seymour miał przed sobą jeszcze wiele lat, jednak z jakichś powodów dążył do samozagłady.Zabiły go narkotyki, które jako lekarz wykorzystywał do ratowania ludzkich istnień.Te myśli nie opuściły jej również podczas stypy.Wciąż nie mogła uwierzyć, że właśnie pochowała męża, że jakiś etap w jej życiu skończył się na zawsze.Poczuła kolejną falę bólu, zebrało się jej na mdłości.Trzy dni temu, gdy Holt wyjawił jej przyczynę śmierci Seymoura, prawie zemdlała.Od tego czasu prawie nie jadła i jej organizm powoli zaczął się buntować.Na wspomnienie tamtej rozmowy z Holtem wciąż przenikał ją dreszcz.Właśnie wieszała obrazy w swoim biurze, gdy usłyszała, że ktoś jest przy drzwiach.- Dzień dobry - pozdrowił ją Holt niedbale, gdy odwróciła głowę.Zmieszana Maud zeszła z drabiny i stanęła z nim twarzą w twarz.- Czy ty nigdy nie masz w zwyczaju zawiadamiać o swoich wizytach? - spytała kłótliwym tonem.- Jeśli chodzi o ciebie, to raczej nie - przyznał i nonszalancko wzruszył ramionami.- Lubisz zaskakiwać ludzi, prawda? A szczególnie mnie.Uśmiechnął się tak oszałamiająco, że na chwilę wstrzymała oddech.- Przyznaję się do winy, Wysoki Sądzie.Maud była tak zdumiona jego słowami, że na moment straciła rezon.- Aż trudno uwierzyć.Patrzyła, jak Holt wchodzi do pokoju.Przed chwilą żartował, ale teraz jego rysy były ściągnięte.Instynkt podpowiadał jej, że przyniósł złe wieści, takie, których wolałaby nie usłyszeć.By odwlec nieprzyjemny moment, zapytała:- I co o tym myślisz?- O czym? - Gdy pokazała mu język, szybko dodał: - No dobrze, bardzo ładnie urządziłaś ten pokój.- Co prawda zmusiłam cię do tego komplementu, ale i tak dziękuję.- Z tobą nigdy nic nie wiadomo.- O co ci chodzi?- Nigdy nie wiem, jak zareagujesz.To jak spacer po polu minowym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]