[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mam za swoje, skoro wdałem się w taką zabawę z kobietą, która prowadziła na uczelni kurs samoobrony dla dziewcząt i regularnie roznosi mnie w squasha — raz technicznie, raz siłowo, w zależności od nastroju — a w dodatku podrzuca całkiem spore ciężary.Klepię wolną ręką w śliski jedwab prześcieradła.— No dobra.Wygrałaś.Mruczy coś, a potem unosi moje ramię o ten jeden brakujący centymetr.— Powiedziałem: dobrze! — wrzeszczę.— Zrobię, co każesz.Puszcza rękę i przetacza się po mnie na drugą stronę; dyszy ciężko, śmieje się; jej piersi unoszą się, opadają i drżą, płaski brzuch trzęsie się lekko.Unoszę się, żeby położyć się na niej, ale ona robi energiczny unik i spadam na puste prześcieradło.Wyciąga spode mnie nogę i staje obok łóżka, z rękoma na biodrach, lustrując mnie wzrokiem.Stoi w lekkim rozkroku, czarny trójkąt jej włosów łonowych znajduje się prawie dokładnie na wysokości moich oczu.Wydaję cichy jęk.— Cierpliwości — mówi.Bierze głębszy oddech i przesuwa dłonią po swych krótkich, gładkich włosach.Odwraca się i płynie przez kremową plamę dywanu, balansując na piętach niczym tancerka.Wypręża ciało i sięga ręką do półki wbudowanej w szafę.Znów wyrywa mi się jęk, gdy patrzę, jak mięśnie jej łydek i pośladków napinają się, a dołeczki na plecach pogłębiają i wydłużają.Cienie piersi tańczą na połyskliwych drzwiach z drewna orzechowego, przesuwają w stronę boleśnie pięknego, nagiego odbicia w lustrze po przeciwnej stronie.Stoi na palcach, szukając po omacku czegoś w szafie.Spomiędzy nóg wygląda ciemny, mięsisty wzgórek jak drogocenny, soczysty owoc.To ponad moje siły.Padam z powrotem na łóżko.Dziesięć minut później klęczę na łóżku w szerokim rozkroku; nadgarstki mam przywiązane do kostek jedwabnymi chustami; mój kutas stoi tak twardo, że aż boli; wystaje daleko, rozbuchany, a zarazem dziwnie bezbronny.Oddycham ciężko, bolą mnie wszystkie mięśnie, i czuję, że wystarczy najlżejszy ruch powietrza, żeby penis trysnął spermą.Ona zawiązuje ostatnią — zbędną — chustę, a potem ociera się o mnie, taka zmysłowa, szczupła, jędrna i sprężysta, a jednocześnie wilgotna i miękka.Nie potrafię już jęczeć, mogę się tylko śmiać, utkwiwszy wzrok w suficie.Mój ciężki, nabrzmiały penis trzęsie się przy każdym ruchu.Ona tymczasem zsuwa się z łóżka, chwyta pilota i ogłasza, że będzie teraz oglądać „Eldorado”! Odpowiadam głośnym wyciem, ona się śmieje i włącza telewizor na pełny regulator, żeby mnie zagłuszyć.Ból staje się nieznośny.Ona siedzi sobie w pozycji lotosu, chichocze co chwilę i udaje, że ta denna, mydlana opera pochłania ją bez reszty.Mozolnie i z bólem czołgam się na kolanach i kostkach do przodu łóżka.W końcu udaje mi się pokonać metr dzielący mnie od poduszki i oparcia, mogę więc ulżyć ramionom i pozostałym zbolałym mięśniom mego ciała.Nie mam wyjścia, muszę oglądać to gówno.Po pięciu minutach nawet mój kutas daje za wygraną i zaczyna opadać, ale wtedy ona odwraca się i muska go przelotnie językiem.Błagam, żeby mi obciągnęła do końca, lecz ona odwraca się i odchodzi na drugą stronę pokoju, by dalej oglądać telewizję.Szarpię się i wiję, ale węzły trzymają mocno.Próbuję przemówić jej do rozsądku.— Słuchaj, to naprawdę boli — jęczę.Nie zwraca na mnie uwagi, sprawdza tylko co kilka minut stan mojej erekcji, i pospiesznie, na wpół ssie, na wpół oblizuje mi penisa nieznośnie gorącym językiem albo dotyka lekko poślinionym kciukiem i palcem wskazującym.Paląca żądza i ból doprowadzają mnie do wycia, a potem — wreszcie — to anglo-hiszpańskie gówno dobiega końca, melodia cichnie, po ekranie przewijają się napisy.Ale to nie koniec, bo ona przełącza na MTV! Ta obrzydliwie podniecająca, okrutna suka wychodzi i zostawia mnie oniemiałego ze zdumienia.Usta mam szeroko otwarte, mój kutas sterczy jak kołek i jestem tak wściekły, że zaczynam się rozglądać na boki za czymś, na co mógłbym się stoczyć, żeby rozwalić to w drobne kawałeczki i przerżnąć krępujące mnie chusty.Wybieram jej kryształowy kieliszek z resztką czerwonego wina, ale wtedy ona wraca z połyskującą szklanką w jednej ręce i dymiącym kubkiem w drugiej, uśmiechnięta, i wiem już, co zamierza.— Nie, puść mnie, proszę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]