[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Tatuś niewiele mówił o swojej młodości i dzieciństwie, ale wiem, że niczego nie odziedziczył, bo był sierotą i wychowywał się w sierocińcu.Podczas wojny służył w wojsku, a po wojnie poznał mojego dziadka i wspólnie rozpoczęli interesy.Wiem od dziadka, że nie mieli wtedy dużo pieniędzy.Dziadek powiedział mi też, że sukces odnieśli dzięki inteligencji i wiedzy ojca.– A czym był twój ojciec w wojsku? – zapytałem od niechcenia.– Szeregowcem.To mnie zdziwiło.Ashton miał dwadzieścia sześć albo siedem lat, kiedy go zdemobilizowano; zdumiewające, że człowiek o jego energii i charakterze nie awansował.Być może trzeba będzie zajrzeć do akt wojskowych.– Czy twój ojciec kiedykolwiek używał broni?Nie zrozumiała mojego pytania.– Raz czy drugi był na strzelnicy i to wszystko.– Nie chodzi mi o karabin.Pytam o rewolwer albo pistolet automatyczny.– Boże, uchowaj! Nawet nie ma czegoś takiego.– A gdyby miał, to byś o tym wiedziała?– Oczywiście, że tak.– Ale o istnieniu tego pancernego pokoju na piętrze nie wiedziałaś.Nie zareagowała i tylko zagryzła wargi.Odezwała się dopiero po chwili.– Myślisz, że ma przy sobie broń?Na szczęście nie musiałem odpowiadać, bo Larry wetknął głowę w drzwi.– Malcolm, pozwól na słówko.– Skinąłem głową i wyszedłem za nim do holu.Powiedział, że przejrzał pokoje Gillian.– Nic ważnego tam nie ma.Przeczytałem jej dziennik; wygląda na to, że prowadzi spokojne, mieszczańskie życie – teatr, balet, opera i tak dalej.Dużo czyta.– Już nie będzie czytała.Jakieś kontakty?– Z nikim nie ma bliższych kontaktów; pojawiali się różni mężczyźni, ale wszyscy się po jakimś czasie wykruszali.– Uśmiechnął się.– Nie ma też żadnych tajemniczych zapisków, osób wymienianych tylko z inicjałów i tym podobnych cudów.– A jak pokoje Penny? Sprawdzałeś już?Larry spojrzał na mnie trochę dziwnie.– Myślałem, że.– Nie obchodzi mnie, co myślałeś – powiedziałem obojętnie.– Bierz się do roboty.– Okej.– Wrócił na dół i skonstatowałem, że młody Larry musi się jeszcze bardzo dużo nauczyć.Właśnie miałem wrócić do gabinetu, kiedy w holu pojawił się Michaelis.– Znalazłeś coś? – spytałem.– Dla nas nic, ale na strychu jest coś nieprawdopodobnego – model kolejki z gigantyczną makietą krajobrazową.Tak wielkiej w życiu nie widziałem.– Model kolejki? – spytałem z niedowierzaniem.– I to jaki.Robota prawdziwego zapaleńca.Sam się trochę bawię takimi rzeczami – wyjaśnił Michaelis.– Ale coś takiego widzę po raz pierwszy.Szyny mają w sumie z milę i są poplątane jak pajęczyna.Trzeba się było nieźle nagłowić, żeby to wszystko mogło bezkolizyjnie funkcjonować.Do głowy by mi nie przyszło, że Ashton zajmuje się takimi rzeczami, ale nie miało to najmniejszego związku ze sprawą, więc przeszedłem nad tym do porządku.– Gdzie jest Brent?– Przeczesuje pozostałe budynki – garaże i stajnie.– Niech tu do mnie przyjdzie, jak skończy.– Wróciłem do gabinetu i pomyślałem, że należałoby znowu spróbować połączyć się z Ogilviem.Dzwoniłem do niego co godzinę o równej godzinie, ale wciąż nie mogłem go zastać, więc przekazałem wszystko Harrisonowi.Właśnie zamierzałem wykręcić numer, kiedy odezwał się telefon.Dzwonił Ogilvie.– I co masz? – spytał bez żadnych wstępów.– Przekazałem wszystko Harrisonowi.Rozmawiał pan z nim?– Nie.Jak się domyślasz, bomba wybuchła o czasie, więc przez ostatnich kilka godzin miałem urwanie głowy.Mów w skrócie.– Nadzialiśmy się tu na potężny skarbiec – zacząłem.– Nie żaden sejf, tylko normalny bankowy skarbiec.– Żeby go otworzyć, potrzebni będą fachowcy i pewnie z tydzień im to zajmie.– Nie ma tyle czasu – zaprotestował Ogilvie.– Będziesz ich tam miał za godzinę.Co jeszcze?.– Chciałbym też specjalistów – chemików i elektroników.W piwnicy jest pełno jakiejś aparatury naukowej, którą trzeba obejrzeć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]