[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego ciało lśniło w deszczu i wydał jej się w tej chwili bardzo pociągający.Nie ona jedna go podziwiała.Również Luna spoglądała na niego zazdrośnie, oświetlając jego plecy oraz uda.Dopiero teraz Mariko zrozumiała, dlaczego Kathlene zapragnęła tego rikszarza.Westchnęła, widząc, że przepaska odsłania więcej jego anatomii, niż ukrywa.Jego ciało poruszało się równym rytmem i nietrudno było sobie wyobrazić, że charakter tego ruchu jest miłosny.Mariko zaczęła się zastanawiać, czy członek Hisy jest tak samo napięty i wyprężony jak jego mięśnie.Jak bym się czuła, gdyby się ze mną połączył? – myślała.Czy jego szacowny penis dałby mi tyle rozkoszy, ile się spodziewam? Po raz pierwszy miała ochotę porzucić obowiązki na rzecz przyjemności.Zbyt późno zdała sobie sprawę z tego, że rozmarzony wyraz jej twarzy wydobywa z mroku papierowa latarnia przymocowana do boku rikszy.Była ona zrobiona z cienkiego bambusa i delikatnego papieru, na którym widniała wierzba z jej herbaciarni.Mariko zrozumiała, że nie może ukryć się przed bogami.Miała tylko nadzieję, że zrozumieją jej pragnienia i nie postanowią jej ukarać.Chłopak jakby się domyślił, co jej chodzi po głowie, bo obrócił się w jej stronę i posłał jej szeroki uśmiech.Następnie oblizał wargi, jakby chciał w ten sposób dać jej do zrozumienia, że jest gotów zaspokoić jej potrzeby.Zaczął naśladować językiem i ustami akt miłosny, aż ślina popłynęła mu po brodzie.Zażenowana Mariko potrząsnęła głową.Nie, nie trzeba.Spuściła oczy i zaczęła się wachlować.Drugą dłonią dotknęła piersi, by uspokoić serce.Czuła na sobie spojrzenie Hisy i wiedziała, że ten tylko czeka na sygnał.Nie mogła jednak dopuścić do głosu swego pragnienia.Musi robić tak, jak kazała jej okasan, czyli czekać na swego protektora.I chociaż nie uważała, że jest piękna, to jednak była gotowa zrobić wszystko, by zadowolić wybranego dla niej mężczyznę, niezależnie od tego, kim będzie.Nagle zachichotała.Pozwoli nawet położyć się na ziemi i przywiązać swoje ręce i nogi do słupów.W tym czasie jej piękne kimono będzie kołysało się na wietrze.Tylko czy na pewno się na to zgodzi?Przecież tak nakazuje mi obowiązek, odpowiedziała sobie w duchu.Zaśmiała się z powodu tak miłej perspektywy.Rozmarzyła się, widząc, jak Youki kocha się z baronem i przypomniała sobie historię Księżniczki Kwiatów i tego, jak otworzyła płatki, gdy dotknął jej wyprężony fallus.Mariko często spoglądała zza parawanów na gejsze, kiedy przyjmowały one klientów.Pamiętała, jak Youki w takiej sytuacji unosiła kimono i przepaskę, ukazując nie tylko szczupłe nogi i płaski brzuch, ale też śliczny wzgórek łonowy, na widok którego natychmiast nabrzmiewał penis mężczyzny, który na nią patrzył.Następnie mężczyzna ten brał Youki w posiadanie i tak długo ją penetrował, aż ta zaczynała krzyczeć niskim, ochrypłym głosem.Mariko dotknęła swoich płonących policzków.Nigdy już nie będzie obserwować gejsz tak niewinnie jak kiedyś.Nie po tym, jak zaznała rozkoszy własnych palców.Nie mogła nic poradzić na to, że jej policzki mocno się zaczerwieniły.Myślała, że nie jest godna zostać gejszą, a jednocześnie rozglądała się wokół, chcąc sprawdzić, czy gdzieś w mroku nie odnajdzie przyjaciółki.Miasto spowijała ciemność, tylko od czasu do czasu na rogu ulicy można było wyłowić wzrokiem jakąś kusicielkę.Kurtyzanę.Mariko zakryła dolną część twarzy wachlarzem, ale jednocześnie obserwowała kobietę ubraną w różowe kimono i pas obi ze złotymi nitkami, zawiązany z przodu w przesadnie wielką kokardę.Prostytutka stąpała głośno w swoich sabotach na dwudziestocentymetrowym obcasie, poruszając prowokacyjnie biodrami.Jej biała twarz, czerwone usta i czarne oczy były pozbawione wyrazu, ona zaś sama zachowywała się tak, jakby niczego wokół nie zauważała, nawet gdy jej służący usunął parę wilgotnych gałęzi spod jej stóp.W świetle latarni Mariko zauważyła pomalowane na różowo paznokcie u nóg kurtyzany.Ilu kochanków dziś przyjęła, iłu z nich pieściło ją i lizało, a potem posiadło?Mariko westchnęła głęboko i nakazała Hisie się pospieszyć.Nie powinna tu się kręcić niczym zbłąkany motyl.Życie mija szybko jak poranna rosa, toteż chciała jak najszybciej odnaleźć przyjaciółkę.Miała nadzieję, że powrócą te deszczowe dni, kiedy obie szukały w deszczu starej kobiety z piecykiem zawieszonym na bambusowej tyczce, a potem prosiły, by upiekła im ciasteczka.Albo takie, kiedy zrywały różowe kwiaty lotosu rosnące w przydrożnych rowach, a potem Kathlene nalegała, by ozdobiły nimi włosy.–Jak to możliwe, żeby coś tak pięknego rosło w błocie? – dziwiła się Kathlene, zanurzając łodygę w kałuży i zmywając z niej brud.–Kwiat pochodzi od bogów, Kathlene-san – wyjaśniła jej wówczas Mariko.– Ma nam przypominać o tym, jak piękne może być nasze serce, jeśli nie stłumimy w sobie dobrych uczuć.Mariko skuliła się na siedzeniu i skupiła na tym, co wcześniej mówiła przyjaciółce.Dobre uczucia? Powinna wstydzić się za siebie.Była zbyt okrutna wobec Kathlene.Jak to się stało, że powiedziała jej tyle strasznych słów? Mariko znała odpowiedź na to pytanie.Wpadła w gniew, widząc, że jej cudzoziemska przyjaciółka pragnie zwykłego rikszarza.Czy chodziło jej o to, by wypełnić obowiązek, czy może ona też wtedy pożądała Hisy? Może pragnęła, by ją rozebrał i położył nagą na futonie?Pomyślała, że jego penis zdolny jest do wielu chwalebnych wyczynów.I że z całą pewnością nie skończyłoby się na jednym razie.Widziała oczami wyobraźni jego wyprężony członek.Dotykał jej brzucha, piersi, ust… a potem wchodził wprost w serce jej kwiatu, by pozostać tam na dłużej i przynieść jej niewysłowioną rozkosz.A ona krzyczałaby tak jak Youki.Spojrzała ponownie na rikszarza.Jak by to było? Serce zabiło jej mocniej i mocniej ścisnęła uda, czując, że robi się wilgotna.Nie mogła oprzeć się pokusie, by dotknąć tego miejsca.A jeśli Hisa odwróci się i ją na tym przyłapie? Jeśli…Czy ona nie ma prawa się zabawić?Nie wiem, jak długo będę w stanie opierać się zapachowi mężczyzny, pomyślała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]