[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Naturalnie nie mogę zdradzić panu żadnych szczegółów, ponieważ muszę dbać o swoje pierwszeństwo.Ostatecznie moi koledzy akademicy, ludzie skądinąd prawi, bez wahania ukradliby cudzą własność intelektualną.Dlatego pominę matematykę i przedstawię w najogólniejszych zarysach same wnioski.Zapewne pan wie, że odpowiednia ilość dostatecznie zagęszczonej energii powoduje powstawanie elektronów i pozytonów, względnie, ujmując to jeszcze ogólniej, wszelkich par cząstka — antycząstka.Pokiwałem głową z mądrą miną.W końcu zajrzałem kiedyś niechcący do jednego z twoich esejów naukowych, stary, i coś niecoś z tego załapałem.Dander ciągnął swoje.— Cząstka i antycząstka w polu elektromagnetycznym rozejdą się po przeciwnie skierowanych torach, jedna w lewo, druga w prawo, a jeśli znajdą się w dobrej próżni, to rozdzielą się bezpowrotnie, nie zamieniając powtórnie w energię, ponieważ w próżni nie mają z czym oddziaływać.— Ach tak — powiedziałem, śledząc tych zabłąkanych w próżni malców okiem swego umysłu.— Słuszne spostrzeżenie.— Jednakowoż równania opisujące tę sytuację działają także w odwrotnym kierunku, czego dowodzę na podstawie bardzo subtelnego wywodu.Innymi słowy, można w próżni stworzyć parę cząstka — antycząstka, przy czym obie będą od siebie oddzielone, bez dostarczania energii rzecz jasna, ponieważ w ruchu one same ją wytwarzają.A to oznacza, że możemy wytworzyć nieograniczoną ilość energii z próżni, spełniając tym samym marzenia wszystkich tych, którzy kiedykolwiek pragnęli mieć lampę Aladyna.W rzeczy samej, jestem przekonany, iż duchy tak licznie zamieszkujące arabskie legendy znały i stosowały moją teorię.(Stary, błagam, nie przerywaj mi tymi pompatycznymi okrzykami, że to niemożliwe, ponieważ wymagałoby to odwrócenia kierunku czasu względnie pogwałcenia zarówno pierwszej, jak i drugiej zasady termodynamiki.Ja jedynie streszczam wszystko, co powiedział mi Dander, i czynię to bez dokonywania skomplikowanych poprawek redakcyjnych.A teraz, wracając do mojej opowieści… A żebyś wiedział, uraziłeś mnie…)Wysłuchawszy tego, co Dander miał do powiedzenia, skomentowałem to po chwili namysłu:— Ależ Martinusie, przyjacielu mój, pana sugestie implikowałyby konieczność albo odwrócenia kierunku czasu, albo naruszenia pierwszej i drugiej zasady termodynamiki.Na co on odparł, że na poziomie subatomowym czas można zawrócić i że zasady termodynamiki są prawami statystycznymi, które nie stosują się do cząstek elementarnych.— W takim razie, mój przyjacielu — powiedziałem — dlaczego nie zapozna pan świata ze swoim wielkim odkryciem?— A niby jak? — spytał Dander z drwiącą miną.— Ot tak? Co, pańskim zdaniem, by się stało, gdybym złapał za guzik jakiegoś kolegę fizyka i powiedział mu to, co właśnie powiedziałem panu? Zacząłby bredzić o zawracaniu czasu i zasadach termodynamiki, a potem poszedłby sobie.Nie! Muszę przedstawić moją teorię ze wszystkimi jej szczegółami w jakimś prestiżowym periodyku, cieszącym się powszechnym poważaniem naukowców.Wtedy ludzie zwrócą na nią uwagę.— W takim razie dlaczego jej pan nie opublikuje… Nie dał mi dokończyć.— Jaki zacofany, tępy redaktor albo recenzent przyjąłby rozprawę naukową, która jest bodaj odrobinę niezwykła? Czy pan wie, że James P.Joule nie mógł opublikować swojego artykułu na temat zachowania energii w żadnym czasopiśmie naukowym, ponieważ był pijakiem? Czy pan wie, że Oliver Heaviside nie potrafił zwrócić niczyjej uwagi na swoje prace, bo był samoukiem i posługiwał się niekonwencjonalnymi symbolami matematycznymi? A pan się spodziewa, że ktoś wydrukuje artykuł, który napisałem ja, pracownik nędznego KSNP Flatbush?— To okropne — stwierdziłem ze współczuciem.— Okropne? — powtórzył, odtrącając moją rękę, która uspokajająco spoczęła na jego ramieniu.— 1 to wszystko, co może pan powiedzieć? Czy zdaje pan sobie sprawę, że gdyby mi się tylko udało wydrukować tę rozprawę, to wówczas jej czytelnicy zrozumieliby dokładnie, o co mi chodzi, i okrzyknęliby moją teorię najwspanialszym opracowaniem i zastosowaniem teorii kwantów? Czy dociera do pana, że z pewnością otrzymałbym Nagrodę Nobla i zostałbym kanonizowany do spółki z Albertem Einsteinem? I że jedynie dlatego, iż nikt w naukowym establishmencie nie ma dość odwagi albo rozumu, by rozpoznać geniusza, jestem skazany na spoczęcie w nie oznakowanym grobie, przez nikogo nie opłakiwany, nie obsypywany zaszczytami, nie opiewany.(Ta tyrada wzruszyła mnie, stary, aczkolwiek przyznaję, że nie miałem zielonego pojęcia, dlaczego Danderowi się nie podobało, iż nie będzie opiewany.Nie wyobrażam sobie, co zyskałoby jego martwe ciało, gdyby jakaś grupa rockowa wydzierała się nad jego świeżym grobem).— Wie pan co, Martinus? Chyba mogę coś dla pana zrobić — powiedziałem.— Ach tak — odparł z lekką goryczą w głosie.— Jest pan pewnie krewniakiem wydawcy „Postępów Fizyki” albo pańska siostra jest jego kochanką bądź to pan skrycie wspierał bezpardonowe metody, za pomocą których on zdobył to stanowisko, wykorzystując podejrzane…Podniosłem rękę.— Mam swoje sposoby — powiedziałem.— Obiecuję, że załatwię, by pański artykuł został opublikowany.I dotrzymałem słowa, tak się bowiem składa, że potrafię nawiązać kontakt z dwucentymetrowym stworzeniem z obcej planety.Nazywam go Azazel, a jego wiedza na polu zaawansowanej techniki umożliwia…(Ach, słyszałeś już o nim! Czyżbym ostrzegał cię kiedyś przed straszliwymi konsekwencjami, jakie poniósłbyś, gdyby usłyszał to głupawe ad nauseam*, które dodałeś do swojej wypowiedzi?).W każdym razie nawiązałem z nim kontakt.Jak zwykle przybył do mnie w stanie najwyższego podniecenia.Jest on rzecz jasna stworzeniem niewielkim w porównaniu z osobnikami rodzaju ludzkiego, a w gruncie rzeczy mniejszym nawet od inteligentnych istot z jego własnego świata obdarzonych, jak zrozumiałem, długimi, zakrzywionymi i ostrymi rogami, w odróżnieniu od tych maleńkich wypustek, które ku własnemu zażenowaniu wykształcił sobie Azazel.To właśnie owym nieszczęściem — niepokaźnym wzrostem oraz innymi pigmej skimi atrybutami — tłumaczę sobie jego choleryczny temperament.Jako osoba o szerokich horyzontach potrafię nie tylko zrozumieć sytuację, w której się znalazł, ale wręcz aprobuję ją, albowiem jego permanentne przygnębienie przynosi mi określone korzyści.Ostatecznie Azazel spełnia moje prośby jedynie dlatego, że ma wówczas szansę zabłysnąć jako istota obdarzona licznymi uzdolnieniami, która to szansa w jego własnym świecie nigdy nie jest mu dawana.Jego gniew ostygł, ledwie wyjaśniłem, na czym polega sprawa.— Biedny facet.Ma na pieńku z redaktorami, prawda? — zapytał skrzekliwym głosem.— Obawiam się, że tak — odparłem.— Nie jestem zdziwiony — stwierdził Azazel.— Redaktorzy to wrogowie, wszyscy co do jednego, i warto wyrównać z nimi rachunki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]