[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gaudenty spojrzał zdumiony, wnet jednak zrozumiał – barbarzyńca żartował! Zerknął na nagusieńkie ciało o kształtnych plecach, krągłych pośladkach i długich, szczupłych nogach.Była bez skazy.tylko jej słoneczna grzywa tak brutalnie obcięta psuła obraz całości.Nie jest naga? A! Na lewym przedramieniu błyszczała srebrna bransoleta zdobna delikatnym motywem listków głogu.– Muchy ją zjedzą – rzucił zrzędliwie, bo rzeczywiście nad targowiskiem wirowały chmary owadów – i słońce spali.W czasie potrzebnym, by upłynęła miara wody, dotarli do bramy w zewnętrznych murach grodu.Tu niestety panował spokój, najemnicy porzuceni przez tsarińskich dowódców nadal trzymali straż.A wietrząc zagrożenie, postanowili zawrzeć wrota.Właśnie z hurgotem opadała krata, gdy Valkar, nie wdając się w dyskusje, ściął prosto z konia przewodzącego straży wąsacza.Potem zeskoczył z kulbaki i runął na obsługujących kołowrót.Dwaj zginęli nie zdążywszy dobyć kordów, dwaj zaś próbowali obrony, ale zaskoczeni nie zdołali złożyć się nawet do pierwszego cięcia.Jeden padł z wyprutymi wnętrznościami, drugi zaś z rozbitą głową, obaj zbryzgali krwią bruk.Koło uszu Valkara świsnęły przelatujące bełty – to towarzysze wymordowanych udowadniali, że znają swe obowiązki.Barbarzyńca chwycił łańcuch i zlekceważywszy kołowrót, zaczął podnosić kratę.Mięśnie napięły mu się jak postronki, twarz nabiegła krwią i brona cal po calu poczęła się unosić.Grabarz zeskoczył z konia, prześlizgnął się pod najeżonymi zębami, dopadł bramy, chwilę mocował się z ryglami, wreszcie zdołał odepchnąć jedno z odrzwi.Nawet kiedy bełt ranił Valkara w ramię i wyorał w ciele krwawą bruzdę, wojownik nie wypuścił łańcucha.Gaudenty złapał konie za uzdy i wyprowadził przed bramę.Valkar skoczył za nim i nim krata opadła, dosiadł wierzchowca.Już po chwili gnali na złamanie karku.Wjechawszy w rzadki zagajnik, stanęli.Barbarzyńca powstrzymał grabarza, który chciał opatrzyć ramię towarzysza.– Zobacz! – wskazał ku grodowi.Przy bramie formowało kolumnę kilkunastu jeźdźców.Gaudenty pokiwał głową.Szczodrze opłacani najemnicy rozwścieczeni śmiercią swych kompanów nie zamierzali darować uciekinierom.– Rozdzielimy się.Odciągnę ich – rzekł Gaudenty.Barbarzyńca skinął głową.Z dziewczyną i drugim koniem będzie znacznie wolniejszy od pogoni.– Valkarze! Pamiętaj! Musisz jechać bez chwili wytchnienia.Co najmniej siedem dni, inaczej Nevenna.I jeszcze jedno.W Palenk w górach Arre żyje czarownica.Szukaj warowni Harrane.Tylko kapłanka Etiny może spróbować uleczyć dziewczynę.Valkar uśmiechnął się.Uścisnął dłoń grabarza nadspodziewanie delikatnie.– Straciłeś cały majątek, co – raczej stwierdził, niż zapytał.Grabarz skrzywił się nieznacznie.– Jutro będę tego żałował i za dziesięć lat też.Teraz raduje mnie, że ocaliłem życie.– Mimo to.– Barbarzyńca sięgnął do sakiewki i wręczył zdziwionemu Radeckowi przedziwny fioletowy kamień wielkości dziecięcej piąstki.– Jest twój.Jedź trasą, którą przybyliśmy.Na pewno będą tam czyhać Wilkowie z Palenk.Z ochotą zajmą się pościgiem – Valkar ponownie skrzywił usta w uśmiechu i popędził konie.Grabarz odczekał chwilę, a potem wyjechał z lasku, by pokazać się prześladowcom w całej okazałości.Najemnicy dostrzegli go i ruszyli galopem, nie żałując ostróg wierzchowcom.Wtedy też nad miastem podniósł się dźwięk, który zmroził serce grabarza.Zawodzenie przesycone niesamowitą rozpaczą i trwogą.Tysiące gardeł krzyczało jak jedno.Ryk przerażenia z tej odległości brzmiał niczym piekielna muzyka.Muzyka śmierci i ostatecznego potępienia.Grabarz ruszył ku Palenk, myśląc o tym, że Valkar nieświadomie zabił Tsari-na, dopełniając straszliwej zemsty.Niszcząc ołtarz, nie tylko poszczuł na ludzi wężowe stwory, lecz co o wiele straszniejsze, obudził przedwieczne, nieludzkie byty zwane heroldami śmierci.To one niegdyś panowały nad światem.Władcy Tsari-na, a właściwie namiestnicy potwornego reliktu sprzed eonów, zapewne drogo zapłacą za utratę zarodka i przerwanie mrocznych snów heroldom.Gaudenty zmusił konia do cwału.Żałował rozstania z Valkarem.Miał wrażenie, jakby ktoś opowiadając fascynującą legendę, przerwał w połowie.Wreszcie jednak, gdy mroczna muzyka nad Tsari-na umilkła, uśmiechnął się pod wąsem.Barbarzyńca dotrzymywał słowa.Tak tedy za niewiele ponad rok spotkają się u ruin wioski.Valkar przybędzie, by dopełnić pomsty, grabarz zaś dopilnuje odesłania potworów.Raz na zawsze.Chyba że barbarzyńca zechce kontynuować sycenie się zemstą.Czego nie można było wykluczyć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]