[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wasza ksi���ca mo�� zechce zej�� z konia! - rzek� pan Andrzej.- A to czemu? B�d� jad� i pi� z kulbaki - rzek� ksi��� pochylaj�c si� ku niemu.- Prosz� na ziemi�! - zawo�a� gro�nie Kmicic.- A ty w ziemi�! - krzykn�� straszliwym g�osem ksi��� i wyrwawszy z szybko�ci�b�yskawicy krócic� zza pasa Kmicica, hukn�� mu w sam� twarz.- Jezus Maria ! - zakrzykn�� Kmicic.W tej chwili ko� pod ksi�ciem, uderzony ostrogami, wspi�� si� tak, i�wyprostowa� si� prawie zupe�nie, ksi��� za� przekr�ci� si� jak w�� w kulbace kuLubie�cowi i ca�� si�� pot�nego ramienia pchn�� go luf� mi�dzy oczy.Lubieniec wrzasn�� przera�liwie i spad� z konia.Zanim inni mogli zrozumie�, co si� sta�o, zanim odetchn�li, zanim okrzyk zgrozyzamar� na ich wargach, Bogus�aw roztr�ci� ich jak burza, wypad� z majdanu nadrog� i pomkn�� wichrem ku Pilwiszkom.- �apaj! Trzymaj! Bij! - rozleg�y si� dzikie g�osy.Trzej �o�nierze, którzy jeszcze siedzieli na koniach, pu�cili si� za nim; leczSoroka chwyci� muszkiet oparty o �cian� i pocz�� mierzy� do uciekaj�cego, araczej do jego rumaka.Rumak za� wyci�gn�� si� jak sarna i bieg� z szybko�ci� strza�y wypuszczonej zci�ciwy.Hukn�� strza�.Soroka rzuci� si� przez dym, aby skutek lepiejzobaczy�; oczy przys�oni� r�k�, popatrzy� przez chwil� i wreszcie wykrzykn��:- Chybiony!W tej chwili Bogus�aw znikn�� na zakr�cie, a za nim znikn�li goni�cy.Wówczas wachmistrz zwróci� si� do kowala i jego pomocników, którzy patrzyli a�dot�d z niemym przera�eniem na to, co si� sta�o, i zawo�a�:- Wody!Kowalczuki skoczyli ci�gn�� �urawia, a Soroka kl�kn�� przy le��cym nieruchomiepanu Andrzeju.Twarz Kmicica by�a pokryta sadz� wystrza�u i soplami krwi - oczymia� przymkni�te, lew� brew, powiek� i lewy w�s osmolone.Wachmistrz pocz��naprzód dotyka� z lekka palcami jego czaszki.Dotyka� d�ugo i ostro�nie, poczym mrukn��:- G�owa ca�a.Lecz Kmicic nie dawa� znaku �ycia i krew wydobywa�a mu si� z twarzy obficie.Tymczasem kowalczuki przynie�li wiadro wody i szmaty do obcierania.Soroka zrówn�� powolno�ci� i uwag� zabra� si� do obmywania twarzy Kmicica.Na koniec rana ukaza�a si� spod krwi i sadzy.Kula rozora�a g��boko Kmicicowilewy policzek i znios�a zupe�nie koniec ucha.Soroka pocz�� bada�, czy ko��policzkowa nie jest strzaskana.Po chwili przekona� si�, �e nie, i odsapn�� g��boko.Równocze�nie Kmicic podwp�ywem zimnej wody i bólu j�� dawa� znaki �ycia.Twarz pocz�a mu drga�,piersi podnosi�y si� oddechem.- �yje!.Nic mu nie b�dzie! - zawo�a� rado�nie Soroka.I �za stoczy�a si� po zbójeckiej twarzy wachmistrza.Tymczasem na zakr�cie drogi ukaza� si� Bi�ous, jeden z trzech �o�nierzy, którzypognali za ksi�ciem.- A co? - spyta� Soroka.�o�nierz kiwn�� r�k�.- Nic!- A tamci pr�dko wróc�?- Tamci nie wróc�Wachmistrz z�o�y� dr��cymi r�koma g�ow� Kmicica na progu ku�ni i zerwa� si� narówne nogi.- Jak�e to?- Panie wachmistrzu, to charakternik! Pierwszy dogoni� go Zawraty�ski, bo mia�najlepszego konia, i dlatego �e mu si� pozwoli� dogoni�.W naszych oczachwydar� mu szabl� z r�ki i sztychem przebi�.Ledwie mieli�my czas zakrzykn��.Witkowski by� bli�ej i skoczy� na ratunek.A ten �ci�� go w moich oczach.jakby go piorun zatrzasn��!.Ani zipn��.A jam nie czeka� kolei.Paniewachmistrzu ! on tu gotów jeszcze wróci�!- Nic tu po nas! - krzykn�� Soroka.- Do koni!I w tej�e samej chwili pocz�li wi�za� nosze mi�dzy ko�mi dla Kmicica.Dwóch ludzi z rozkazu Soroki stan�o z muszkietami na drodze, z obawy powrotustraszliwego m�a.Lecz ksi��� Bogus�aw, w przekonaniu, �e Kmicic nie �yje, wraca� spokojnie doPilwiszek.O zmroku ju� spotka� go ca�y oddzia� rajtarów wys�any przez Patersona, któryzaniepokoi� si� d�ug� nieobecno�ci� ksi�cia.Oficer ujrzawszy ksi�cia skoczy� ku niemu.- Wasza ksi���ca mo��.Nie wiedzieli�my.- Nic to! - przerwa� ksi��� Bogus�aw.- Przeje�d�a�em konia w kompanii tegokawalera, od którego go kupi�em.A po chwili doda�:- I zap�aci�em dobrze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]