[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- W porz¹dku? Picot wyci¹gn¹³ rêkê i ostro¿nie zabra³pieni¹dze.- W porz¹dku, monsieur.Jak pan siê nazywa i gdzie mogê pana znaleŸæ?- Moje nazwisko jest bez znaczenia.Bêdê tu prawie co wieczór - oznajmi³ Abbot.- To wystarczy.Picot skin¹³ g³ow¹.- Wierzê, ¿e nie marnujecie czasu - ostrzeg³.- Ten facet nie toleruje g³upców.- Bêdzie zadowolony z tego, co mamy do zaoferowania - powie­dzia³ zprzekonaniem Abbot.- Mam nadziejê.- Picot spojrza³ na Parkera, który siedzia³ z nosem w szklance.- Pañski przyjaciel za du¿o pije - i za g³oœno mówi.To niedobrze.- Jest w porz¹dku.Zrobi³ siê tylko dra¿liwy z powodu d³ugiego czekania, nicwiêcej.W ka¿dym razie potrafiê nim pokierowaæ.- Doskonale pana rozumiem - stwierdzi³ oschle Picot.Zaraz po­tem wsta³.-Wkrótce siê zobaczymy.Abbot popatrzy³ w œlad za nim, a po chwili powiedzia³:- By³eœ znakomity, Dan.Scena straci³a wielkiego aktora.Parker odstawi³szklankê i przygl¹da³ siê jej bez entuzjazmu.- Gra³em kiedyœ nieŸle w amatorskim teatrze - powiedzia³ z zado­woleniem.-Wyp³aci³eœ mu coœ.Ile tego by³o?- Ma dostaæ tysi¹c funtów.Da³em mu po³owê.- Abbot rozeœmia³ siê.- Spokojnie,Dan.To funty libañskie.Ka¿dy wart jest oko³o pó³ korony.Parker odchrz¹kn¹³ i zabe³ta³ piwo w szklance.- To i tak za du¿o.Daj¹ tu straszn¹ lurê.ChodŸmy gdzieœ napiæ siê czegoœprzyzwoitego i wtedy mi wszystko opowiesz.IIINastêpnego dnia nic siê nie wydarzy³o.Wieczorem znaleŸli siê w kawiarni o tejsamej porze, ale nie zastali tam Picota, zjedli wiêc coœ, pogawêdzili trochê iwyszli.Abbot by³ pewny swego, a jednak zasta­nawia³ siê, czy Picot nieblefowa³ i czy nie zap³aci³ szeœædziesiêciu funtów zrêcznemu naci¹gaczowi,którego nigdy wiêcej nie zobaczy.Nastêpnego wieczoru mieli w³aœnie iœæ do kawiarni, gdy rozleg³o siê pukanie dodrzwi.Abbot uniós³ brwi, spogl¹daj¹c ze zdziwie­niem na Parkera i poszed³otworzyæ.- Kto tam?- Fabre.Otworzy³ drzwi.- Sk¹d pan wiedzia³, gdzie nas szukaæ?- To bez znaczenia, panie Abbot.Chcia³ pan z kimœ rozmawiaæ.Ta osoba tu jest.- Pokaza³ wzrokiem w bok.- To bêdzie kosztowa³o piêæset funtów.Abbot rzuci³ okiem w mroczny korytarz, gdzie sta³ jakiœ wysoki mê¿czyzna.- Niech mnie pan nie próbuje nabraæ, Fabre.Sk¹d mam wie­dzieæ, ¿e to facet,którego szukam? To mo¿e byæ jedno z pañskich szachrajstw.Najpierw z nimpogadam, a potem dostanie pan pieni¹­dze.- W porz¹dku - zgodzi³ siê Picot.- Bêdê jutro tam gdzie zwykle.Odszed³ korytarzem, a Abbot czeka³ przy drzwiach.Wysoki mê¿­czyzna ruszy³ zmiejsca, a gdy jego twarz wy³oni³a siê z mroku, Abbot wiedzia³, ¿e trafi³ wdziesi¹tkê.By³ to Eastman.Usun¹³ siê na bok, ¿eby pozwoliæ mu przejœæ, aEastman odezwa³ siê z bezbarwnym akcentem cz³owieka ze Œrodkowego Zachodu:- Czy Picot próbowa³ pana naci¹gaæ? Abbot zamkn¹³ drzwi.- Kto? - spyta³ obojêtnie.- Powiedzia³, ¿e nazywa siê Fabre.- Nazywa siê Picot i jest z niego kawa³ hochsztaplera - oznajmi³ Eastman bezcienia z³oœliwoœci.- Skoro mowa o nazwiskach - powiedzia³ Abbot - to Dan Parker, a ja jestem MikeAbbot.A pan nazywa siê.? - zawiesi³ pytaj¹co g³os.- Eastman.Abbot uœmiechn¹³ siê.- Proszê usi¹œæ, panie Eastman.Dan, dostaw sobie fotel i przy­³¹cz siê dozgromadzenia.Eastman usiad³ sztywno na podsuniêtym mu fotelu.- Podobno chcecie mi panowie coœ sprzedaæ.PrzejdŸmy do rze­czy.- Ja zacznê, Dan - powiedzia³ Abbot.- Mo¿esz siê wtr¹ciæ, kiedy dojdziemy dokwestii technicznych.- Spojrza³ na Eastmana.- Podo­bno w tym rejonie istniejedu¿y przemyt.Dan i ja mamy pewien pomys³.Dobry pomys³.K³opot w tym, ¿e nieposiadamy kapita³u, ¿eby go zrealizowaæ, oczekujemy wiêc propozycji -oczywiœcie na zasadach partnerstwa.- Nie dostaniecie ani centa, dopóki nie dowiem siê, o co chodzi.- W tym miejscu rozmowa staje siê trudna - stwierdzi³ Abbot.-Dan jest jednakzdania, ¿e nawet gdy pozna pan nasz¹ tajemnicê, nie bêdzie to mia³o wiêkszegoznaczenia.Uwa¿a, ¿e tylko on wie, jak zrealizowaæ swój pomys³.Oczywiœcie, nicz tego nie wyjdzie przy zbyt du¿ym obci¹¿eniu.Co chcia³by pan przemycaæ?Eastman zawaha³ siê przez moment.- Powiedzmy, ¿e z³oto.- Powiedzmy - zgodzi³ siê Abbot.- Dan, ile móg³byœ tego przerzu­ciæ - bior¹cna wagê?- Do piêciuset funtów.- Interesuje to pana? - spyta³ Abbot.- Niewykluczone.Co to za cudo?- Mo¿liwoœæ przemytu od strony morza.Za pomoc¹ torpedy.-Abbot patrzy³ naEastmana, jakby oczekiwa³ oklasków.Eastman westchn¹³ i po³o¿y³ d³onie na stole, jak gdyby zamierza³ wstaæ.- Nara¿a mnie pan na stratê czasu - stwierdzi³.- Bardzo mi przykro.- Chwileczkê - zatrzyma³ go Abbot.- Dlaczego uwa¿a pan, ¿e to strata czasu?Eastman zmierzy³ go wzrokiem i smêtnie pokrêci³ g³ow¹.- Ju¿ tego próbowano, z miernym skutkiem.Nie macie szczêœcia, ch³opcy.- Mo¿e u¿ywaliœcie nieodpowiednich torped.- Mo¿liwe.- Eastman spojrza³ na Abbota, okazuj¹c znowu zainteresowanie.- Ajakie pan ma?- Je¿eli pan mi powie, co jest potrzebne, mo¿e dojdziemy do porozumienia.Eastman lekko siê uœmiechn¹³.- W porz¹dku, wchodzê do gry.Mam jeszcze dziesiêæ minut.Tor­peda sprawdzi³asiê tylko raz.By³o to na granicy austriacko-w³oskiej.Kilkucwaniaczków-amatorów zdoby³o torpedê i zabrali siê za przemyt przez jedno ztamtejszych jezior.W jedn¹ stronê przerzucali alkohol, w drug¹ tytoñ.Celnicydostawali sza³u i nie mogli dojœæ, jak to dzia³a.A potem jakiœ g³upek zacz¹³za du¿o gadaæ i wszystko siê skoñczy³o.- A wiêc to dzia³a³o, prawda? - spyta³ Abbot.- Owszem, ale tylko przez jakieœ pieprzone jeziorko.Torpeda ma dla mnie zama³y zasiêg.- A mo¿e pan j¹ zdobyæ?- Pewnie, ale po co? Te, do których jest dostêp, docieraj¹ na zbyt ma³¹odleg³oœæ, a te, które by siê nada³y, s¹ na tajnych listach.Bo¿e, gdybym móg³dostaæ jeden z tych nowoczesnych, zdalnie sterowa­nych podwodnych pocisków,by³bym bogatym cz³owiekiem.- Jakiego rodzaju torpedê mo¿e pan zdobyæ? - wtr¹ci³ siê Parker.Eastmanwzruszy³ ramionami.- Jedn¹ z tych, które s¹ dostêpne na miêdzynarodowym rynku broni.Modele z latczterdziestych i piêædziesi¹tych [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • coubeatki.htw.pl