[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Był tak słaby, jak nowo narodzony źrebak, ale nie mógł się powstrzymać, żeby jej nie dotykać.Delikatnie wodził palcem po krzywiźnie jej biodra, jednocześnie pocierając policzkiem jedwab włosów.– Jak się czujesz? – spytał cicho.– Wspaniale – powiedziała Maggie i pocałowała go w szyję.– A jeśli powiesz coś w stylu, że ci jest przykro albo że to nie powinno było się stać, to ukradnę ci spodnie, zabiorę samochód i wyjadę, a ty będziesz musiał wracać nagi i na piechotę.Przez chwilę leżał bez słowa, aż zaczęła się zastanawiać, jaka będzie jego reakcja, ale Maggie zaraz poczuła, że Chase trzęsie się ze śmiechu.– Świetnie, tylko skąd ty weźmiesz do tego ludzi?– O, jesteś taki niepokonany?– Zobaczysz.– Wątpię.Zapewniam cię, że ktoś, kto ma kostki skrępowane własnymi spodniami, wzbudza różne uczucia, ale rzadko kiedy strach.Tym razem Chase roześmiał się na cały głos.– No dobrze, trzeba coś z tym zrobić – powiedział i nie zwracając uwagi na jej głośne protesty, usiadł na brzegu łóżka, żeby ściągnąć z nóg buty, skarpetki i spodnie.Potem wstał, zdjął koszulę, a ona przypatrywała mu się wzrokiem pełnym podziwu.Chase też spojrzał na nią, a w jego oczach znów pojawił się tamten drapieżny wyraz.Sięgnął do jej torebki, wyjął garść paczuszek i rozsypał je na łóżku.– Chyba trzeba będzie oswobodzić cię z tej sukienki.– Co? Jeszcze raz? – spytała zaskoczona, ale uniosła w górę ramiona, żeby ułatwić Chase’owi ściągnięcie sukienki przez głowę.– Jeszcze raz – potwierdził, rzucając jej ubranie na podłogę.Potem, kiedy było już po wszystkim, Chase otulił ich oboje prześcieradłem i zapadli w sen.Kiedy Maggie obudziła się, przez szparę w zasłonie sączyło się pastelowe światło wczesnego zmierzchu.Zobaczyła, że leżą zwróceni twarzami do siebie, i ze zdziwieniem zdała sobie sprawę, że Chase ma szeroko otwarte oczy i wpatruje się w nią.– Hej – odezwała się cicho.– Hej – odpowiedział poważnym głosem.Zbyt poważnym, pomyślała Maggie.Zaczęła czuć się trochę nieswojo.– Która godzina?– Dochodzi wpół do dziewiątej.– To dobrze, że jeszcze nie jest bardzo późno.Przez jakiś czas znów leżeli w milczeniu.– Masz tutaj bliznę! – odezwał się po chwili Chase, dotykając dołu jej brzucha.– Tak.– Pomyślała, że musiał jej się dokładnie przyjrzeć, kiedy spała, gdyż ten ślad był prawie niewidoczny.– Emilka urodziła się przez cesarskie cięcie.– Czy to bardzo bolało? Zdziwiło i rozczuliło ją to pytanie, ponieważ na jego ciel e było wiele blizn, nieporównanie większych i wyraźniejszych.– Wtedy nie, ale później owszem.trochę.– Opowiedz mi o tym.– Naprawdę tego chcesz?– Opowiedz – powtórzył z naciskiem.– Dobrze, jak chcesz.Następnego dnia po twoim procesie zaczęłam rodzić.Okazało się, że dziecko.że Emilka jest ułożona poprzecznie i nie są w stanie jej obrócić.Czułam się bardzo źle, kiedy tak czekałam na decyzję, czy będą mnie operować.Tym bardziej że.– Spojrzała mu prosto w oczy.– Że czułam się taka osamotniona, bałam się i chciałam, żeby Daniel był przy mnie.Rafferty zamknął oczy z takim wyrazem twarzy, jakby otrzymał cios prosto w żołądek, i Maggie przestraszyła się, że być może posunęła się za daleko.Jednak instynkt podpowiadał jej że jeżeli nie będą o tym rozmawiać, to już na zawsze Daniel będzie stał między nimi.W końcu Chase znów otworzył oczy.Było w nich teraz coś nowego, czego Maggie nie potrafiła jeszcze nazwać.– Kochałaś go.– Było to właściwie bardziej stwierdzenie niż pytanie.– Tak.Daniel był bardzo dobrym człowiekiem.Miłym, delikatnym.Nie, nie chcę powiedzieć, że nie miał żadnych wad – każdy jakieś ma.Od czasu do czasu tak się zapamiętywał w swoich badaniach naukowych, że nawet zapominał o powrocie do domu.Nigdy też nie mogłam go nauczyć, żeby przebierał się po powrocie z pracy.– Wyciągnęła rękę i czułym gestem odgarnęła mu włosy z czoła, żeby Chase zrozumiał, że liczy się tu i teraz.– Tak, kochałam go bardzo.Nie był wzorem doskonałości, ale nikt nim nie jest.Tak przynajmniej sądzę.– Nie powinien był zginąć.– Nie powinien.– Maggie, do cholery! – krzyknął nagle Chase.– Jak ty możesz tak.tak wybaczać, przyjmować wszystko, co przynosi los?– Nie wiem – odparła, siadając na łóżku i opierając się o wezgłowie.– Być może pomaga mi w tym wiara, a na pewno też to, że mam dzieci.To taka wielka odpowiedzialność, ale dzięki temu zawsze masz cel przed oczyma.To daje ci nadzieję na przyszłość.– Widać, że nigdy nie miałaś do czynienia z moim stary m – parsknął Chase.– Jego szczęście – odparła po chwili, ale z taką zawziętością w głosie, że Chase przyjrzał jej się ze zdziwieniem.– Pewnych rzeczy nawet ja nie potrafię wybaczyć – powiedziała gwałtownie.– Za to, co twój ojciec ci zrobił, chętnie powiesiłabym go na drzewie głową w dół.Zamilkła, gdyż zdała sobie sprawę, że może zbyt się odkryła i niepotrzebnie ujawniła dręczące ją uczucia.Zastanawiała się, jak Chase na to zareaguje.Tymczasem on zaczął się śmiać.Śmiał się coraz głośniej, po czym wziął ją w ramiona.– Nigdy nie zdołam cię zrozumieć – powiedział.– Ale tak czy owak cieszę się, że akurat przejeżdżałaś i wyciągnęłaś mnie z tego więzienia.Może nie było to jeszcze wyznanie miłości, ale na razie musiało jej wystarczyć.Kiedy tak leżała, przytulona do jego ramienia, poczuła przypływ nadziei.Nagle spojrzała na napis na jednej z maleńkich paczuszek.Schwyciła ją i przyjrzała się uważnie.– Słuchaj – zawołała – może byśmy tak sprawdzili, czy to rzeczywiście świeci w ciemności?Rozdział 9– Mamo?– Tak, Michael?– Czy ty naprawdę musisz wracać do pracy?Znów siedzieli oboje na najwyższym schodku, ale tym razem tylko chłopiec puszczał bańki mydlane.Zapadał zmierzch.Maggie trzymała na kolanach Emilkę, która niemal już zasypiała w jej objęciach.Dzieci ubrane były w piżamy, ale ona miała na sobie strój roboczy, gdyż zaraz powinna wracać na pole, żeby zmienić Chase’a przy kosiarce.Nie mogła jednak oprzeć się pokusie spędzenia z dziećmi paru minut, zanim pójdą spać, a ona do pracy.– Wiesz, że muszę – odpowiedziała, patrząc na fruwające w powietrzu tęczowe bąbelki.– Chase sam nie da rady zrobić wszystkiego.Chociaż pewnie tego chciałby, pomyślała, pamiętając, jaką Rafferty zrobił minę, kiedy zapowiedziała mu, że będą pracować ramię w ramię.– Ale ja nie chcę zostać tu sam, tylko z Carsonem.Jak w ubiegłym roku, tak i teraz, podczas żniw, Carson zamieszkał u nich i miał zamiar spędzić na farmie cały tydzień.W tej chwili jeszcze oglądał telewizję, ale ten program skończy się lada chwila i wtedy będzie mógł zabrać dzieci na górę.– Och, Michael, Michael
[ Pobierz całość w formacie PDF ]