[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dał spokój szelce, ale pośpiesznie podniósł z podłogi spinki i podał je swojej nauczycielce.Nie zatrzymując się, schowała je do kieszeni.Najpierw opuścili budynek szkolny, a po chwili dziedziniec, po czym przeszli kilka jardów dalej na środek drogi, tuż za teren szkoły.Dopiero tam się zatrzymali.Panna Pettigrew puściła dłoń swego ucznia i odwróciła się do niego.- Muszę ci coś powiedzieć, Rossie Mackinnon, i chcę, żebyś uważnie wysłuchał i zapamiętał każde wypowiedziane przeze mnie słowo, ponieważ nie mam zamiaru niczego powtarzać.Rozumiesz?Chłopiec przełknął ślinę i powoli skinął głową.- Dobrze.A teraz słuchaj.Nie mówię ci tego jako twoja nauczycielka i nie mówię tego na należącym do szkoły terenie, ani w czasie przeznaczonym na zajęcia.Dlatego przyprowadziłam cię tutaj, z dala od budynku szkolnego.Mówię ci to jako twoja przyjaciółka, podczas mojego wolnego czasu i na drodze publicznej.- Na chwilę zamilkła, tak jakby chciała zobaczyć, czy jej uczeń wszystko rozumie, po czym kontynuowała: - Jeżeli komuś piśniesz choć słowo z tego, co ci powiem, przysięgnę, że wszystko zmyśliłeś.Czy wyrażam się jasno?Ross kiwnął z przejęciem głową.Położyła dłoń na głowie chłopca.- Słuchasz mnie, Ross? Uważnie? Pokiwał głową dwukrotnie.Nauczycielka przechyliła lekko głowę, wyraźnie usatysfakcjonowana, po czym oświadczyła:- Następnym razem, i mam na myśli naprawdę od razu następny raz, kiedy jakiś chłopiec będzie się z ciebie wyśmiewał, zaciśnij dłonie w pięści i daj mu to, na co zasługuje.I nie przestawaj, dopóki nie osiągniesz celu.Słyszysz?Ross słyszał.To samo kazali mu zrobić starsi bracia, ale w ustach panny Pettigrew zabrzmiało to jakoś właściwie.Następnego dnia zastosował się do rady swojej nauczycielki.I nigdy nie zapomniał tej chwili.Ani panny Pettigrew.Pójdzie do grobu, mając w pamięci jej wygląd tamtego dnia, jej rude włosy i błyszczące, niebieskie oczy, które w pewien sposób nie pasowały do stereotypu nauczycielki ani sympatycznej baptystki.Ross uważał, że jeżeli jakakolwiek kobieta poza jego matką jest odpowiedzialna za jego słabość do płci pięknej, jest to na pewno jego dawna nauczycielka.Wtedy przypomniał sobie, jak to panna Pettigrew zmarła tamtego lata na dyfteryt i na chwilę ogarnęło go przygnębienie.Był teraz w pełni dojrzałym mężczyzną, a wspomnienia już wyblakły i postanowił nie zawracać sobie nimi w tej chwili głowy.Ponownie przyjrzał się swemu odbiciu w lustrze, by zająć myśli czymś innym.Zmierzył wzrokiem łańcuszek od ukrytego w kieszonce kamizelki złotego zegarka, po czym wyjął go i sprawdził godzinę.To była jedyna sensowna część jego stroju.Wyszedł z pokoju i ruszył się korytarzem w stronę dużych, dwukrotnie zakręcających dębowych schodów, które mogły zapewnić doskonałe wejście nawet komuś znacznie wyższego rodu.Było to jednak coś, czego Ross pragnął za wszelką cenę uniknąć.Poczuł na sobie świdrujące spojrzenia gości.Nie czułby się bardziej absurdalnie, gdyby znalazł się tutaj goły jak święty turecki.Dzięki Bogu było jeszcze dość wcześnie i na sali nie zebrało się na razie zbyt wiele osób.Gdy jego stopa stanęła na ostatnim stopniu, spostrzegł czarnowłosą boginię, z którą zdążył już wcześniej zawrzeć znajomość.Miała na sobie lekką jak mgiełka, białą balową suknię przybraną falbankami.Najczerwieńsze szkockie kwiaty upięte były w jej włosach i na całej sukni.Przyglądał się, jak dziewczyna zamyka wachlarz i wciska go pod pachę, po czym poprawia białe rękawiczki.Pragnąłby zacząć od tychże właśnie cienkich rękawiczek, zsunąć je ze szczupłych, długich palców, jedną po drugiej, i upuścić na ziemię.Potem zdjąłby z niej suknię i wszystko, się pod nią, pozostawiając ją jedynie w pończochach i satynowych pantofelkach i z tymi ognisto czerwonymi kwiatami w czarnych jak atrament włosach.Kim ona jest?Nie potrzebował dużo czasu, by znaleźć Percy’ego i zadać mu to pytanie.- Lady Annabella Stewart.- Jest przepiękna.- Obawiam się, że nie do wzięcia - rzekł Percy.- Znaczy się ma już męża?- Nie, ale niedługo będzie miała.Ross wyszczerzył w uśmiechu zęby.- To znaczy, że jest jeszcze do wzięcia.- Daj spokój.Jest tak blisko ołtarza, jak to tylko możliwe, Ross.Jej zaręczyny zostały oficjalnie ogłoszone, a to oznacza, że nie możesz już prosić o jej rękę.Ross roześmiał się.- Nawet nie miałem zamiaru - oświadczył, przyglądając się Annabelli i nie kryjąc swego zainteresowania.- Jest wiele innych części jej ciała, które znacznie bardziej mnie interesują.- Powiedziałem, żebyś dał spokój, drogi chłopcze.Mężczyzna, który przy niej stoi to John Gordon, hrabia Huntly i jednocześnie jej przyszły mąż.Przebiegły diabeł, którego nigdy nie chciałbyś poznać.- Przyszły mąż, Percy.To znaczy, że wciąż się można z nią zabawić.- Nie w Szkocji.ani w Anglii.- W Anglii? - Ross zaśmiał się.- Nie planuję ścigać jej aż tak daleko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]