[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jeśli chcesz jutro mieć raport, to się przeliczyłeś.To jest bardzo skomplikowana księgowość.Ktoś naprawdę dobry opracował to według własnej metody.A może opracowała?- Opracowała.To była kobieta.- Ale nie rzeczoznawca, rewident księgowy?- Owszem.- Tak pomyślałem.„400 min".Czterysta milionów.Obroty tej firmy muszą być znacznie większe.Na razie tylko tyle potrafię powiedzieć.- Jeszcze raz rzuciłwymowne spojrzenie Pauli, która siedziała teraz za swoim biurkiem po drugiej stronie gabinetu.- O siódmej w Ivy?- Pamięć jeszcze mnie nie zawodzi, Keith.Spóźnię się trochę.- Kobiety zawsze się spóźniają.- Kent znów uśmiechnął się ironicznie.Szczególnie inteligentne, jak ty.Kiedy wyszedł, Harry Butler, jak zwykle ubrany w starą wiatrówkę i dżinsy, podszedł do biurka Tweeda i postawił na podłodze torbę ze swoimi narzędziami.- Paula szepnęła mi ha ucho, że masz dla mnie pilną robotę.Mam sprzęt, mogę jechać.- Wielka amerykańska lodówka, której nie potrafimy otworzyć.I szafka z cienkimi drzwiczkami i dwoma patentowymi zamkami.Zawiozę cię.Bob Tweed zwrócił się do Newmana - zajmij się wszystkim, kiedy mnie nie będzie.- Jadę z wami - oświadczyła Paula tonem niezrloszącym sprzeciwu.Na Yelland Street było cicho i pusto tak samo jak wtedy, kiedy przebywali tam ostatni raz.Podczas gdy Tweed parkował przed domem Christine, Paula wyjęła z torebki aparat fotograficzny.- Zamierzam skopiować to zdjęcie Christine, które dała nam jej siostra.Mówiła, że ma jeszcze jedno, ale jestem pewna, że to dla niej cenna pamiątka.Kiedy znaleźli się w środku, Tweed zaprowadził Butlera do kuchni w głębi domu.Paula zajrzała do salonu, gdzie Tweed zostawił fotografię Christine na fortepianie.Zrobiła trzy.zdjęcia fotografii, a potem włożyła oryginał pod pachę i dołączyła do kolegów.- Dobre banhamowskie zamki - powiedział Butler, pracując małą maszynką przy szafce.Następnie specjalnym kluczem, który przyniósł ze sobą, otworzył oba zamki.Odszedł na krok od szafki i zaprosił Paulę do jej otworzenia.Zajrzała ostrożnie do środka i zamarła.W środku znajdowałsię stos półek, które najprawdopodobniej zostały wyjęte z szafy.Obok leżały starannie zapakowane paczuszki z jedzeniem.Paula cofnęła się o krok, ponieważ dochodził z nich nieprzyjemny zapach zgnilizny.- Drzwi lodówki nie są zablokowane - zawołał Butler.-Trzeba po prostu przesunąć rączkę do dołu, a potem do góry.Znów pozwolił Pauli otworzyć.Wytarła spocone dłonie o spodnie i podeszła do lodówki.Tweed w tym czasie po raz drugi sprawdził szafki.Pokonując wewnętrzny opór, Paula otworzyła drzwi zgodnie z instrukcjami Butlera.Przesunęła rączkę ku dołowi i zatrzymała się.Wzięła głęboki oddech, a potem przesunęła rączkę ku górze, ściskając ją dłonią w gumowej rękawiczce.Drzwi lodówki otworzyły się ciężko i po kuchni rozszedł się łatwy do rozpoznania odór rozkładaj ącego się ciała.- O, Boże! - jęknęła.- Tylko nie to!Tuż przed sobą zobaczyła twarz Christine Barton.Głowa martwej kobiety spoczywała na plastikowej półce wewnątrz lodówki, gardło było poderżnięte od ucha do ucha.Jej zmasakrowane nagie ciało upchnięto na innych półkach lodówki.Strzępy poodcina-nych mięśni leżały starannie zapakowane w plastikowe torebki.- Jezu! - krzyknął Butler.Tweed, który już zdążył poczuć smród, odepchnął Paulę i zamknął drzwi lodówki.Obrzydliwy zapach wypełniał całą kuchnię.Tweed złapał Paulę za ramię.- Z powrotem do salonu.Harry, zamknij drzwi do holu.W salonie Paula opadła na fotel i głęboko odetchnęła świeżym powietrzem.Tweed trzymał rękę wyciągniętą w jej stronę, zastanawiała się po co.- Twój telefon komórkowy - zażądał.- Dzwonię po Buchanana.Mam nadzieję, że będzie mógł sprowadzić profesora Saafelda.On zawsze chce obejrzeć ciało, zanim zostanie zabrane.- Chyba powinnam.- wyjąkała nagle Paula - zadzwonić do Annę.- Jeszcze nie.Mam nadzieję, że Saafeld będzie umiał zamaskować jakoś to poderżnięte gardło, kiedy ciało trafi do kostnicy.To okropne, ale Annę będzie musiała zidentyfikować zwłoki.13Godzinę później Tweed samotnie jechał na Park Crescent.Buchanan dotarł na miejsce przed jego odjazdem, razem z brygadą śledczą.Profesor Saafeld jakimś cudem mógł przyjechać kilka minut wcześniej.Koniecznie chciał zobaczyć ciało ofiary, zanim - jak to nie przebierając w słowach, wyraził - „ci rzeźnicy zniszczą wszystkie ślady".Paula siedziała z Annę na Champton Place.Tweed telefonicznie polecił Pete'owi Nieldowi, żeby jak najszybciej również tam pojechał.Zdecydował, że Pete, sympatyczny i spokojny mężczyzna, będzie właściwym człowiekiem na właściwym miejscu, kiedy Annę wróci z kostnicy, gdzie miał zabrać ją w wiadomym celu profesor Saafeld.Jechał w godzinie szczytu, posuwał się więc w żółwim tempie.Kiedy dotarł wreszcie do zacisza swojego biura na Park Crescent, drzwi otworzyłmu George.Tweed przyjrzał się mu, ale strażnik stał prosto i poruszał się normalnie.- Zbadał cię lekarz?- Tak, właśnie przejeżdżał w pobliżu.Okazało się, że na klatce piersiowej mam ranę, uderzyłem się o szafkę, kiedy Gallagher mnie popchnął.Lekarz zdezynfekował ją i założył opatrunek.Zostawił zaświadczenie, proszę, jest tutaj.- Dziękuję, przyda się.Gallagher pewnie już się zastanawia, czy nie posunął się za daleko i czy zamierzam napisać o tym incydencie raport do ministra.I niech się zastanawia.Jak się czujesz z tą raną?- Gallagher może przyjść z powrotem, dam mu radę.Po raz drugi mnie nie zaskoczy.Tweed wbiegł po schodach do swojego gabinetu, w którym zastał część pracowników.Monica pracowała na komputerze.Newman siedział przy biurku, czytając gazetę.Był to ponadczterdzie-stoletni, dobrze zbudowany blondyn o zdecydowanych rysach twarzy.Podobał się kobietom.Chuliganom na ulicach wystarczało jedno spojrzenie, żeby omijali go z daleka.Marler, człowiek o reputacji najlepszego Strzelca w zachodniej Europie, jak zwykle stał oparty o ścianę.Miał dobrze ponad trzydzieści lat, 1,85 m wzrostu i szczupłą sylwetkę, na której świetnie wyglądał szykowny granatowy garnitur, nieskazitelnie biała koszula i krawat od Hermesa.Poruszał się powoli, co stwarzało fałszywe wrażenie ociężałości.Na przystojnej twarzy zazwyczaj malował się sardoniczny grymas.Tweed zdjął płaszcz i powiesił go na wieszaku, a potem zasiadł za swoim biurkiem.Zwięźle poinformował obecnych o wydarzeniach ostatnich dni, zaczynając od dziwnej amnezji Michaela i podróży do Post Lacey, a kończąc na makabrycznych znaleziskach na Dartmoor i dziwnych mieszkańcach Abbey Grange, nie wyłączając służby.Monica przysłuchiwała się jego relacji.Niewysoki, ale masywnie zbudowany Tweed był mężczyzną w nieokreślonym wieku.Przez okulary w grubej rogowej oprawce Monica widziała jego inteligentne oczy.Miał tę przydatną w swojej pracy cechę, że zupełnie nie wyróżniał się w tłumie.Ostatnio, po powrocie z morderczego treningu na poligonie w Surrey, wydawałsię bardziej energiczny, a ton jego głosu stał się bardziej władczy.Na pewno wygląda teraz młodziej, doszła do wniosku Monica.- To na razie tyle - zakończył Tweed.- Nie wspomniałeś o kilku rzeczach - odezwał się Marler, którego akcent zdradzał dobre wykształcenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • coubeatki.htw.pl