[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie widzisz.Otó¿zaæmienie s³oñca jest tym samym: miêdzy s³oñcem a nami staje ksiê¿yc, zas³aniaojca œwiat³a i robi noc.- I to stanie siê u nas? - spyta³ Pentuer.- W miesi¹cu Paofi.Pisa³em o tym do faraona myœl¹c, ¿e w zamian z³o¿y jak¹ofiarê dla naszej zaniedbanej œwi¹tyni.Ale on odczytawszy list wyœmia³ mnie ikaza³ memu pos³añcowi zanieœæ tê nowinê do Herhora.- A Herhor?- Da³ nam trzydzieœci miar jêczmienia.Ten jeden cz³owiek w Egipcie szanujem¹droœæ; ale m³ody faraon jest lekkomyœlny.- Nie b¹dŸ surowym dla niego, ojcze - wtr¹ci³ Pentuer.- Ramzes XIII chcepoprawiæ dolê ch³opów i rzemieœlników: da im co siódmy dzieñ odpoczynek,zabroni biæ ich bez s¹du, a mo¿e obdaruje ziemi¹.- A ja ci mówiê, ¿e on jest lekkoduch - odpar³ rozdra¿niony Menes.- Dwamiesi¹ce temu pos³a³em mu wielki plan ul¿enia pracy ch³opom i.tak¿e wyœmia³mnie!.To nieuk i pysza³ek.- Uprzedzasz siê, ojcze.Ale powiedz mi twój plan, a mo¿e pomogê wykonaæ go.- Plan!.- powtórzy³ starzec.- To ju¿ nie plan, ale rzecz.Powsta³ z ³awy i obaj z Pentuerem poszli do sadzawki w ogrodzie, nad któr¹sta³a altana doskonale zas³oniêta pn¹cymi siê roœlinami.W tym budynku znajdowa³o siê wielkie ko³o osadzone na poziomej osi, z mnóstwemwiaderek na obwodzie.Menes wszed³ wewn¹trz ko³a i zacz¹³ poruszaæ nogami.Ko³oobraca³o siê, a wiaderka czerpa³y wodê z sadzawki i wlewa³y j¹ w koryto stoj¹cewy¿ej.- Ciekawy przyrz¹d! - rzek³ Pentuer.- Ale czy zgadniesz: co on mo¿e zrobiæ dla ludu egipskiego?- Nie.- Wiêc pomyœl, ¿e to ko³o jest piêæ albo i dziesiêæ razy wiêksze i ¿e w jegownêtrzu, zamiast cz³owieka, chodzi kilka par wo³Ã³w.- Coœ.coœ wydaje mi siê - wtr¹ci³ Pentuer - ale jeszcze niedobrze rozumiem.- A to takie proste! - odpar³ Menes.- Za pomoc¹ tego ko³a wo³y lub koniemog³yby czerpaæ wodê z Nilu i wlewaæ j¹ do coraz wy¿ej le¿¹cych kana³Ã³w.Wtakim zaœ wypadku pó³ miliona ludzi, którzy dziœ pracuj¹ przy wiadrach, moglibyodpoczywaæ.Teraz widzisz, ¿e m¹droœæ wiêcej robi dla ludzkiego szczêœciaani¿eli faraonowie.Pentuer potrz¹sn¹³ g³ow¹.- Ile¿ by na to potrzeba drzewa - rzek³ - ile wo³Ã³w, ile paszy!.Zdaje misiê, ojcze, ¿e twoje ko³o nie zast¹pi siódmego dnia odpoczynku.- Widzê - odpowiedzia³ Menes wzruszaj¹c ramionami - ¿e nie wysz³y ci na po¿ytekdostojeñstwa.Ale choæ straci³eœ bystroœæ, któr¹ w tobie podziwia³em, poka¿ê cijeszcze coœ.Mo¿e kiedy znowu nawrócisz siê do m¹droœci i gdy ja umrê,zechcesz pracowaæ nad ulepszeniem i upowszechnieniem moich wynalazków.Wrócili do pylonu, a Menes pod³o¿y³ nieco paliwa pod miedziany kocio³ek.Rozdmucha³ p³omieñ i wkrótce woda zaczê³a siê gotowaæ.Z kocio³ka wychodzi³a pionowa rura zakryta ciê¿kim kamieniem.Gdy w kotlezasycza³o, Menes rzek³:- Stañ w tej framudze i patrz.Poruszy³ korbê przytwierdzon¹ do rury i - w jednej chwili ciê¿ki kamieñwylecia³ w powietrze, a komnata nape³ni³a siê k³êbami pary.- Dziwo!.- krzykn¹³ Pentuer.Lecz wnet uspokoiwszy siê zapyta³: - No, a tenkamieñ w czym poprawi byt ludu?- Kamieñ w niczym - odpowiedzia³ ju¿ zniecierpliwiony mêdrzec.- Ale zaprawdê,powiadam ci, i o tym pamiêtaj: przyjdzie czas, ¿e koñ i wó³ zast¹pi¹ pracêludzk¹, a zaœ gotuj¹ca siê woda zast¹pi konia i wo³u.- Ale co ch³opom z tego przyjdzie? - nalega³ Pentuer.- Biada mi! - zawo³a³ Menes chwytaj¹c siê za g³owê.- Nie wiem, zestarza³eœ siêczy zg³upia³eœ, ale ju¿ ch³opi zas³onili przed tob¹ ca³y œwiat, zaæmili ciumys³.Tymczasem gdyby mêdrcy mieli tylko ch³opów na wzglêdzie, powinni by rzuciæksiêgi i rachunki i zostaæ pastuchami!.- Ka¿da rzecz musi przynosiæ po¿ytek - wtr¹ci³ onieœmielony Pentuer.- Wy, ludzie dworscy - rzek³ z gorycz¹ Menes - czêsto pos³ugujecie siê dwomamiarami! Kiedy Fenicjanin przyniesie wam rubin lub szafir, nie pytacie, jaki ztego po¿ytek, lecz kupujecie klejnot i zamykacie go w skrzyni.Ale gdy mêdrzecprzyjdzie do was z wynalazkiem, który móg³by zmieniæ postaæ œwiata, zarazpytacie: jaki z tego po¿ytek?.Widaæ strach was ogarnia, a¿eby badacz nieza¿¹da³ garœci jêczmienia za przedmiot, którego nie pojmuje wasz umys³.- Gniewasz siê, ojcze?.Czyli¿ chcia³em zrobiæ tobie przykroœæ?.- Nie gniewam siê, lecz ubolewam.Jeszcze przed dwudziestoma laty by³o nas wtej œwi¹tyni piêciu pracuj¹cych nad odkryciem nowych tajemnic.Dziœ zosta³em jasam i przez bogi! nie mogê znaleŸæ nie tylko nastêpcy, ale nawet cz³owieka,który by mnie rozumia³.- Z pewnoœci¹, ojcze, zosta³bym tu do œmierci, aby poznaæ boskie twoje pomys³y- rzek³ Pentuer.- Powiedz jednak, czy mogê zamykaæ siê dziœ w œwi¹tyni, gdywa¿¹ siê losy pañstwa, szczêœcie ludu prostego - i gdy mój udzia³.- Wp³ynie na losy pañstwa i kilku milionów ludu?.- przerwa³ szyderczo Menes.- O wy, doros³e dzieci w infu³ach i ³añcuchach dostojników!.Dlatego ¿e wolnowam zaczerpn¹æ wody z Nilu, zaraz wam siê zdaje, ¿e mo¿ecie powstrzymaæ przybóralbo odp³yw rzeki.Zaprawdê, inaczej nie myœli owca, która id¹c za stadem wyobra¿a sobie, ¿e onaje popêdza!- Ale¿ pomyœl tylko, nauczycielu.M³ody faraon ma serce pe³ne szlachetnoœci,chce daæ ludowi siódmy dzieñ wypoczynku, sprawiedliwy s¹d, a nawet ziemiê.Menes potrz¹sn¹³ g³ow¹.- Wszystko to - mówi³ - s¹ rzeczy znikome.M³odzi faraonowie starzej¹ siê, alud.Lud mia³ ju¿ nieraz siódmy dzieñ odpoczynku i ziemiê, a potem jetraci³.Ach, gdyby¿ tylko to zmieni³o siê!.Ile¿ od trzech tysiêcy latprzesunê³o siê nad Egiptem dynastii i kap³anów, ile miast i œwi¹tyñ upad³o wgruzy, ba! nawet naros³y nowe warstwy ziemi.Wszystko zmieni³o siê z wyj¹tkiem tego, ¿e dwa i dwa jest cztery, ¿e trójk¹tjest po³ow¹ prostok¹ta, ¿e ksiê¿yc mo¿e zakryæ s³oñce, a gotuj¹ca siê wodawyrzuca kamieñ w powietrze.W znikomym œwiecie trwa i zostaje sama tylko m¹droœæ.³ biada temu, kto dlarzeczy mijaj¹cych jak ob³oki opuszcza wiekuiste! Jego serce nigdy nie zaznaspokoju, a umys³ bêdzie ko³ysa³ siê jak czó³no podczas wichru.- Bogowie mówi¹ przez twoje usta, nauczycielu - odpar³ po namyœle Pentuer - alezaledwo jeden cz³owiek na miliony mo¿e staæ siê ich naczyniem.I dobrze takjest.Bo co by by³o, gdyby ch³opi ca³e noce patrzyli w gwiazdy, ¿o³nierzerobili rachunki, a dostojnicy i faraon, zamiast rz¹dziæ, wyrzucali kamienie zapomoc¹ gotuj¹cej siê wody? Zanim ksiê¿yc raz obszed³by ziemiê, wszyscymusieliby pomrzeæ z g³odu.¯adne te¿ ko³o ani kocio³ek nie obroni³by krajuprzed napadem barbarzyñców ani wymierzy³by sprawiedliwoœci pokrzywdzonym.Wiêc - zakoñczy³ Pentuer - chocia¿ m¹droœæ jest jak s³oñce, krew i oddech, niemo¿emy jednak wszyscy byæ mêdrcami.Na te s³owa Menes ju¿ nic nie odpowiedzia³.Kilka dni przepêdzi³ Pentuer w œwi¹tyni boskiej Nut, lubuj¹c siê ju¿ towidokiem piaszczystego morza, ju¿ to ¿yznej doliny Nilu.Razem z Menesemprzypatrywa³ siê gwiazdom, ogl¹da³ ko³o do czerpania wody, czasami chodzi³ wstronê piramid.Podziwia³ ubóstwo i geniusz swego nauczyciela, lecz w duchumówi³:"Menes jest niezawodnie bogiem wcielonym w cz³owiecz¹ postaæ i dlatego nie dbao ¿ycie ziemskie.Jego zaœ ko³o do czerpania wody nie przyjmie siê w Egipcie,bo naprzód brak nam drzewa, a po wtóre do poruszania takich kó³ trzeba by mieæze sto tysiêcy wo³Ã³w.A gdzie dla nich pasza, choæby w Górnym Egipcie?."
[ Pobierz całość w formacie PDF ]