[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pochyli³ siê nad ramieniem Marii i sprawdzi³ odczyt.To by³ inny statek,wiêkszy.W czasie gdy mu siê przygl¹da³, pojazd zbli¿y³ siê do obozu i zni¿y³lot.- Rozbije siê - odezwa³a siê chrapliwym g³osem Tully.To byli oni, musieli to byæ oni i byli o w³os od katastrofy.Wilks zacisn¹³pieœci i czeka³.Statek nazywa³ siê Coleman, s¹dz¹c z napisów na konsoli.Dziwne, ¿e zauwa¿y³ato w takiej chwili.Obserwowa³a ho­ryzont najlepiej jak potrafi³a, alerozsypuj¹cy siê statek trz¹s³ siê i zatacza³ alarmuj¹co.Raz po razwykrzykiwa³a imiê Bil­lie.Bez rezultatu.Nie by³o czasu na panikê.Na ca³ejkonsoli b³yska³y œwiate³ka alarmowe, mówi¹c jej, ¿e lot mo¿e zaraz zakoñczyæsiê katasrof¹.Byli ju¿ prawie w obozie, kiedy b³yskaj¹ce jej nad g³ow¹ œwiate³ko rozjarzy³osiê jaskraw¹ czerwieni¹.- Schodzimy w dó³! - krzyknê³a najg³oœniej jak tylko po­trafi³a.Pot zmoczy³ jej w³osy.Obni¿y³a lot statku, modl¹c siê, ¿e­by upadek nie zabi³ich, kiedy silniki zatrzymaj¹ siê zupe³nie.Statek œci¹³ czubki drzew i uderzy³ o ziemiê, œlizgaj¹c siê po jej powierzchni.- L¹dujemy, szybko! - zawo³a³ Wilks.Ca³e cia³o trzês³o mu siê i prê¿y³o, kiedyBrewster sprowa­dza³ Kurtza w dó³.Bi³lie otworzy³a oczy.By³a poraniona i bola³ j¹ ¿o³¹dek.Wszystko by³ojakieœ dziwne, przechylone.Usiad³a, potrz¹­snê³a g³ow¹ zaskoczona.- Amy? - skrzecz¹cy szept wydoby³ siê z jej wyschniêtego gard³a.Dziewczynka wczepiona by³a w fotel po drugiej stronie po­mieszczenia.Na dŸwiêkg³osu podnios³a opuchniêt¹ od p³aczu buziê i popatrzy³a na ni¹.- Twój Wujaszek nas wys³a³ - powiedzia³ Bi³lie.- Jest bez­pieczny.- Naprawdê,? - oczy dziecka rozszerzy³y siê nagle.- Tak, naprawdê.Twarz dziewczynki zmieni³a siê.Wyraz rezygnacji nagle znikn¹³ z jej oblicza.£zy jednak ci¹gle toczy³y siê po policz­kach.Dziecko wsta³o i przesz³o przezpokój w kierunku Bi­³lie, która wyci¹gnê³a ramiona.Amy rzuci³a siê w nie iprzy­tuli³a mocno.Bi³lie, pomimo swych ran, nie poczu³a bólu.Tak naprawdê, to nigdy w swoim ¿yciu nie czu³a siê lepiej.Ripley wpad³a do zrujnowanego pomieszczenia i ujrza³a obejmuj¹c¹ siê parê.DŸwiêk silników Kurtza nad g³ow¹ zda­wa³ siê byæ piêkn¹ muzyk¹, doskona³ymuzupe³nieniem ob­razu, jaki mia³a przed oczami.- Zabierajmy siê st¹d - powiedzia³a.£zy p³ynê³y jej po policzkach po raz pierwszy, odk¹d pamiêta³a.Mog³a p³akaæ.Jest jeszcze coœ, dla czego warto ¿yæ.ROZDZIA£ 30Kurtz uniós³ siê w górê i polecia³ do miejsca, w które wy­celowane by³y ³adunkiOrony.Wilks sta³ w drzwiach dzia³u medycznego.Bi³lie i Ripley by³y ranne, ale nie tak powa¿nie, jak wyda­wa³o siê napocz¹tku.Obydwie mia³y poparzenia od kwasu, a Bi³lie dodatkowo nawdycha³a siêtruj¹cych wyziewów pa­l¹cego siê latacza, jednak wszystko zdawa³o siê zmierzaæku lepszemu.Jones zbada³, czy dziecko nie zosta³o zaimplantowane.Dziewczynkaby³a czysta.Skoñczone.„Prawie" - natychmiast upomnia³ siê w myœlach.Czu³ siê teraz naprawdê wspaniale.Co za odmiana.Sposób w jaki uœmiechnê³a siêdo niego Bi³lie przypomnia³ mu, ¿e musi coœ z tym zrobiæ.Pomyœla³, ¿e zakoñczenie wywo³a w nim rodzaj pustki, ale by³o wrêcz przeciwnie.Przecie¿ jest jeszcze ca³y wszechœwiat.Co prawda, jest ju¿ stary, ale jeszczenie martwy.Jeszcze d³ugo nie.Dla takiego straceñca, dla cholernego komandosa, który stra­ci³ mnóstwo czasu,oczekuj¹c na koniec, to co zrobi³ teraz, mia³o wreszcie jak¹œ wartoœæ.Czas najego ruch.Tak zdecydowa³.Billie le¿a³a na kozetce i czu³a siê strasznie œpi¹ca.Cokol­wiek zrobi³ z ni¹Jones,-by³o to dobre.Amy i jej Wujek w³aœnie wyszli do jadalni, trzymaj¹c siê za rêce.Wczeœniejsiedzieli przez godzinê przy stole i opowia­dali swoja historiê przerywan¹milczeniem i westchnieniami.Amy prawie przez ca³y czas p³aka³a.Emocjonalnerany goj¹ siê bardzo powoli, Billie wiedzia³a o tym od dawna.By³a tu jednak poto, ¿eby pomóc tej zagubionej dziewczynce.Poczu³a tak ogromne wewnêtrzne uspokojenie, jakiego nigdy dot¹d nie odczuwa³a.Skoñczy³o siê ukrywanie.Przyzwycza­i³a siê do ludzi nie wiele wiêcej, ni¿ toprzestraszone dziecko.Ca³e jej dotychczasowe ¿ycie dos³ownie zalane by³o³zami.Jednak uda³o jej siê prze¿yæ.Jeszcze lepiej - wszyscy prze¿yli.Ripley, Wilks, Amy i jej Wujek, ca³a reszta.Teraz mogli odlecieæ.Dok¹d, nie wiedzia³a.Poczu³a, jak œwiadomoœæ powoli zni­ka, odp³ywa, ale nieobchodzi³o jej to.By³a w niej mi³oœæ.do Amy, do Dawida - jak trudno by³omyœleæ o nim w ten sposób.Dawid, nie Wilks.Musi siê do tego przyzwyczaiæ.Wszystko siê u³o¿y.Billie usnê³a.Ripley nieœwiadomie dotknê³a plastikowego opatrunku na ramieniu i popatrzy³a napusty ekran monitora.Siedzia³a przy konsoli.Obok niej byli Tully, Wilks iMcQuade.Widz¹c Amy i Billie razem, przypomnia³a sobie kilka wy­darzeñ ze swojejprzesz³oœci.Uczucia, które pamiêta³a, by³y silne i wyraziste.Niewa¿ne czyby³y sztuczne, czy nie.Ode­gra³a znacz¹c¹ rolê w ¿yciu tych ludzi i odkry³acoœ w sobie.Coœ takiego, o czym nigdy nie myœla³a - szacunek do w³asnej osoby.Teraz naprawdê przesta³o obchodziæ j¹, kim jest — czy mo¿e, czym jest.Nie by³oto ju¿ dla niej powodem do obaw.- Kiedy tylko bêdziesz gotowa - odezwa³a siê Tully.Ripley po³o¿y³a palce na przyciskach.Nag³y strumieñ energii przenikn¹³ jejcia³o.Jakie s³owo powinna wpisaæ, jakie s³owo mo¿e stanowiæ najlepszezakoñczenie tej historii? To oczy­wiœcie nie mia³o znaczenia - ka¿de piêæ literwprowadzonych w kana³ o odpowiedniej czêstotliwoœci wyœle sygna³, któryzapocz¹tkuje odliczanie, sygna³, który uruchomi zegar.Po­czu³a, ¿e jest tojednak bardzo wa¿ne, jako symboliczny gest oznaczaj¹cy zakoñczenie.Po chwili wprowadzi³a s³owo ¯YCIE i patrzy³a na nie przez kilka sekund.Tak.Toby³o w³aœnie to.Œmia³o wyci¹gnê³a rêkê w kierunku tego jedynego przycisku.KONIEC [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • coubeatki.htw.pl