[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dobrze - odpowiedział pośpiesznie Michael, nie mogąc siędoczekać, aż wskoczy do basenu.Po chwili przypomniał sobieo dobrych manierach i dodał: - Dziękuję za pamięć.Powtórzęto tacie.Przebrani w kostiumy przeszliśmy przez brodzik do basenu.Paula i ja trzymałyśmy się płytszego krańca i pływałyśmy wszerz,zaś Adrian i Michael poszli do głębszej części i ćwiczyli skokiz krawędzi.Obydwaj byli dość dobrymi pływakami, ale i takobserwowałam ich uważnie, bo wiem, że gdy chłopcy bawią sięrazem, chęć popisów może nieraz przyczynić się do naruszeniazasad bezpieczeństwa i zdrowego rozsądku.Paula dopiero niedawno nauczyła się pływać bez rękawków, więc czuła się lepiej w płytszej części basenu, gdzie w razie potrzeby mogła dotknąćstopami dna.Byliśmy w wodzie półtorej godziny, gdy Paula lekko zadrżała.- Robi ci się zimno? - zapytałam.Kiwnęła głową i zaczęła szczękać zębami.Pomogłam jej wyjśćz wody, owinęłam ją ręcznikiem i przeszłyśmy wzdłuż basenudo miejsca, gdzie pływali chłopcy.Jestem pewna, że moglibyzostać w basenie przez cały dzień, ale przyszli, gdy ich zawołałam.Zasugerowałam zjedzenie lunchu w kafeterii - przyznali,że są głodni i wyszli z wody.Wróciliśmy do domu około piętnastej, a ponieważ była ładnapogoda, wyszliśmy do ogrodu.Chłopcy grali w piłkę, a Paulapomagała mi sprzątać ogródek.Zmiotłyśmy opadłe po zimieliście, wyrwałyśmy trochę chwastów, a potem ja ścięłam żonkile i tulipany, które właśnie skończyły kwitnąć, a na ich miejsce wyrastały goździki i inne kwiaty rozkwitające zwykle pod konieckwietnia.Ziemia miała świeży, czysty zapach.Trawie przydałoby się pierwsze wiosenne koszenie, więc kiedy Paula dołączyłado chłopców w piaskownicy, postanowiłam się tym zająć.Wyciągnęłam kosiarkę z szopy, znalazłam puszkę z olejemi zaczęłam naoliwiać ruchome części maszyny, tak jak to robiłJohn.Potem ostrzegłam dzieci, aby nie podchodziły zbyt bliskoi zaczęłam kosić trawnik.Zajęcie to zawsze należało do obowiązków Johna (twierdził, że to lubi), ale podobnie jak inne zadania, które na nim spoczywały, wraz z jego odejściem weszło w zakresmoich obowiązków.I chociaż ciągle zaskakują mnie moje umiejętności, takie jak odblokowywanie odpływów w zlewach, dokonywanie drobnych napraw elektrycznych, a najczęściej napraw zepsutych zabawek, taka samowystarczalność przypominała obosieczny miecz.Wprawdzie byłam dumna ze swoich osiągnięć, jednak nie miałam z kim już dzielić odpowiedzialności czy chociażby rozmawiać o problemach.Bardzo mi tego brakowało i jestempewna, że tak samo czuje się większość samotnych rodziców.Gdy skończyłam ścinać trawę, a Michael zobaczył, jak czyszczę i składam kosiarkę, powiedział z podziwem:- Jesteś zupełnie jak mój tata: on też wszystko potrafi.Uśmiechnęłam się i powiedziałam cicho:- Musimy to potrafić, skarbie.Patrick zadzwonił około osiemnastej i Michael gawędziłz nim radośnie, opowiadając mu o wszystkim, co robił tego dnia.Gdy skończył rozmowę, zawołał mnie do telefonu.- Tata chciałby z tobą chwilę porozmawiać, jeśli nie jesteśzajęta.- A na pewno jesteś - powiedział Patrick, gdy podniosłamsłuchawkę.Roześmiałam się.- Nie, nie za bardzo zajęta, raczej wyczerpana.Mieliśmybardzo ciekawy, ale męczący dzień.- Tak, Michael mi opowiedział.Dziękuję ci bardzo.Wydajesię taki szczęśliwy.- Wszyscy dobrze się bawiliśmy - powiedziałam.- Słuchaj, Cathy - powiedział Patrick.- Nie powiedziałemnic Michaelowi, ale jeśli wyniki moich badań krwi będą dobre,wyjdę ze szpitala jutro.- To fantastycznie - powiedziałam.- Nie chciałbym komplikować twoich planów, ale myślałem, że mógłbym odebrać Michaela późnym rankiem.Jak tylkobędę miał czas, zadzwonię do ciebie i przyjadę taksówką.Pasowałoby ci to? Nie chcę, żebyś specjalnie na mnie czekała, jeśli planujesz gdzieś wyjść.- Nie ma sprawy - powiedziałam.- Będziemy w domu.Planowałam się jutro zrelaksować, a Michael ma chyba do odrobienia jakąś pracę domową.Ale może nie bierz taksówki, tylko ja przywiozę Michaela swoim samochodem? Jazda trwa tylkopiętnaście minut.- Nie chcę ci sprawiać kłopotu.- To żaden kłopot - zapewniłam go.- Jeśli jesteś pewna, to będzie dla mnie wielka pomoc.Zapłacę ci za benzynę.- Nie ma mowy - zaprotestowałam.- No dobrze, więc kupię ci kwiaty.Roześmiałam się.- Skoro nalegasz.- Nalegam.A teraz już się rozłączę i pozwolę ci wrócić dozajęć.Zadzwonię rano, jak tylko mnie wypuszczą.- OK.Trzymaj się i do zobaczenia jutro.Zwykle, jako opiekunka zastępcza nie zaproponowałabym,że odwiozę dziecko do domu, chyba że poprosiłaby mnie o toosoba z opieki społecznej, jednak opieka nad Michaelem niebyła normalną opieką zastępczą.Zajmowałam się chłopcem zazgodą rodzica i nie istniało zagrożenie dla jego bezpieczeństwa,więc mogłam bez problemów pomóc Patrickowi, odwożąc synado domu.Po kolacji w czwórkę oglądaliśmy telewizję.Leciał teleturniej, który Michael lubił oglądać ze swoim tatą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]