[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Las trwał w ciszy wokół nich.- Ty też? - zapytał obcy cichym głosem.- Nie.- Slanter potrząsnął głową.- Ręka z nożem opadła.- Wiem, kim jesteś.Obcy nie wydawał się tym zaskoczony, skinął tylko głową.Wskazał mieczem ciała gnomów rozciągnięte pomiędzy nimi.- A twoi przyjaciele?- Przyjaciele? - Slanter spojrzał w dół.- Niespecjalnie.Nieszczęścia wojny zebrały nas razem i podróżowaliśmy tą samą drogą.Banda głupców.- Jego ciemne oczy spojrzały na obcego.- Dla mnie podróż się skończyła.Czas ruszać swoją drogą.- Wyciągnął nóż i przeciął więzy krępujące Jaira.Potem schował nóż do pochwy i wyjął chłopcu knebel.- Wygląda na to, że masz dzisiaj swój szczęśliwy dzień, chłopcze - mruknął.- Właśnie uwolnił cię sam Garet Jax!VIIINawet w tak niewielkiej osadzie, jaką była Shady Yale, słyszano o Garecie Jax.Zwano go Mistrzem Broni - był człowiekiem, którego sprawność w walce była tak doskonała, że mówiono, iż nie miał sobie równych.Czy była to jakakolwiek broń, czy też jedynie ręce i nogi, był najlepszy spośród wszystkich żyjących.Niektórzy twierdzili nawet, że nigdy nie istniał nikt lepszy.Opowieści o nim stawały się legendami.Przekazywano je sobie w tawernach, gdzie spędzano czas, popijając po skończonej pracy, a w gospodach powtarzali je podróżnicy z dalekich stron.Słychać je było także przy ogniskach, kiedy zapadała noc i przy paleniskach, wokół których zbierali się ludzie, a ciemności stwarzały więzy umacniane jeszcze przez dzielenie się słowem.Historie o Garecie Jax były obecne wszędzie.Nikt nie wiedział, skąd pochodził.Ta część jego życia była przedmiotem domysłów i plotek.Każdy wszakże znał przynajmniej jedno miejsce, w którym widziano Gareta, i związaną z tym opowieść.Większość z tych historii była prawdziwa i potwierdzona przez co najmniej kilku świadków danego wydarzenia.Stanowiły wspólną wiedzę, przekazywaną i powtarzaną jak Sudlandia długa i szeroka, a także również w innych krajach.Jair znał je wszystkie na pamięć.Jedna z najstarszych opowiadała o gnomach napadających i łupiących odległe wioski Callahornu na wschodnim pograniczu.Rozbici przez Legion Graniczny łupieżcy podzielili się na małe grupki, po kilku mężczyzn każda, które dalej najeżdżały mniej strzeżone wioski i gospodarstwa.Patrole Legionu regularnie przeczesywały kraj w ich poszukiwaniu, ale bandyci zawsze zdołali się ukryć i przeczekać do ich odjazdu.Pewnego dnia grupa dziesięciu gnomów napadła na dom farmera na południu, stojący w miejscu, gdzie Mermidon łączył się z Rabb.W domu była tylko żona farmera, małe dzieci i obcy - chłopiec zaledwie - który zatrzymał się tu, aby w zamian za pomoc zarobić na łyżkę strawy i nocleg.On właśnie zabarykadował rodzinę w piwnicy i wyszedł grabieżcom na spotkanie, kiedy próbowali dostać się do środka.Zabił ośmiu, a dwóch pozostałych uciekło.Mówiono, że po tym wydarzeniu ilość napadów zmniejszyła się.Za to wszyscy zaczęli opowiadać o obcym imieniem Garet Jax.Inne opowieści były równie dobrze znane.W Arborlon wyćwiczył specjalny oddział Straży Miejskiej, aby chroniła króla elfów, Andera Elessedila.W Tyrsis szkolił specjalne oddziały Legionu Granicznego, a potem inne w Kern i Yarfleet.Przez jakiś czas walczył w wojnach przygranicznych pomiędzy gnomami i karłami, ucząc te ostatnie posługiwania się bronią.Przez pewien czas podróżował również w głębi Sudlandii, zamieszany w wojny domowe, które wybuchły pomiędzy członkami Federacji.Powiadano, że zabił tam wielu ludzi i przysporzył sobie wielu wrogów.To zamknęło mu drogę powrotną.Jair otrząsnął się z tych rozmyślań, zdając sobie nagle sprawę, że obcy wpatruje się w niego, zupełnie jakby czytał w jego myślach.Zaczerwienił się.- Dzięki - wymamrotał.Garet Jax nie odezwał się.Jego szare oczy patrzyły bez wyrazu jeszcze przez chwilę, a potem odwrócił wzrok.Krótki miecz zniknął w fałdach płaszcza i mężczyzna w czerni zaczął oglądać ciała, które leżały rozrzucone na ziemi.Jair obserwował go przez chwilę, po czym zerknął ukradkiem na Slantera.- Czy to naprawdę Garet Jax? - wyszeptał.- Przecież ci powiedziałem, nie? - Slanter rzucił mu posępne spojrzenie.- Nie zapomina się kogoś takiego.Poznałem go pięć lat temu, kiedy tropiłem dla Legionu.Byłem wtedy najlepszy, ale przy nim.- Wzruszył ramionami.- Pamiętam raz pewnych twardzieli wściekłych, że pominięto ich przy tropieniu czy coś takiego.Rzucili się na Jaxa z dzidami, kiedy stał do nich tyłem.Czterech, a wszyscy więksi od niego.- Gnom pokręcił głową; spojrzenie miał nieobecne.- Dwóch zabił, a dwóch zranił.Tak szybko, że nie nadążałeś wzrokiem.Byłem tam.Jair spojrzał na postać w czerni.Legenda, mówiono.Przedstawiano go też jednak w innym świetle.Nazywano go zabójcą - najemnikiem bez krzty lojalności i odpowiedzialności, chyba że wobec tych, którzy mu płacili.Nie miał żadnych towarzyszy.Garet Jax zawsze podróżował samotnie.Nie miał także przyjaciół.Był zbyt niebezpieczny, zbyt nieprzystępny.Dlaczego więc pomógł Jairowi?- Ten jeszcze żyje.- Mistrz Broni pochylał się nad Spilkiem.Slanter i Jair spojrzeli na siebie, po czym podeszli bliżej.- Twardy łeb - mruknął Garet Jax.- Pomóżcie mi go podnieść.Wspólnymi siłami odciągnęli nieprzytomnego gnoma na przeciwległy koniec polany i oparli go o sosnę.Mistrz Broni związał mu ręce i nogi sznurami, które przedtem służyły do krępowania chłopca.Zadowolony ze swego dzieła, odszedł od jeńca i obrócił się do obserwujących go towarzyszy.- Jak się nazywasz, chłopcze? - zapytał Jaira.- Jair Ohmsford - odpowiedział chłopak.Spojrzenie szarych oczu obcego niepokoiło go.- A ty? - zwrócił się do Slantera.- Nazywani się Slanter - odparł tropiciel.- Może wyjaśnisz mi, co dziewięciu gnomów myśliwych zamierzało zrobić z tym chłopcem? - Błysk gniewu pojawił się na surowym obliczu.Slanter skrzywił się, ale zaczął relacjonować Mistrzowi Broni wszystko, co wydarzyło się od czasu, kiedy po raz pierwszy natknął się na Jaira w Shady Yale.Ku ogromnemu zaskoczeniu chłopaka powiedział nawet, jak potraktował go Jair, żeby uciec.Garet Jax słuchał nie przerywając.Kiedy opowieść dobiegła końca, odwrócił się do Jaira.- Czy to prawda?Chłopak zawahał się, ale w końcu skinął głową.To oczywiście nie była prawda, a przynajmniej nie cała.Część była zmyśloną historyjką, którą opowiedział Spilkowi, ale nie było powodu zmieniać teraz wersji.Lepiej niech obaj wierzą, że jego ojciec, wraz z Kamieniami Elfów, przebywa w towarzystwie Allanona - przynajmniej dopóki Jair się nie zorientuje, komu powinien zaufać.Mistrz Broni zastanawiał się dłuższą chwilę nad tym, co usłyszał.- Cóż, sądzę, że nie powinienem zostawiać cię samego w tym kraju, Jairze Ohmsford.Nie sądzę też, aby dobrym pomysłem było pozostawienie cię w towarzystwie tego gnoma.- Slanter pociemniał na twarzy, ale trzymał język na wodzy.- Myślę, że najlepiej będzie, jak pójdziesz ze mną.W ten sposób będę pewny, że jesteś bezpieczny.Jair patrzył na niego niepewnie.- Dokąd mam z tobą pójść?- Do Culhaven.Mam tam umówione spotkanie.Będziesz mi towarzyszył.Jeśli druid i twój ojciec pojechali do Estlandii, to jest całkiem prawdopodobne, że ich tam znajdziemy.A jeśli nie, to przynajmniej znajdziemy kogoś, kto cię do nich zaprowadzi.- Ale nie mogę.- zaczął Jair, ale ugryzł się w język.Nie mógł powiedzieć im o Brin.Musiał być ostrożny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]