[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Towarzyskich, a także politycznych.- To tak samo jak w moim kraju.Ale mój mąż - oczy pani Winebarger nabrały łagodnego wyrazu - jest wyjątkowym mężczyzną.Na przykład ta plotka, że pan Munro wyraził pragnienie, by stanąć do turnieju, martwi go prawie tak samo, jak cieszy.- Dlaczego? - spytała Jolly Milar, przyłączając się do nich.- Bo prawdziwy szermierz pragnie spróbować się z najlepszym, a Ram-sey Munro jest najlepszy - odparła pani Winebarger.Tak, pomyślała Helena, Ramsey Munro musi być najlepszy.Nie dopuściłby, by było inaczej.- Jednym z najlepszych - sprostował DeMarc.- Ale nawet jeśli tak, szcze rze wątpię, by Ramsey Munro miał środki na wniesienie opłaty wpisowej.Pięć tysięcy funtów to wysoka suma dla takiego człowieka.Przecież wręczył tamtemu chłopcu sto funtów, pomyślała Helena.- Jakiego rodzaju to człowiek, milordzie? - zapytała pani Winebarger.- Człowiek z niezaprzeczalnym i nadzwyczajnym talentem do szpady.Ale poza tym zwykły prostak.- W Ramseyu Munro nie ma nic prostackiego - oświadczyła Jolly Milar i wybuchnęła dziewczęcym chichotem.- No i chodzą słuchy, że w Londynie roi się od jego byłych kochanek.Byłe kochanki.Tak, oczywiście, słyszała plotki o jego podbojach.Wprawdzie ostatnio było ich jakby mniej, ale pewnie dlatego, że nauczył się dyskrecji.Musi mieć ogromne powodzenie u kobiet, z takim wyglądem i wykwintnym obejściem.Helena przełknęła ślinę i się uśmiechnęła.DeMarc, widząc to, zmarszczył orli nos, nawet pani Winebarger spojrzała badawczo na dziewczynę.- Pani zna tego dżentelmena?- On nie jest dżentelmenem - powiedział chłodno wicehrabia.Jeszcze raz Helena zgodziła się z nim: Ramsey Munro nie jest dżentelmenem.Świadczył o tym list, który Munro i jego towarzysze przysłali do domu jej matki.Bez żadnych skrupułów i przeprosin oświadczyli, że pomoc, jaką pragną świadczyć jej rodzinie, nie może być ani finansowa, ani towarzyska.- Jest księciem White Friars - powiedziała Jolly, lekko się krzywiąc.- A tron ma w swojej sali i tam panuje niepodzielnie.- A skąd pani to wie? - spytała pruska dama.- Byłam tam - odparła Jolly.- W sali? - DeMarc był wyraźnie zdegustowany.- To jest teraz w modzie - rzekła Jolly entuzjastycznie.- Wszystkie chodzimy tam w soboty.Wszystkie młode damy.Tymczasem ich grupka przyciągnęła uwagę lady Tilpot.Nie znosząc pozostawania na uboczu niczego, co mogło stanowić pożywkę dla plotek i złośliwości, dźwignęła się z kanapy i uwiesiwszy się na ramieniu wielebnego Tawstera, podreptała naprzód, ciągnąc speszonego pastora.- To nieprzyzwoite! - wykrzyknął DeMarc, gdy gospodyni i Tawster przyłączyli się do nich.- Czy nie mam racji, pastorze?- Co? - spytał duchowny.- Chodzenie na pokazy sportowe?- Sale szermiercze to szkoły dla młodych dżentelmenów, a nie sale wystawowe - powiedział DeMarc.- Kobietę, która szuka tam rozrywki, trudno nazwać damą.- To prawda, że panuje zbytnia swoboda w tym, co jest dopuszczalne, ale liczne wykroczenia cięższe niż odwiedzanie sal szermierczych proszą się o nasze modlitwy i nasze oburzenie - odrzekł łagodnie wielebny Tawster.Helena uśmiechnęła się do pastora i przysięgłaby, że ten mrugnął do niej jednym okiem.- W żadnym razie - oznajmiła lady Tilpot.- Nie zgadza się pani z pastorem? - spytała ją pani Winebarger.- Absolutnie nie.Młodzież przejmie pewnego dnia naszą pozycję w świecie, toteż żadne oczekiwanie nie jest zbyt wygórowane, jeśli chodzi o jej przyzwoitość.Musimy być czujni na wszelkie oznaki zła i zgnilizny moralnej i szybko reagować, by je wyplenić.- Niewątpliwie ma pani słuszność - polemizował pastor - ja jednak ufam, że nasza młodzież jest dumna ze swego dziedzictwa i dlatego nie zrobi niczego uwłaczającego szlachetnym nazwiskom.- Chyba że otrzyma niewłaściwe wychowanie.- Lady Tilpot patrzyła prosto na Helenę.- Z pewnością nie odnosi pani tego do panny Nash - zadeklarował wielebny Tawster, szczerze zdumiony.- Krótko ją znam, ale w tym czasie ani razu nie zachowała się inaczej niż w jak najbardziej stosowny i uprzejmy sposób.- Oczywiście, że nie - oświadczyła chłodno starsza dama.- Nie tolerowałabym niczego innego w mym domu.- Popatrzyła na Helenę, uśmiechając się blado.- Ale - ciągnęła moralizująco - aczkolwiek jej maniery mogą być przyjemne, krew mówi za siebie.Najwyraźniej gdzieś w rodowodzie panny Nash kryje się niefortunna koneksja.Helena poczuła, że usta same jej się zaciskają.Nie może dać się sprowokować.Nigdy się nie dawała.- To wierutna bzdura! - Rozbawienie pani Winebarger całkiem się ulotniło.Wytrzymała apoplektyczne łypnięcie lady Tilpot, mierząc ją chłodnym spojrzeniem.- Jeśli się nie mylę, jej ojcem był pułkownik Roderick Nash.- Zwróciła się ku Helenie i jej wzrok złagodniał.- Czy mam rację? Człowiek szanowany za życia i uhonorowany po śmierci.- Tak - odpowiedziała Helena cicho, z wdzięcznością.Ale
[ Pobierz całość w formacie PDF ]