[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Atmosfera, wci¹¿ rzadka, zdo³a³a jednak porz¹dnieodbiæ X-skrzyd³owca XJ w przeciwn¹ stronê.Serwomechanizmy zawy³y, coœ gdzieœpuœci³o ze z³owró¿bnym pikniêciem.Korzystaj¹c z rozpêdu nadanego mu przezatmosferê, Anakin skierowa³ siê jeszcze bardziej w górê.Czu³, jak krew odp³ywamu z g³owy do nóg w miarê wzrastania przeci¹¿enia.Znów w³¹czy³ silniki.Torpedy za jego ogonem nie mia³y siê a¿ tak dobrze.Próbowa³y wykonaæ zwrot wœlad za nim.Dwie nie da³y rady i teraz lecia³y dalej w kierunku ksiê¿yca.Dwiepozosta³e w niekontrolowany sposób odbi³y siê od atmosfery w ró¿nych kierunkachi nie mia³y szans odnaleŸæ Ana-kina, zanim skoñczy im siê paliwo.- W ka¿dym razie próbowaliœcie - ponuro mrukn¹³ Anakin.Wprowadzi³ statek wostr¹ œwiecê i wyszed³ ze studni grawitacyjnej, wypuszczaj¹c rytmiczne salwylaserów.Kolejny strza³ z mocniejszego dzia³a przeciwnika trafi³ w jego os³ony,a¿ œwiat³a w kabinie przygas³y, po czym znów rozb³ys³y pe³n¹ moc¹, gdy Fiverodpowiednio nakierowa³ zasilanie.Anakin rzuci³ siê w kierunku transportera.Tarcze nieprzyjaciela zamigota³y i w tym momencie Anakin obróci³ w ¿u¿el ichg³Ã³wny generator.Zawin¹³ pêtlê od dziobu do ogona przeciwnika, dziurawi¹csystematycznie wie¿yczki laserów, przedzia³y torpedowe i silniki.Wreszcie znóww³¹czy³ komunikator.- No co, gotowi do rozmów? - zapyta³.- Dlaczego by nie? - odpar³ g³os po drugiej stronie.- Wci¹¿ jeszcze mo¿esz siêpoddaæ, jeœli chcesz.- To.- zacz¹³, ale Fiver wpad³ mu w s³owo.WYKRYTO SKOK Z NADPRZESTRZENI.12 STATKÓW< ODLEG£OŒÆ 100 000 KILOMETRÓW,zameldowa³.- Niech to Sith.- wymamrota³ Anakin, w³¹czaj¹c czujniki na pe³ny zasiêg.Od razu stwierdzi³, ¿e nie s¹ to statki Yuuzhan, tylko jakaœ dzika zbieraninaEskrzyd³owców, transporterów i korwet.Wywo³ywali go.Otworzy³ kana³komunikacyjny.- Niezidentyfikowany statek, tu Brygada Pokoju - zatrzeszcza³ g³oœnik.-Zatrzymaj siê i poddaj, a nic ci siê nie stanie.Byli zbyt daleko, ¿eby go trafiæ, ale ten stan nie potrwa d³ugo.Anakin zwin¹³p³aty S, otworzy³ przepustnice i ruszy³ w kierunku odleg³ej granicy nocy i dniana Yavinie Cztery.Anakin wyskoczy³ z kokpitu X-skrzyd³owca w mroczn¹ ciszê.W oddali dostrzega³zorzê œwiate³ obok bramy, przez któr¹ wlecia³ do dawnego kompleksu œwi¹tyñMassassich.Budowle d³ugo s³u¿y³y jako centralny hangar floty rebelianckiej,teraz zaœ œwieci³y pustkami, poniewa¿ wiêkszoœæ statków l¹duj¹cych w akademiiwola³a pozostawaæ na zewn¹trz.Lotnicze buty cicho szura³y po staro¿ytnym kamieniu.DŸwiêk narasta³, a¿zdawa³o siê, ¿e s³ychaæ st³umione bicie ogromnych skrzyde³.Pachnia³okamieniem, smarami i - znacznie s³abiej - pi¿mowym aromatem otaczaj¹cejd¿ungli.Ktoœ obserwowa³ Anakina w ciemnoœci.- Kto tu? - zapyta³ jakiœ g³os, przeci¹gaj¹c s³owa, w dziel¹cym ich mroku.- Kam, to ja.Anakin.Zap³onê³o blade œwiate³ko, a w chwilê potem ca³y szereg œwietlnych paneli.KamSolusar sta³ w odleg³oœci mniej wiêcej dziesiêciu metrów od niego, przypinaj¹cdo pasa miecz œwietlny.- Wydawa³o mi siê, ¿e w³aœnie ciebie wyczuwam - stwierdzi³ Kam.- Ale od kilku standardowych dni po orbicie kr¹¿y jakiœ nieznany statek.Próbujemy ich zmyliæ.- Brygada Pokoju - wyjaœni³ Anakin.- Ten jeden statek ma teraz towarzystwomniej wiêcej dwunastu innych.I ju¿ nie dadz¹ siê zmyliæ.Podszed³ bli¿ej Karna i nagle stary nauczyciel chwyci³ go w ramiona.- Dobrze, ¿e ciê widzê, Anakinie.A ty? Jesteœ sam?Anakin skin¹³ g³ow¹.- Talon Karrde jest w drodze ze swoj¹ flotyll¹.Zabierze was i uczniów.WujekLukê chyba nie przypuszcza³, ¿e Brygada Pokoju poka¿e siê tak szybko.Kam zmru¿y³ oczy.- Ale ty wiedzia³eœ, prawda? Przylecia³eœ tu bez pozwolenia.- W³aœciwie to przylecia³em wbrew rozkazom - poprawi³ go Anakin.- Teraz to itak nie ma znaczenia.Musimy wywieŸæ uczniów w bezpieczne miejsce.- Oczywiœcie - zgodzi³ siê Kam.- Kiedy mo¿emy siê spodziewaæ l¹dowania BrygadyPokoju?- Za godzinê.Na pewno nie póŸniej.- A Karrde?- To mo¿e potrwaæ kilka dni.Kam skrzywi³ siê.- Nie wytrzymamy tak d³ugo.- Mo¿e jednak.Wszyscy jesteœmy Jedi.Kam prychn¹³ drwi¹co.- Musisz zdaæ sobie sprawê ze swoich ograniczeñ.Boja znam swoje.Sami pewnie sobie poradzimy, ale stracimy dzieciaki.Muszê myœleæprzede wszystkim o nich.Zbli¿ali siê do turbowindy.Drzwi otwar³y siê z sykiem i wypuœci³yz³oto-pomarañczow¹ postaæ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]