[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czy zamierza pan spêdziæ ¿ycie przywi¹zany do drzewa? Jeœli o mnie.chodzi,.- Sk¹d te pomys³y! Otó¿ moim zdaniem nasza sytuacja jest co najwy¿ej œmieszna.Po¿arcie nam nie grozi.te zwierzêta zadowalaj¹ siê traw¹.Skoro tak,zapewne wkrótce zbrzydnie im nasze nudne towarzystwo i zechc¹ siê nas pozbyæ.Ajeœli nie.có¿, bêd¹ musia³y drogo zap³aciæ za swój b³¹d.- W jaki sposób?- Przecie¿ istnieje jeszcze mr.Walther i Georg Daigler.a tak¿e Sam.SamAnderson.on przede wszystkim.Zebranie wszystkich si³ i urz¹dzenie wyprawyposzukiwawczej to tylko kwestia czasu.Nie bêdziemy musieli zbyt d³ugo czekaæ.- Lecz zanim nas znajd¹, up³ynie kilka dni.Sk¹d maj¹ wiedzieæ, w któr¹ stronêpod¹¿yæ?- To prawda - musia³ siê zgodziæ z Ellie - Gdybym mia³ radio, albo jakiœ, innysygnalizator.choæby jedn¹ zapa³kê, ¿eby móc roznieciæ ogieñ.¿e odbywamy d³ug¹ majówkê.- Nie ma co p³akaæ! WyobraŸmy sobie,- Ellie.- Tak?.- Czy pani s¹dzi, ¿e Chipsie by³aby w stanie znaleŸæ drogê powrotn¹?- Nie wiem.- Moglibyœmy przez ni¹ pos³aæ wiadomoœæ.Chipsie spojrza³a z wyraŸnym o¿ywieniem.- Z powrotem? - zapyta³a - Z powrotem? Bardzo proszê! Ja chcê do domu.Elliezmarszczy³a brwi.- Obawiam siê, ¿e jej nie zrozumiej¹.nie wys³awia siê zbyt jasno.Na ogó³s¹ to pojedyncze, niczym nie zwi¹zane s³owa.- Przesada! Owszem, Chipsie nie jest geniuszem, ale.- Chipsie jest m¹dra!- Z pewnoœci¹, lecz moim zdaniem nale¿a³oby wys³aæ wiadomoœæ na piœmie.Siêgn¹³do kieszeni i wyj¹³ d³ugopis.- Mo¿e ma pani papier?.- Poszukam.Po chwili znalaz³a pomiêt¹ kartkê.- Mój Bo¿e.lepiej by³oby, ¿eby nie wpad³o to w rêce mr Horne-by³ego.Wola³abym unikn¹æ jego gniewu.Trzeba oddaæ ten list panu Giordano.- Dlaczego?- Wybuchnie dzika awantura.- Niewa¿ne.Wyg³adzi³ kartkê i zacz¹³ pisaæ.Z pamiêci przywo³a³ wszystkie szczegó³ytopografii terenu, po czym usi³owa³ odtworzyæ drogê zgodnie z po³o¿eniemwzglêdem s³oñca.- Max?.- Chwileczkê.niech dokoñczê.Postawi³ kropkê i odczyta³ pos³anie.- Pilne.Do pierwszego oficera Walthera: Eldreth Coburn oraz ni¿ej podpisanyzostali pojmani przez centaury.Proszê zachowaæ rozwagê i trzymaæ siê z dala odsznurów, miotanych przez napastników.M.Jones.Pokaza³ kartkê Ellie.- To powinno wystarczyæ.Czy mo¿na w jakiœ sposób przymocowaæ ten list? Niechcia³bym, ¿eby Chipsie dotar³a z pustymi rêkami.- Hm.chyba tak.Niech pan siê obróci.- Po co?- Tylko bez zbêdnych pytañ.Proszê siê obróciæ.Wykona³ polecenie.- Tak dobrze?- Œwietnie.Gdy przybra³ poprzedni¹ pozycjê, Ellie rzuci³a mu kawa³ek taœmy.- Wystarczy?- Znakomicie!Wkrótce przytwierdzi³ kartkê wokó³ talii Chipsie.Niema³o musia³ siê napociæ,aby dokonaæ tej sztuki, gdy¿ ma³pka uwa¿a³a, ¿e to tylko zabawa, polegaj¹ca na³askotaniu jej w brzuszek.- Chipsie, kochanie, przestañ wreszcie piszczeæ i s³uchaj, co do ciebie mówiê.Ellie chce, ¿ebyœ wróci³a do domu.- Do domu?- Tak, do domu.Wracaj na statek.- A Ellie?- Ellie nie mo¿e.- Chipsie te¿.- Kochanie, ty musisz wróciæ do domu.- Nie.- Pos³uchaj,Chipsie.Znajdziesz Maggie i powiesz jej, ¿e twoja pani kaza³a, abyci da³a du¿o, bardzo du¿o cukru.W zamian za to oddasz jej tê kartkê.- Cukier?- IdŸ do domu, znajdŸ Maggie, a ona da ci tyle cukru, ile tylko bêdzieszchcia³a.- Ellie te¿ do domu.- Proszê.W³¹czy³ siê Max.Tam ktoœ idzie.Eldreth obróci³a siê, w sam¹ porê, aby dostrzec centaura, przemykaj¹cego wœróddrzew.- Spójrz, Chipsie.oni ju¿ nadchodz¹ i wsadz¹ ciê do klatki.Wracaj do domu!Mr.Chips rzuci³ krótkie spojrzenie na centaura, po czym znikn¹³ wœród ga³êzi.Nie by³o czasu na rozmowy, gdy¿ zwierzêta podesz³y ju¿ bardzo blisko.Szybkosiê przekonali, ¿e to nie oni byli celem, do którego zmierza³.Za stra¿nikiem pod¹¿a³ ca³y rz¹d zwi¹zanych postaci.Ellie st³umi³a krzyk.- Oni schwytali wszystkich!- Nie.- sprostowa³ Max - Proszê spojrzeæ uwa¿nie.Zapadaj¹ce ciemnoœcizupe³nie usprawiedliwia³y to z³udzenie, któremu przez moment wierzy³ tak¿eJones: istotnie, szereg zwi¹zanych postaci móg³ przywodziæ na myœl ca³¹ za³ogêstatku, przytroczon¹ do ¿ywych sznurów.Lecz takie by³o tylko pierwsze wra¿enie.Nowi wiêŸniowie mogli przypominaæ ludzi - Max nie widzia³ dotychczas takhumanoidalnych stworzeñ, jednak podobieñstwo nie oznacza jeszcze to¿samoœci.Zwa¿ywszy na pêta, wiêŸniowie poruszali siê ca³kiem sprawnie i szybko.Jeden,mo¿e dwaj spojrzeli na Maxa i Ellie, lecz w ich nie mo¿na by³o dostrzecspecjalnego zainteresowania.Ma³e dzieci bieg³y niezwi¹zane przy swych matkach,niektóre siedzia³y w torbach na brzuchu.Max by³ zdumiony, gdy po raz pierwszyspostrzeg³ g³owê, wychylaj¹c¹ siê ze skórzanej kieszeni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]