[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Vivenna nie wyglądała o wiele lepiej.Na jej ramieniu kwitła krwawa plama.- Własną armię? - powtórzył.- A skąd wzięlibyśmy Oddechy?Wszystkie twoje zużyłem.Nawet jeśli znajdziemy moje ubranie, w którym zostawiłem część BioChromy, będzie ich tylko kilkaset.Każdy Nieżywy wymaga jednego.Byłoby nas za mało.- Król-Bóg - powiedziała.- On nie może korzystać ze swoich Oddechów.Jeszcze kiedy byłdzieckiem usunięto mu język - wyjaśnił Vasher.- A ty nie możesz jakoś odebrać mu BioChromy?Vasher wzruszył ramionami.- Dziesiąte Wywyższenie pozwala człowiekowi wydawać Rozkazy myślą, bez potrzeby ich wypowiadania, ale żeby nauczyć się to robić, trzeba przez wiele miesięcy ćwiczyć.Nawet z pomocą dobrego nauczyciela.Podejrzewam, że jego kapłani wiedzą jak to robić, muszą, aby przekazywać Oddechy kolejnym władcom, ale wątpię, czy już go nauczyli.Jednym z ich obowiązków jest nie dopuścić, by Król-Bóg korzystał ze swojego skarbu.- Jednak to on pozostaje naszą największą nadzieją - zauważyła Vivenna.- Czyżby? A jak chcesz skorzystać z jego BioChromy? Tworząc Nieżywych? A pamiętasz może jeszcze, że potrzeba do tego znaleźć czterdzieści tysięcy martwych ciał?Dziewczyna westchnęła i oparła się plecami o ścianę.Vasher? - odezwał się w jego głowie Szpon Nocy.Czy ostatnim razem nie zostawiłeś tu czasem swojej armii?Nie odpowiedział.Vivenna jednak otworzyła oczy.Wyglądało na to, że miecz dopuszczał ją już do każdej ze swych myśli.- O czym on mówi? - spytała.- O niczym - syknął Vasher.Nie, nie o niczym - podjął Szpon Nocy.Pamiętam.Rozmawiałeś z tym kapłanem.Kazałeś mu zaopiekować się swoimi Oddechami, na wypadek gdybyś ich jeszcze potrzebował.I dałeś mu swą armię.Przestali się ruszać.Nazwałeś to darem dla miasta.Nie pamiętasz?Przecież to było wczoraj.- Wczoraj? - zdziwiła się księżniczka.No, zaraz po końcu Wielowojnia - wyjaśnił miecz.Kiedy to było?- On nie rozumie upływu czasu - powiedział Vasher.- Nie słuchaj go.- Nie.- Vivenna bacznie przyjrzała się mężczyźnie.- On coś wie.- Zastanowiła się i nagle otworzyła szeroko oczy - Armia Kalada.-Wymierzyła palec w Vashera.- Jego widma.Ty wiesz, gdzie one są!Zawahał się przez chwilę, po czym niechętnie skinął głową.- Gdzie?- Tutaj, w mieście.- Musimy z tej armii skorzystać! Spojrzał jej w oczy.- Prosisz mnie, bym podarował Hallandren narzędzie.Straszliwe narzędzie.Coś o wiele gorszego od tego, czym dysponują teraz.- A jeśli ich armia wymorduje moich pobratymców? - Vivenna odpowiedziała pytaniem.- Czy to, czego nie chcesz im dać, obdarzy Hallandren jeszcze większą siłą?- Tak.- Tak czy inaczej.Zrób to.Znów rzucił na nią okiem.- Vasher, proszę.Zamknął oczy.Przypominał sobie spowodowane przez siebie zniszczenia.Wojny, które rozpętał.Wszystko, to z powodu rzeczy, które nauczył się tworzyć.- Naprawdę dałabyś swym wrogom taką potęgę?- Oni nie są moimi wrogami - odparła.- Nawet jeśli ich nienawidzę.Przypatrywał się jej przez jakiś czas i wreszcie wstał.- Znajdźmy Króla-Boga.Jeśli jeszcze żyje, zobaczymy, co da się zrobić.***- Mój panie i moja pani.- Kapłan skłonił przed nimi głowę.-Dotarły do nas informacje o spisku mającym na celu pałacowy przewrót.Dlatego was zamknęliśmy.Chcieliśmy was chronić.Siri przyjrzała się mężczyźnie, po czym zwróciła wzrok na Susebrona.Król-Bóg potarł w zamyśleniu brodę.Oboje widzieli, że kapłan jest prawdziwy, że nie jest jednym z oszustów.Podobną pewność mieli tylko w przypadku garstki duchownych.Pozostałych uwięzili, korzystając z pomocy straży miejskiej, która przetrząsnęła zniszczony pałac.Wiatr targał czerwone z niezadowolenia włosy dziewczyny.Stali na dachu pałacu.- Tam, mój panie! - Jeden ze strażników wskazał coś palcem.Susebron odwrócił się i podszedł do krawędzi dachu.Większość z jego Przebudzonych, wirujących dotąd tkanin czekała spokojnie na stosie nieopodal.Siri stanęła obok męża i spojrzała.W oddali ujrzała coś przypominającego rozmazaną kreskę, nad którą unosiły się wstęgi dymu.- Armia Nieżywych - powiedział wartownik.- Nasi zwiadowcy potwierdzili, że wyruszyła na Idris.Niemal wszyscy mieszkańcy miasta widzieli, jak wychodzili przez bramy.- A ten dym? - spytała dziewczyna.- To wzbijany przez maszerujących kurz, moja pani - wyjaśniłżołnierz.- Jest ich bardzo wielu.Siri spojrzała na Susebrona.Władca zmarszczył brwi.- Mógłbym ich zatrzymać - powiedział.Jego głos zabrzmiałinaczej niż zwykle.Głębiej, z większą mocą.- Mój panie? - spytał nieśmiało strażnik.- Mam wiele Oddechów - wyjaśnił Król-Bóg.- Mógłbym ich zaatakować i związać moimi tkaninami.- Mój panie - odparł żołnierz.- Ich jest czterdzieści tysięcy.Porozcinaliby te gobeliny i dywany.Powaliliby cię.- Muszę spróbować.- W głosie Susebrona było słychać determinację.- Nie - zaprotestowała Siri i położyła mu dłoń na piersi.- Ale twoi bliscy.- Wyślemy posłańców - powiedziała - wyjaśnimy co zaszło.Idrianie mogą się wycofać, wciągać Nieżywych w zasadzki.Wyślemy im na pomoc żywych żołnierzy.- Niewielu ich mamy - odparł - i nie dotrą na miejsce na czas.Czy naprawdę myślisz, że twoi pobratymcy się wycofają?Nie, pomyślała, czując, jak coś chwyta ją za serce, ale ty o tym nie wiesz, a jesteś na tyle niewinny, by mi uwierzyć.Zdawała sobie sprawę, że Idrianie jako naród mają szansę przetrwać, ale kosztem wielkich ofiar.Śmierć Susebrona w walce z hordami potworów nie przyniosłaby jednak nikomu żadnej korzyści.Dysponował zdumiewającą mocą, ale zmierzenie się z tyloma Nieżywymi było nawet ponad jego siły.Zauważył jej spojrzenie i zaskakująco dobrze je odczytał.- Nie wierzysz, że uciekną - powiedział.- Po prostu starasz się mnie ochronić.To dziwne, że już tak dobrze mnie rozumie, pomyślała.- Mój panie! - zawołał ktoś z tyłu.Susebron odwrócił się i spojrzał ponad dachem.Weszli tu po części po to, by popatrzeć na Nieżywych, ale również dlatego, że Siri i jej mąż byli zmęczeni starciami w zamkniętych pomieszczeniach.Chcieli wyjść na otwarty teren, gdzie nikt nie mógł ich zaskoczyć.Po schodach wspiął się strażnik i podszedł z ręką na mieczu.Ukłonił się im.- Mój panie, ktoś chce się z tobą zobaczyć.- Nie chcę widzieć się z nikim - odparł władca.- Kto to taki?Aż dziwne, że tak sprawnie mówi, zastanowiła się Siri.Nigdy przecież tego nie robił.Co takiego uczynił Oddech Dara Pieśni? Zpewnością uleczył nie tylko ciało.Natchnął go też umiejętnością korzystania z nowego języka.- Mój panie - odpowiedział żołnierz.- Twój gość, ona ma Królewskie Loki.- Co takiego? - rzuciła zaskoczona Siri.Wartownik odwrócił się i na dach pałacu wyszła Vivenna.Tak się przynajmniej wstrząśniętej Siri wydało.Dziewczyna miała na sobie koszulę i spodnie, u pasa miecz.Na jej ramieniu widniała krwawa rana.Zobaczyła Siri i uśmiechnęła się.Włosy księżniczki pożółkły z radości.Vivenna pozwalająca sobie na zmianę barwy włosów? -przemknęło Siri przez myśl.To nie może być ona!Ale to była ona.Roześmiała się i ruszyła biegiem przez dach.Żołnierze ją zatrzymali, ale Siri gestem nakazała im ją przepuścić.Podbiegła i chwyciła siostrę w objęcia.- Vivenna?Kobieta uśmiechnęła się smutno.- Tak mi się wydaje - odpowiedziała i spojrzała na Susebrona.-Przykro mi - dodała cicho.- Przybyłam do T'Telir, by cię uratować.- To bardzo miło z twojej strony - odparła Siri - ale ja nie potrzebuję ratunku.Vivenna zmarszczyła brwi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]