[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rodd został nawet wtedy, gdy przyjęcie urodzinowe siostrzeńca dobiegło szczęśliwego końca.Zatańczył raz z każdą ze starszych pań i więcej niż parę razy z Colleen.Jack nie wstawał od stołu.Siedział i rozmawiał z matką i ciotkami o sklepie w Orlando, o czterech zamężnych kuzynkach, czyli córkach Judy i Dorothy, mieszkających z rodzinami na Florydzie, o sławnych na cały kraj młynach zbożowych w Buffalo i o planach uczynienia ze starych elewatorów pomnika kultury narodowej.Nigdy jeszcze nie odgrywał roli dobrego syna tak gorliwie.Każdy nowy temat odwracał jego myśli od Rodda i Colleen, którzy śmiali się, tańczyli i w ogóle zachowywali się jak para niesfornych nastolatków.Minęła już jedenasta, kiedy Jack, Colleen i Rodd odprowadzili starsze panie do wynajętego przez nie samochodu i pożegnali się.– No co, Jack.Przedstawienie skończone.Przestańmy udawać.Może bym odwiózł Colleen do domu – wypalił Rodd ze śmiałością, która omal me sprowadziła mu na szczękę pięści Jacka.– Ja ją przywiozłem i ja ją odwiozę – oświadczył.Chwycił Colleen za rękę zupełnie niestosownym w tej sytuacji gestem właściciela i już jej nie wypuścił.– Tam stoi moje ferrari.– Rodd napuszył się jak paw.Właśnie pokazał swą atutową kartę, tak przynajmniej sądził, i teraz oczekiwał radosnego przyjęcia swojej propozycji przez Colleen.która w ogóle nie zareagowała.Ramseyowie mieli hyzia na punkcie sportowych samochodów, więc Colleen w ciągu ostatnich siedmiu lat napatrzyła się na najbardziej egzotyczne i najdroższe modele świata.Przejażdżka ferrari nie stanowiła dla niej żadnej atrakcji.O wiele mocniej intrygowało ją zdecydowanie Jacka, by do owej przejażdżki nie dopuścić.Wybrała towarzystwo Jacka.– Dlaczego nie chciałeś, żebym pojechała z Roddem? — zapytała go, gdy wjeżdżali na most, a Rodd Garrett został sam na sam ze swoim ferrari.– Powiedzmy, że to mój kaprys – odrzekł.Nie posiadał się z radości, triumfował.Co chwila wspominał, jak to Colleen wybrała jego i rozklekotanego pontiaca zamiast lśniącego ferrari z Roddem w środku i cieszył się coraz bardziej, choć nie znał powodu tej radości i nie miał ochoty go szukać.– Facet typu Rodda może być bardzo niebezpieczny dla szanującej się dziewczyny.– Coś mi się widzi, że powinnam bać się raczej ciebie – burknęła Colleen.– To nie Rodd dobierał się do mnie w tańcu.– Zdziwiła ją własna bezpośredniość, ale musiała porozmawiać o tym, co się między nimi wydarzyło.Czy dla niego ma to jakiekolwiek znaczenie?– Dotrzymywałaś mi kroku przez cały czas, złotko – odciął się Jack.Colleen zarumieniła się.Chyba jednak wolałaby o tym nie dyskutować.– Polubiłam twoją rodzinę – powiedziała szybko, przenosząc się na bezpieczniejszy grunt.– Bardzo miłe starsze panie.– Tak, to prawda.– Uwielbiają cię.Uśmiechnął się.– Ciebie też, wcale nie mniej.Colleen, hmm, chciałbym ci podziękować za dzisiejszy wieczór.Uszczęśliwiłaś je i jestem ci za to wdzięczny.Colleen tylko kiwnęła głową.Gdyby to była prawda, pomyślała ze smutkiem.Na pewno nie, odpowiedziała sobie z pozbawioną złudzeń szczerością.Dzisiejsza randka to jedynie maskarada, nie wolno ignorować faktów i oddawać się fantazjowaniu.To najkrótsza droga do tragedii.– Czy Rodd zaprosił cię na kolację?Pogrążona w rozmyślaniach ledwo usłyszała pytanie, wypowiedziane głosem tak beznamiętnym.Odpowiedziała po prostu:– Tak, na przyjęcie w piątek za tydzień.– I jaką dałaś odpowiedź?– Że się zastanowię i żeby zadzwonił, to mu powiem.– Bardzo sprytne, Colleen.Umiesz zastawić sidła, co? Dobrze wiesz, że facet pokroju Rodda nie poleci na każdą babę, więc skazujesz go na niepewność i.– Nie zastawiam żadnych sideł! – zaprzeczyła gorąco.– Nie bawię się w żadne gierki czy intrygi.Powiedziałam, że się zastanowię, bo jeszcze nie podjęłam decyzji.– Dlaczego? Przecież on ci się podoba.Przez ładnych parę godzin obserwowałem, jak wodzisz za nim oczami i chichoczesz z jego żartów jak pensjonarka.Pewnie nie możesz się doczekać, żeby pochwalić się przyjaciółce nowym amantem.W Buffalo latają za nim tabuny panienek, wiedziałaś o tym?– Nie wiedziałam i guzik mnie to obchodzi.Poza tym wcale nie wodziłam za nim oczami i nie.chichotałam jak pensjonarka.– Od lat mam do czynienia z kobietami, które na widok zawodowego sportowca tracą resztki rozsądku.Tak było zawsze, kobiety lgną do sławy.Niektóre jeżdżą po świecie za zespołami muzycznymi, inne polują na piłkarzy.– Nie lgnę do Rodda Garretta! – ucięła Colleen.Kipiała złością, ale pod tym wzburzeniem kryła się mała obawa.Czy Rodd odebrał jej zachowanie tak samo opacznie jak Jack? Co za ironia losu, że Jack wziął jej uprzejmość w stosunku do Rodda za umizgi, podczas gdy ona była tak zafascynowana Jackiem właśnie, że brała udział w przyjęciu niemal nieświadomie, automatycznie grając swoją rolę.– Nie interesuję się sportem i nie zachwycają mnie piłkarze.ani byli piłkarze – dodała gniewnie.– Niemniej jednak pójdziesz z Roddem na przyjęcie.Kobieta, która by odrzuciła zaproszenie zawodowego piłkarza na wydaniu, i to posiadacza ferrari, jeszcze się nie narodziła.– Nieprawda! Właśnie z nią rozmawiasz!– Uwierzę dopiero wtedy, kiedy powiesz to jemu – ciągnął Jack przekornie.– Zrobię to, gdy tylko zadzwoni – warknęła Colleen.– To ty polujesz na posagi, nie ja.Jack dawno nie był tak zadowolony z siebie.Kilka razy próbował zagaić rozmowę, lecz Colleen odpowiadała najczęściej monosylabami.Mając w pamięci jego zachowanie, gdy zabierał ją z mieszkania przed przyjęciem, teraz oczekiwała, że zahamuje pod blokiem, lekko tylko przygasi silnik, da jej trzy sekundy na opuszczenie samochodu i zniknie wśród nocnej ciszy.Ku zaskoczeniu Colleen, Jack odprowadził ją do drzwi mieszkania i otworzył je przed nią.– No to.– Colleen stała w progu i gapiła się na gumową wycieraczkę.Nieoczekiwanie ogarnęło ją wewnętrzne napięcie.Nerwy zaczęły odmawiać posłuszeństwa, a świadomość, że Jack stoi tuż obok, nie pozwoliła zebrać myśli na powrót.– To był.bardzo miły wieczór.– Zgadzam się całkowicie.Zrobiła krok do ciemnego przedpokoju.Serce roztrzepotało się szaleńczo, kiedy Jack podążył jej śladem i zamknął za sobą drzwi.– Myś.myślę, że Nicola zapomniała włączyć światło – wyjąkała piskliwym ze zdenerwowania głosem.– A może już wróciła i poszła spać.Przy framudze jest włącznik.och!Nie spostrzegła, kiedy do niej podszedł.Poczuła tylko objęcie silnych ramion i ciepło jego ciała.Po chwili jej wargi zostały wręcz zgniecione przez szerokie, męskie usta.Gdyby pochwycił ją w ciemności ktoś obcy.przeraziłaby się i próbowała wyrwać.Lecz Jack nie napotkał oporu.Szaleństwo zmysłów zawładnęło Colleen całkowicie.Zdawało się, że chwili obecnej nie dzieliły nawet sekundy od tamtego momentu przebudzenia, którego doświadczyła, tańcząc z nim parę godzin temu.Pragnęła Jacka.Pożądała go
[ Pobierz całość w formacie PDF ]